fakt, że raczej dla kobiet, ale powiem tak- za pierwszym razem niezbyt mi się spodobał- nic nadzwyczajnego. za drugim razem uznałam, że to arcydzieło. wypośrodkowując obie opinie- naprawdę dobry film. polecam
Hehehe...senior, dobrze że napisałaś "raczej! dla kobiet" :)
Mnie podobał się bardzo:)! Może właśnie przez to, że był taki pozornie (podkreślam, pozornie!) "o niczym", bez wartkiej akcji, strzelaniny, "rozpierdówy" i takich tam.
Obejrzałem ten film (Tak, tak! Jestem chłopakiem i....na początku "średnio" spodobał mi się twój wpis:P) na AleKino, w ramach bloku Kino Mówi: Gender http://www.alekino.pl/html/program/wydarzenia/2010/gender/ i...AŻ WSTYD mi, że DOPIERO teraz zobaczyłem film, o którym słyszałem (choćbym nie chciał), o którym krążyły legendy...
Raczej dla kobiet - i u mnie była to pierwsza myśl i tak pozostanie. Nie tęsknię w filmach za strzelaninami itp., preferuję dramaty, ale ten film do mnie nie trafia.
Na plus gra aktorska - pierwszo- i drugoplanowa + muzyka.
Zapomniałem dodać, że to, na co najbardziej zwróciłem uwagę to niebanalna konstrukcja fabuły stworzona w powieści i przeniesiona na ekran. Relacja "autorka - bohaterka - czytelniczka" to coś, co czyni ten obraz wyjątkowym i mam nadzieję coś podobnego jeszcze w życiu zobaczyć.
I tu pewna myśl - słyszałem kiedyś opinię pewnej konserwatywnej psycholożki, że kobieca literatura (chodzi o tę tworzoną przez kobiety) ma większy wpływ na psychikę kobiety niż męska na psychikę mężczyzn... Mało tego - jest to nieraz destruktywne oddziaływanie, gdyż nieraz następuje (podświadome) zderzenie burzliwego świata autorki z poukładanym życiem wrażliwej czytelniczki.
Podany był przykład: Autorka jest feministką, ćpunką, zmienia często partnerów itp (nie żebym miał coś przeciwko). Czytelniczką jest osoba, która kocha swojego mężczyznę, dąży do ustatkowania, założenia rodziny, macierzyństwa (też nie mam nic przeciwko). Obie łączy skłonność do depresji... Ponoć kobiety bardziej wczuwają się w sztukę i bardziej są skłonne by zmieniać się pod jej wpływem - stąd zjawisko przenoszenia się niektórych uczuć z autora na czytelnika...
Nie wiem jak to bliżej określić ale nurtuje mnie to zagadnienie:) Jak ktoś się z tym spotkał to proszę się wpisać. -Dodam, że sam się z tym spotkałem, ale nie mam dowodów ani dostatecznej wiedzy, by to jednoznacznie stwierdzić.
Proszę feministki i osoby poniżej 30 o brak komentarza.
jupiler- zgadza się. tyle, że to zagadnienie ma też nieco szersze podłoże. po prostu kobiety (oczywiście, mówię- GENERALNIE) bardziej interesują relacje międzyludzkie, związki, zależności itp. i są na nie bardziej wyczulone. męska psychika jest bardziej skłonna zauważać fakty, wydarzenia. stąd tzw. "męska" literatura niekoniecznie ma skłaniać męskiego czytelnika do utożsamiania się z głównym bohaterem- może po prostu przedstawiać wydarzenia, które go zaciekawią. kobiety ZAZWYCZAJ silniej utożsamiają się nie tylko z bohaterkami książek/ filmów, ale w ogóle ze wszystkimi- mają ZWYKLE większe poczucie empatii i współodczuwania. utożsamiają się z koleżanką opowiadającą o zdradzie partnera, wspierają się płacząc razem itp. kobiety bardziej naturalnie wchodzą w różne role- można to nazwać aktorstwem, ale bardziej nieświadomym, niż świadomym.
jeśli interesuje cię to zagadnienie, polecam przeczytanie książki huxleya pt. "dwie albo trzy gracje"- sama książka nie jest, moim zdaniem, porywająca, ale w ciekawy sposób ujmuje to zagadnienie, które, jak piszesz- cię interesuje.
pozdrawiam.