To już gdzieś było, dlaczego ostatnie hity kina katastroficznego muszą sprowadzać się do "tragedii kilku osób lub jednej rodziny na tle globalnego kataklizmu" ? "Pojutrze", "2012" czy "Dzień zagłady" i teraz Greenland - te filmy są praktycznie takie same. Obejrzałem ze względu na Gerarda Butlera, jednak pozostaje w przekonaniu, że jest to film na "jeden raz"