Jeden z najlepszych filmów jakie oglądałam w ostatnich latach. Koncertowo zagrany prze trzy gwiazdy światowego kina z Meryl Streep na czele (wprawdzie Oscara dostała Nicole Kidman, ale ja na pierwszym miejscu stawiam Streep). Wszystkie pokazały jak wiele można wyrazić mimiką twarzy, spojrzeniem, oszczędnym gestem. Wbiło mnie w fotel. Dosłownie. Wcale nie przeszkadzało mi bardzo powolne tempo narracji, może czasem - zwłaszcza w pierwszej połowie - zbyt powolne. To świetne kino w starym dobrym stylu mistrzów hollywoodzkich, ale i europejskich; np. Bergmana.