Lubię filmy o superbohaterach ( "Batman" Nolana , Watchmen, Hellboy, X-men itp) niestety Green Lantern to nie ta liga. Obsadę wybrano bardzo dobrze, efekty stoją na wysokim poziomie, a wygenerowany komputerowo strój latarni wygląda zaskakująco dobrze, szkoda tylko że zawiódł scenariusz. Niby film jest pełen akcji, ale jednocześnie jest nudny i bez klimatu. Rozłam między przyjaciółmi, walka o miłość kobiety, zazdrość, nienawiść, przemiana i dojrzewanie głównego bohatera - wszystkie te wątki zostały przedstawione strasznie łopatologicznie. Tak jakby widzom miało wystarczyć to, że Reynolds lata w zielonym stroju i ma pierścień mocy. Nawet najciekawsze sceny na planecie Oa wydają się jakby wciśnięte na siłę, a już trening Jordana to parodia.
Świeżo upieczony kadet dostaje wciry od dwóch doświadczonych członków korpusu i dowidauje się, że jest słaby i niegodzien pierścienia. Chyba właśnie po to jest trenig, żeby nabrać siły i praktyki.
Końcówka filmu też mnie rozczarowała. Hal stawia wszystko na jedną kartę i zamierza zniszczyć Parallaxa nawet kosztem swojego życia, wrzuca wroga w słońce samemu tracąc siły. Wszystko fajnie tylko, że w tej scenie brakuje dramatyzmu. Widz nie czuje poświęcenia bohatera i właściwie jest mu obojętne czy latarnia zginie czy nie.
Możecie mi zarzucić, że takie filmy mają służyć rozrywce i być pokazem najnowszych efektów specjalnych. Wystarczy jednak obejrzeć X-men First Class i okazuje się, że nawet w tym gatunku można zrobić film z całkiem poważną fabułą i w dodatku utrzymać go w kategorii PG-13. Twórcom Zielonej Latarnia po prostu się nie chciało. Napakowali film efektami, dodali 3D i byle jaki scenariusz. Może komuś to wystarcza, mnie nie.
Na koniec dodam, że zawsze wolałem książki niż komiksy, a Zieloną latarnię kojarzę tylko z kreskówek i to jako murzyna, więc nie mogę powiedzieć na ile filmowa postać jest wierna oryginałowi.
5/10
Wracając do sceny ze słońcem, niech mi ktoś wyjaśni jedną rzecz. Abin Sur w przeszłości dzięki mocy pierścienia zdołał uwięzić Parallaxa na jakiejś odległej planecie w zaginionym sektorze. Skoro potrafił go uwięzić to dlaczego nie cisnął nim w jakąś gwiazdę? Może dlatego, że Parallax był jednym z nieśmiertelnych, ale skoro tak to akcja Hala powinna skończyć się niepowodzeniem, a nie śmiercią wroga.
Moim zdaniem nie cisnął nim dlatego, że:
a)miał dobre serce i nie chciał zostać mordercą ;P,
b)nie było żadnej gwiazdy w pobliżu,
c)podczas transportu do najbliższej Parallax mógłby się uwolnić.
Odnośnie jego śmierci. Może ich nieśmiertelność objawia się tym, że nie są podatni na choroby i tego typu rzeczy i śmiercią naturalną nie zginą, choćby żyli miliony lat, a zabić ich może po prostu jakieś konkretne działanie - przebicie mieczem, ciśnięcie na gwiazdę, zrzucenie na głowę fortepianu ;P. Mnie zastanawiają dwie rzeczy. Jak w ogóle Parallax się uwolnił? Abin Sur uwięził go, unieruchomił mu ręce, nogi,a paszczę zostawił nieosłoniętą? Głupota. I druga rzecz. Skoro raz go uwięził to czemu nie zrobił tego drugi raz? Zestarzał się czy co? Jeżeli Abin Sur był kozakiem spośród wszystkich Latarni to dlaczego tak szybko poległ, praktycznie bez walki i to od rany w ramię? Mógł sobie przecież wyobrazić seksowną lekarkę, która by go pozszywała? Pozdrawiam!
Parallax czerpał siłę ze strachu swoich przeciwników, tak jak Zielone latarnie z siły woli. Im większy strach tkwił w przeciwniku, tym bardziej wzmacniał się Parallax. Wcześniej nie mógł się uwolnić, bo został uwięziony w niezamieszkałym sektorze i nie miał skąd czerpać mocy. Dopiero gdy na planecie pojawiła się te trzy postacie (nie wiem kto to był i co tam robili) wyssał ich strach i się uwolnił. Przynajmniej ja sobie to tak tłumaczę, ale takie rzeczy powinny być wyraźnie zaakcentowane w filmie, a nie jak wszystko zrobione na odczep