Ten film były o wiele lepszy gdyby zrobili cokolwiek innego niż to co zrobili.
SPOILER poniżej
Fabuła to zwykłe powtórzenie fabuły z poprzednich odcinków. Ile można wałkować rozwalanie gwiazdy śmierci. Kolejna tym razem 10 razy większa ale za to 3 razy szybciej rozwalona. Postacie niewyraziste. W ogóle ten cały koleś z czerwonym scyzorykiem to jakaś ofiara losu. Podczas śmierci Hana Solo większość sali się śmiała z z tego typka niż opłakiwała Hana. Oprócz tego jak laska która nigdy miecza w ręku nie trzymała pokonuje gościa którego trenował sam Skywaker.
Przecież w "Przebudzeniu Mocy" aż roi się od nawiązań i mrugnięć w stronę "Nowej Nadziei". Więc jak można twierdzić, że ten film nie jest nastawiony na widza Star Wars?
Scenariusz jest faktycznie okrojony, na wiele pytań nie ma odpowiedzi, czasem jakiś wątek rozwija się zbyt szybko, a Rey zbyt szybko nabrała tak świetnych umiejętności. Tu zgoda. Film powinien trwać dłużej, żeby więcej wątków zostało lepiej rozwiniętych, a więcej rzeczy wyjaśnionych. Momentami upchnięto zbyt dużo akcji, a zbyt mało rozwoju i wyjaśnień. Jednak mimo to, ogólnie film jest dobry.
Przesadzasz. Ogólnie można powiedzieć, że to godna kontynuacja starej trylogii. Wciągająca fabuła, która od początku do końca filmu zmierza w jednym, jasno określonym kierunku, dobre dialogi, sporo scen walk, bitew powietrznych, dramatyzmu, napięcia, humoru i jedna naprawdę wstrząsająca scena, w którą początkowo nie chce się wierzyć. W ok. 10 momentach film wyraźnie puszcza oko do "Nowej Nadziei" i "Powrotu Jedi". A gdy film się kończy, chciałoby się dalej oglądać, zobaczyć dalszy ciąg.
Jedyne, do czego można mieć zastrzeżenia i co się może nie podobać, to chwilami zbyt dosłowne kopiowanie motywów i rozwiązań z "Nowej Nadziei" i "Powrotu Jedi", superbroń Impe... znaczy, Najwyższego Porządku, brak potęgi Kylo Rena takiej jak u Vadera oraz wygląd głównego czarnego charakteru. Chociaż może ta słabość Kylo wynika z tego, że jeszcze nie ukończył szkolenia.
Słuchając dwóch czy trzech krótkich wypowiedzi postaci przez moment można mieć wrażenie, że ogląda się parodię "Gwiezdnych Wojen", na szczęście nie psuje to ogólnego tonu ani obrazu.
Najwyższy rangą czarny charakter, Snoke, wyglądający jak skrzyżowanie Golluma z olbrzymim orkiem wygląda dość groteskowo. Baza Starkiller to bardziej nakoksowana wersja Gwiazdy Śmierci, z tym że oprócz superlasera posiada jakiś gigantyczny odkurzacz napędzany czarną dziurą, skoro ma moc pochłaniania gwiazd i jest zasilana ich energią. Trochę z tym przesadzili.
Przekazanie na początku filmu kluczowych dla Rebelii danych robotowi, schwytanie tego kto to zrobił przez Imp... Najwyższy Porządek i przesłuchanie, oraz ważne dla Rebelii zadanie zniszczenia najbardziej śmiercionośnej broni Imperium... Najwyższego Porządku poprzez atak myśliwców jest właśnie tym wspomnianym zbyt dosłownym kopiowaniem motywów i rozwiązań ze starej trylogii. Nie wspominając o Kylo Renie na czele oddziału szturmowców i kantynie jak z Mos Eisley.
Chociaż przyznam, że tekst "Macie tu jakąś zgniatarkę śmieci?" mi się spodobał.
