Ktoś w którymś z wywiadów czy porogramów telewizyjnych porównał ten film z twórczością Kieślowskiego. Nie wszystko jest z góry wiadome, dopowiedziane (chociaż dla mnie to i tak w filmie za duzo powiedziano - aktorki swoją grą wystarczająco by sobie poradziły z przekonaniem mnie co im w duszy gra), powolne, subtelne, poprowadzone sprawną ręką. Nie ma co pisać o fabule filmu, jego przesłaniach i odczuciach. Bo właśnie za tą swobodną i indywidualną formę filmu, z której każdy człowiek zauważy coś innego, uważam za największe osiągnięcie filmu (widać to zresztą patrząc na liste dyskusyjną). Drugim ważnym czynnikiem "Godzin" działającym na korzyść przedsięwzięcia jest gra aktorska, która odważe się powiedzieć stworzyła chyba jedno z najlepszych "wielo-ekipowo-gwiazdorskich" dzieł w historii kina. Każda rola w tym filmie jest bardzo dobrze i przemyślanie rozrysowana, że aż trudno uwierzyć, że to co oglądamy to fikcja. Jednak na ziemie sprowadzają mnie znane nazwiska i ich dorobek artystyczny, co sprawia że nie wiem czy mam to traktować jako wadę czy zaletę. Być może gdyby zatrudniono nieznanych aktorów, to efekt byłby jeszcze mocniejszy? Z drugiej strony czy tacy "początkujący" zdołaliby udźwignąc ciężar przedsięwzięcia?....STOP!! Ja tu się bawie w "co by było gdyby...", a wystarczy polecić ten wybitny film każdemu, a co zrobi z oceną i interpretacją to już każdego indywidualna sprawa... :)))