Jak zwykle w takich produkcjach jakiejś szokującej fabuły nie ma, ale i nie o to chodzi. Chodzi o postać Zielonej Latarni. I mnie akurat Hal Jordan się podobał w tym wcieleniu. Jest dowcipny, wyluzowany, do roli suberherosa podchodzi z dystansem, ma własne problemy. Jest, powiedziałbym, po prostu ludzki. I to mi się podoba.
Rola Hala Jordana w Korpusie też jest w miarę logiczna. Nie tylko Green Lantern Corps miał takie kłopoty, bywały już podobne sytuacje. To nie jest taka sobie historyjka wzięta z powietrza.
Wbrew pozorom łatwo się zapomina, na czym polega prawdziwa odwaga i łatwo przychodzi nam pogarda dla tych, którzy czują strach i wiedzą o tym. Wyjątkowo logicznie i jaskrawo jest pokazane, dlaczego Korpus Zielonej Latarni przegrywał z Paralaksą. Po prostu w starciu z Paralaksą nie dało się ukryć przed nikim, że się boisz - i na tym polegał cały problem. A takiego przeciwnika tylko kompletny dureń by się nie bał...