Może i masz rację. Ale od ostatniej części minęło 10 lat, teraz od dłuższego czasu ten film był tak pompowany, poszedłem tam z dużymi nadziejami. I przez pierwszą połowę filmu byłem zadowolony, ale niestety w drugiej zawiodły te rzeczy o których sam wspomniałeś i myślę, że w moim przypadku to zdecydowało o tym, że cały film odczułem dość "gorzko"
Ty chyba nigdy nie oglądałeś filmu z wciągającą fabułą, SW PM nie ma żadnej fabuły, a scenariusz powstał zapewne po między popijaniem herbaty i zajadaniem krakersów. Wszystko co mogło być ciekawe zostało pominięte, równie dobrze film mógł być teledyskiem, bo od akcji do akcji bez fabuły. Ogólnie jakbyśmy mieli czasy kina niemego to równie dobrze niczego byśmy nie stracili.
Może podasz jakieś konkrety? Co mogło być ciekawe, a co zostało pominięte. Herbata i krakersy nie są konkretami w ocenie filmu. :)
A fabuła jest jasna: Luke zaginął, a robot ma mapę, która umożliwi znalezienie go, więc Rebelia musi zdobyć mapę, a Luke musi się znaleźć. Przy okazji trzeba też walczyć z Impe... Najwyższym Porządkiem.
Kolejny no-life, któremu nic w życiu nie pasuje i narzeka. Po prostu Polak do kości
Takim tokiem rozumowania to każda kolejna część jest powtórzeniem tudzież plagiatem kolejnej, ponieważ są miecze świetlne i latają statki, które strzelają laserami w kosmosie. Gwiazda śmierci była w 4 części - więc 6 to plagiat! Wszystkie to plagiat. Sithowie byli w 6 części - więc wszystko późniejsze leci unieważnione na śmietnik i absolutnie żadnego znaczenia nie ma aktorstwo, czy jest przekonujące, czy grają amatorzy, czy wielkie postacie jak Christopher Lee, swoją drogą o imponującym życiorysie poza kinem (nerdów nie muszę odsyłać do interetu bo przebywają w nim za nadto), nie liczy się muzyka bo po co, ani też na ile prawdziwa scenografia dominuje nad pokojem z zielonym tłem a mimo to robi wrażenie, nie mają znaczenia krajobrazy w plenerze przemawiające do poczucia estetyki bo ojejku, na śmierć nas twórcy obrazili bo coś przypomina poprzednie części - jak tak można! JJ Abrams to żaden reżyser!!!111!!!!!1jedenjeden
Luke zaś też moc znał tylko z opowiadania a wysadził gwiazdę śmierci, szkolenie Jedi w starej Republice trwało latami od dzieciństwa, Palpatine szkolenie Sitha przechodził dziesięciolecia ale Luke po paru szkoleniach u Yody i machaniu mieczem Obi Wana pokonał Vadera i nie uległ pokusie ciemnej strony, podczas gdy "wybraniec" Vader został Sithem bo miał złe sny i umarła mu matka - Luke też widział śmierć Obi Wana, Leia była świadkiem wysadzenia jej rodzinnej planety, ale co tam - Rey pokonała Kylo Rena. Ignorancja. Tym sposobem kolejny punkt zaorany.
Abstrahując od wypowiedzi przykro też słuchać opinii nacjoidiotów, do których nie warto się odnosić w internecie żeby ich nie pozycjonować (ta wypowiedź jest jednak na nieco wyższym poziomie). Wiecie dlaczego w filmie pojawił się murzyn i kobieta? Nie, nie przez poprawność polityczną - BO ISTNIEJĄ!!! Pominę fakt, że film jest apolityczny, nie ma żadnego political fiction jak w trylogii 1-3 Lucasa gdzie większość czasu to dialogi o demokracji albo obrady w senacie. Tutaj jest klasyczna walka dobra ze złem, zwrot w kierunku starej trylogii, jedyne ślady jakichś odniesień to podobizny Porządku do Nazistów (przemówienie krzykliwego wariata i gest słuchających oddziałów szturmowców zbliżony do Sieg Heil, scenka trwa krócej niż minutę).
