W zalewie apokaliptycznych bzdur filmowych zapomina się o pokazywaniu kondycji człowieka na rzecz różnego rodzaju fajerwerków. Ten film – choć oczywiście kulejący logicznie jak każdy taki – bardzo ciekawie pokazuje, jak w obliczu zagłady możemy być kanaliami i herosami. Jak paskudną i jak szlachetną istotą jesteśmy. Przekaz jest taki, że bezdzietni single nie mają szans na to, by się uratować, gdy nadejdzie koniec, ale poza tą familijną propagandą całkiem niezły scenariusz i piękne północne plenery w zakończeniu, które jest naprawdę interesująco zmontowane. Całkiem niezły.