Wychowałem się na Marvelowskich komiksach, ale do DC Comics nic nie mam, tylko nie
miałem okazji na nich się wychować. Jedynie Batman i Superman nie są mi obce. Więc
jak mi się nadarzała okazja, to starałem wypełniać braki.
Bardzo niechętnie podchodziłem do tytułu, co zresztą okazało się słuszne. Wg mnie film
jest bardzo kiepski. Jako Sci-fi i jako film na podstawie komiksu.
Po kolei.
Gra aktorska. Była w porządku, nie oczekiwałem filmu klasy B, ani filmu artystycznego,
więc poziom gry aktorskiej uważam za odpowiedni.
Fabuła. Nie czytałem komiksu i postaram nie odwoływać się do niego. Chodzi mi w jaki
sposób historia została przedstawiona. Np. śmierć ojca była jedna z najbardziej
sztucznych scen jak również retrospekcje, kiedy stracił panowanie nad F-35. Albo sposób
w jaki reaguje ze spotkaniem z kosmitą albo ta przysięga, którą składał. No nie
spodobała mi się.
Efekty specjalnie. Ważny element tego filmu. No cóż przełomowe jakieś nie są, ale nie
zachwycają (przynajmniej mnie).
Muzyka. James Newton Howard mógł się bardziej postarać.

A więc film sam w sobie nie jest zły, tylko trzeba wiedzieć przed seansem, że to nie jest
Mroczny Rycerz, ani nawet Iron Man. Produkcję można porównać do Kapitan Ameryka:
Pierwsze starcie.
Film nadaję się na weekend, kiedy mamy dobry humor. Kilka motywów w filmie o dziwo
zostało w miarę dobrze przedstawione, ale niestety potencjału nie wykorzystali. Mówię tu o
elementach strachu, że trzeba je przezwyciężyć itd.

Film fanów Sci-fi nie zachwyci, sądzę nawet, że fanów komiksu również. Zawyżą mu
ocenę z sentymentu (rozumiem to i nie będę się czepiał).

A więc film mi się nie spodobał, aż tak bardzo-bardzo nie żałuję, że go obejrzałem.
Sequela nie będzie, chyba, że Warner Bros., nie będzie miał kasy na co wydawać.

Pozdrawiam.