Reasumując film jest totalny pod względem: wspomnianych efektów, które są widowiskowe bez przewagi "kreskówkowych" szturmowców, statków, pomieszczeń, plenerów i wszystkiego jak w "Ataku Klonów" prawie w całości nakręconego w jednym pokoju; aktorstwa (początkujący aktorzy spisali się na medal, nie można powiedzieć o nich złego slowa), czarnego charakteru, który jest całkiem parszywy nawet z wyglądu pod maską; złożonej, wielowątkowej, dynamicznej akcji bez niepotrzebnych dłużyzn ale i też usilnego nacisku na ekran zalany strzelającymi światełkami o wszystkich kolorach (znowu "Atak Klonów" i może i "Avatar", ten "rewolucyjny" jak taniec mongolski), scenerii przywołującej na myśl "Władcę Pieścieni" (końcówka), jest troszkę więcej przemocy niż bajki, brak też sztywnie zainscenizowanej choreografii walki na miecze świetlne, smaczkiem jest też humor na wyższym poziomie niż Jar-Jar, który włazi w kupę i mówi o kupie żeby rozbawić 3-latka. 9/10 wydaje się obiektywną oceną.
A propo: czy ten krzykliwy wariat, który przemawiał do szturmowców na temat Republiki wspierającej Rebelię, i który kazał zniszczyć planetę będącą siedzibą Rebelii, zginął podczas niszczenia Bazy Starkiller, czy się uratował? Bo nie odnotowałem jego losu.
Nie chcę pisać o tym czy się film podobał czy nie, czy śmierć Hana była śmieszna czy nie, a dlaczego Finn i Rey - "żółtodzioby" pokonali "PRAWIE mistrza" Jedi - ( swoją drogą gdzieś przeczytałem nawet takie opinie, że profanacja! - były jakby nie patrząc szturmowiec kręci mieczem jak sam Luke albo Anakin! - i do tego czarny! - ah ta POLSKA!). Nie chce oceniać i hejtować , bo ogólnie zanim się film ukazał już wylało się tyle jadu - a ile się teraz wyleje strach pomyśleć!. A poza tym ludzi wielkie gów...no obchodzi co kto myśli i jaki film uważa za wspaniały a jaki za shit! - NO NIE WLICZAJĄC przysłowiowych TROLI i innych zwierząt:).
BYŁEM WIDZIAŁEM i tylko daję tyle ile daję a bo:
1. PACHNIE STARĄ DOBRĄ TRYLOGIĄ
2.Dobre proste efekty specjalne - takie jak w starych SW
3. Łezka się w oku kręci widząc Hana i Chewie w Sokole
4. Dlaczego scenarzyści uśmiercili Hana? w końcu postać ikoniczna i Ford naprawdę daję radę i wiele jeszcze by wniósł do kolejnych części! ( ponoć sam poprosił o uśmiercenie postaci Solo)
5. I CO MI PRZESZKADZA - tak , powielenie pomysłu z gwiazdą śmierci - ale o ile Stacja bojowa, z mega potężnym laserem , samowystarczalna i mająca własny napęd oraz mogąca zniszczyć całą planetę jest do zaakceptowania - w końcu to STAR WARS ale PLANETA WYSYSAJĄCA GWIAZDĘ!!! i to zdolna jak mniemam przemieszczać się w przestrzeni ...( w końcu niszczy planetę aby później znów się naładować wysysa kolejną gwiazdę - apropo może błąd w tłumaczeniu ale pada słowo SŁOŃCĘ - KURDĘ NO TU JUŻ PRZEGINKA!!!) - no to już lekka przesada nawet jak na SF!. SKORO JESTEŚMY w uniwersum STAR WARS i używamy w filmach jak i książkach pojęć z astronomii i astrofizyki - Planeta, układ planetarny , galaktyka, gwiazda itp. NO TO WYSSANIE GWIAZDY PRZEZ PLANETĘ ( pomijając super broń) zwyczajnie tą planetę by zniszczyło!.
I NA KONIEC
Wszystkie znaki na niebie i w kosmosie wskazują że Rey jest córką Luka lub chociaż bardzo z nim spokrewnioną - pamiętacie trailer o tekst o silnej w rodzinie mocy?
Ale zachodzi zasadnicze pytanie - NO DO CHOLERY LUK! Z KIM??
A zaraz się okaże że finn to zaginiony syn LANDO.....hahha!:)
NO ALE MOŻE SIĘ CZEPIAM!!.... w końcu to tylko film.......uuuu pozdrawiam hejterków i trolusiów:)...i niech MOC BĘDZIE... z NAMI!!!
Czasami wydaje mi się, że oglądam jakieś inne wersje filmowe niż co po niektórzy. Gdzie Ty widziałeś że czarny machał mieczem wykwitnie? On był za przeproszeniem obsrany niczym separatyści na Mustafar kiedy Anakin robił z nich papkę.
Jego ruchy mieczem były co najmniej przypadkowe, radzę jeszcze raz obejrzeć film. Określiłbym to tak, uderzał wszędzie tylko nie w Kylo.
NIE NAPISAŁEM ŻE WIDZIAŁEM, TYLKO ŻE PRZECZYTAŁEM inną opinię ! a to chyba jest lekka różnica.....RADZĘ LEPIEJ CZYTAĆ
Całkowicie się zgadzam!
Kiedy zobaczyłem, że na plakacie pojawia się death (tym razem) planet, obudziła się pewna forma instynktu samozachowawczego - czy dać się wykorzystać na 25zł za bilet, czy jednak nie iść? Poszedłem. Pożałowałem.
Dostajemy znów TĘ SAMĄ fabułę: Droid ucieka na nieprzyjazną życiu planetę, spotyka kogoś zupełnie niewinnego (aczkolwiek obarczonego mocą), nagle ta osoba (z droidem) zostaje przechwycona, później uwolniona dostaje się do tych dobrych, gdzie okazuje się, że czai się wielkie niebezpieczeństwo! Co dzieje się dalej? Dobrzy ludzie pokonują broń złych, wszyscy się cieszą, ale główne złe persony uciekają zawczasu do głównego mistrza, masterminda zła.
Mając 32 lata czasu, mając doświadczenie filmowe, Abbrams jak i pozostali producenci/scenarzyści, nie powinni dopuścić do realizacji scenariusza w takiej formie.
Dlaczego też mamy te same lokalizacje na innych planetach? Planeta śmierci - a Hoth, Jakku a Tattooine. Obstawiam, że kolejne części zaserwują nam okaleczenie Rey na planecie-magmie, by tradycji stało się zadość.
Dlaczego New Order przez kilkanaście lat nie mógł wyśledzić lokalizacji Rebeliantów (dlaczego Kylo Ren tego nie wychwycił tej informacji od Poe?), skoro okazują się być tak blisko głównych planet republiki (scena z widocznymi zniszczeniami na niebie, po użyciu broni galaktycznego zasięgu).
Pomijam fakt, że skoro planeta zasila się słońcem (które w końcu zostanie wyssane do końca) - sama siebie skazuje na zagładę. Chyba, że chcesz szukać pokrętnych argumentów, że jednak przetrwa przy odpowiednio długiej osi czasu, by bronić tak poronionego pomysłu. Nie wspomnę już, że skoro jedna planeta magazynuje energię, która pozwala na doszczętne stopienie czterech innych, będących kilka lat świetlnych dalej.. to jest to tragikomiczne. Nie stopi się sama? Z jaką prędkością w ogóle musi lecieć ten death ray? (przypominam, że Wookie, Solo i Finn użyli napędu o prędkości światła, lecąc przez kilkanaście sekund, by dostać się na tę planetę z bazy rebeliantów.)
Postaci też prezentują kilka mocnych niespójności i/lub tragikomiczności.
Finn - szturmowiec, który twierdzi, że podczas swojej pierwszej misji (którą widzimy w filmie) zdecydował się, po jakiej stronie stoi, czego skutkiem była dezercja. Później w filmie opowiada, że New Order prowadzi rzeź, relacjonuje ów makabrę z pozycji świadka (więc już wcześniej był na misji...?). Ostatecznie, okazuje się, że był sanitariuszem w oscylatorze na planecie śmierci. Kim w końcu był/jest Finn? Jedno jest pewne; gra aktorska Johna Boyegi do najlepszych nie należała. Finn mógł też mieć dobrą, pewną śmierć (po walce z Kylo) - moje, disneyowskie niedoczekanie.
Rey - jedyne, co mi nie pasuje to wydłużanie scen, w których się znajdowała. 3 razy (tak, 3 razy) stawiano ją w sytuacji, w której po uprzednim zbudowaniu napięcia... nic.. się.. przez.. 10... sekund... nie... dzieje. Co staje się trochę.. niezręczne? Mówię o "zamrożeniu" podczas scen z Kylo, a ostatecznie z mistrzem Jedi na odludnionej planecie. On patrzy, ona patrzy, on patrzy, ona patrzy. I nic. Aktorsko bardzo się broni, utalentowana osoba.
Luke - jak zapewne pamiętamy z poprzednich części, ból, rozpacz i gniew prowadzą na ciemną stronę mocy. Dlaczego Luke szuka izolacji? Dla odnalezienia pierwszej świątyni Jedi, ale też (o czym mówi Leia i Han), z powodu >wyrzutów sumienia, poczucia winy, żalu<. To dość mocna niespójność, która nie powinna się tu pojawić, zwłaszcza u mistrza Jedi, który zdaje sobie sprawę, jak toksyczne okazują się takie emocje.
O co w końcu chodzi z Kylo? Z filmu dowiadujemy się, że został utalentowanym mistrzem Luke'a, ale wszystko zniweczył przechodząc na ciemną stronę mocy ("chcąc być silnym jak Vader" "ma w sobie za dużo z Vadera"), zabijając pozostałych adeptów i uciekając od rodziny. Później twierdzi, że uciekł jak swój ojciec, Han. Han z kolei twierdzi, że uciekł po tragicznym incydencie ze szkołą Jedi. To jak w końcu było?
Film - przecząc recenzjom filmwebu - wcale nie jest dynamiczny. Niektóre sceny zdychają swoją przewidywalnością, swoją pompatycznością (scena Solo i Kylo, kiedy pada na nich łuna światła, która potem zanika). Od samego Solo też już nie trąci zadziornością czy energią, wręcz przeciwnie - jego zmęczenie wylewa się z ekranu i drażni widza. Za dużo uproszczeń scenariuszowych, zbyt naiwnie.
NO pomysł z tym przetrwaniem planety nie może się obronić choćby największy fanboj Star Warsów rozdarł szaty na ołtarzu WYŻSZOŚCI GW nad innymi filmami! - PLANETY KRĄŻĄ WOKÓŁ GWIAZD dzięki potężnej sile grawitacji i oddziaływania ciał względem siebie. Poruszają się po orbitach z mniejszym lub większym odchyleniem od normy - często stale oddalając się od siebie - jak w przypadku naszego Księżyca - 4 cm na rok!, lub stale przybliżając - jak niektóre Księżyce Jowiszowe ale na WIELKIE I MAŁE MIDICHLORIANY! - PLANETY NIE PODRÓZUJĄ OD UKŁADU GWIEZDNEGO DO UKŁADU GWIEZDNEGO I NIE WYSYSAJĄ GWIAZD! a i jeszcze jedno - SŁOŃCE to Gwiazda - naszego układu - TAK SIĘ NAZYWA - Inne gwiazdy nie nazywają się SŁOŃCE! nawet w uniwersum Gwiezdnych Wojen ! ( POE krzyczy w pewnym fragmencie o wysysaniu SŁOŃCA!)
A tak na marginesie - czy scenariusza nie pisał ten sam koleś co do Imperium Kontratakuję?
poza tym zgadzam się z Tobą że Ren ma strasznie porąbany życiorys a Finn jest kiepski i jako postać i jako aktor - Boyega!
Haha, ale gafa z mojej strony z tym słońcem - ot takie przyzwyczajenie. Dodałeś mi jednej szczypty soli więcej do krytyki tego durnego pomysłu z wysysaniem GWIAZDY :D
Gdy oglądałem gigantyczną superbroń Imperium... znaczy, Najwyższego Porządku, to przyszło mi na myśl, że skoro nie tylko niszczy planety na znacznie większą odległość niż Gwiazda Śmierci, ale i zasysa gwiazdy, to musi mieć w środku jakiś gigantyczny odkurzacz napędzany czarną dziurą. :)) Bo tylko czarna dziura może wciągnąć gwiazdę. To faktycznie było przegięcie. Tak jak przegięciem była tak długa i niemal równa walka Finna z Renem.
Momentami scenariusz owszem, wtórny, tak jak w "Powrocie Jedi" zbudowano drugą Gwiazdę Śmierci, którą też trzeba było zniszczyć. Ale wątek, w którym Finn pomógł uciec Poe, naprawdę mi się spodobał. A Rey to ostra laska, jak amazonka - od razu ją polubiłem.
Zauważ, że o ile fabuła "Nowej Nadziei" od początku do końca zmierza do zniszczenia Gwiazdy Śmierci. Widz wie to od momentu przeczytania napisów początkowych. Natomiast fabuła "Przebudzenia Mocy" od początku do końca zmierza do odszukania zaginionego Luke'a. Wszystko do tego prowadzi. Fabuła jest więc spójna. W "Przebudzeniu Mocy" zniszczenie superbroni Impe... Najwyższego Porządku nie jest głównym celem, jak w "Nowej Nadziei", a celem drugorzędnym.
Przy okazji: nie "New Order", tylko "First Order". Pomijam fakt, że polskie tłumaczenie dialogów i nazw własnych w tym filmie jest mocno niedokładne i można było je zrobić lepiej. Kilkadziesiąt razy przyłapałem polski przekład dialogów na nieścisłościach, czasem nawet na zmienianiu sensu wypowiadanych kwestii.
Finn pewnie podczas tej misji, o której opowiadał, był sanitariuszem, a dopiero później został skierowany na misję na Jakku w charakterze żandarma.
Luke chciał znaleźć Świątynię Jedi i to było jego celem, a jednocześnie czuł wyrzuty sumienia, żal i poczucie winy. Więc pewnie przy okazji próbował się tam wyciszyć i odnaleźć spokój i harmonię ducha.
BTW: nastąpiła jakaś dziwna zmiana na gustomierzu Filmwebu: jeszcze 2 dni temu wskazywało, że ten film jest w 54% w moim guście, a teraz że w 87% w moim guście. :) Mimo że w międzyczasie nie oceniałem żadnych innych filmów.
Co racja to racja - First Order :)
Prolog prologiem; w tej części poznajemy cel rebeliantów (i jego realizację; poszukiwanie mapy i jej bezpieczny transport do bazy, szukanie Luke'a) - jednak w moim odczuciu wątek ten pomimo swej obecności, coraz bardziej się rozmywał na rzecz wspomnianej broni wielkiej siły rażenia. Tak więc trzymam się tego, że mamy tutaj do czynienia ze swoistą repetą; brakiem zaskoczenia - jak żart opowiedziany przy piwie po raz trzeci. Niemniej jednak - czego nie dodałem wcześniej - wizualnie promień śmierci wypadał pięknie. Od widoku na horyzoncie (czerwona, rozmyta łuna) czy rzucaniu poświaty w kokpicie krążownika (na masce Kylo).
Nadal uważam, że Finn i jego historia jest naciągana, niespójna. Może, gdyby w jego przypadku wystąpiło tak wyraźne "obudzenie mocy", jak u Rey, łatwiej byłoby mi tę przemianę zaakceptować. Z tą przemianą jednak jest tak, że sami musimy taki margines tolerancji sobie założyć, gdyż Finn nie przejawia żadnych wyraźnych (oprócz strzelania laserem w wystawione cele) talentów dzięki obecności mocy (tak jak Rey, u której intuicja, przeczucia i jakaś forma instynktu nagle zaczynają nabierać siły).
Co do Luke - pytaniem jest, jak długo trwało to szukanie spokoju? Z relacji bohaterów ciężko jednoznacznie to wyciągnąć. Leia mówi, że było to wtedy, kiedy oddała syna na szkolenie (jeśli trzymano się tradycji Jedi, było to bardzo wcześnie, co daje nam +/- 25 lat), Han mówi o nim jak o kimś z dalekiej przeszłości (30+ lat), w opinii Rey był już legendą, a Maz nie daje jednoznacznych wskazówek. Ile lat mija od zdrady Kylo? Albo tego nie zarejestrowałem, albo tego nie ma. Wydaje mi się, że gdyby dać tu Yodę, potępiałby nawet i jedną minutę żalu i braku spokoju ducha (;
Nie jest tak, że siedzę na seansie z notesem i czepiam się wszystkiego, co popadnie, ale bardzo cenię sobie spójność scenariusza - zwłaszcza, kiedy do dyspozycji było wiele środków i czasu, a twórcy to doświadczeni ludzie.
Tez uwazam ze ta czesc jest zenujaca kilka fajnych elementow np nowy robot ale cala fabula kiepska slabe teksty niektore mialy byc smieszne a byly dretwe co do tego calego ren to tez smiech vadera to wszyscy sie bali i budzil postrach a temu jakis porucznik czy kto to tam byl pyskowal. Do tego ciekaw jestem jakim cudem udalo by im sie zbudowac taka wielka gwiazde smierci kiedy przegrali wojne a samo jej rozwalenie bylo poprosty zalosne efekty fajne i tyle
Śmierć Hana była tragicznie poważnie pokazana i nikt normalny kto jest emocjonalnie dojrzały nie śmiałby się podczas tej ciszy. Nienawidzę Abramsa za to co zrobił z ikoną Gwiezndych Wojen, ale zrobił to w świetnym stylu. Solo czuł, że nie da rady przekonać Kyle do zmiany stron,a mimo to podjął próbę. Super scena.
Walka z Rey była świetna. Kyle dopiero co zamordował ojca więc nie był w pełni skoncentrowany, jego baza była zniszczona, on postrzelony. Nie oglądałeś chyba tego filmu facet.
Przyznaje, że jak dowiedziałem się przed filmem, że Solo zginie (niestety nie zdołałem się tego ustrzec), to spodziewałem się jakiejś kichy, ale nie. Ku mojemu zaskoczeniu, ta scena była świetna i świetnie zagrana, bez zbędnej pompatyczności. Tak jak wskazałeś Abrams zabił legendę, ale w naprawdę świetnym stylu i mimo swoich niedociągnięć, scena śmierci Hana do nich nie należy, wręcz przeciwnie jest jedną z lepszych scen. Swoją drogą Driver też nieźle odegrał niezrównoważonego psychopatę, wbrew większości opinii tutaj.
Kylo Ren zagrał super swoją rolę :D Jak przeczytałem, nagłówki na filmwebie o żartach, żarcikach w Star Warsach to trochę zwątpiłem bo jest jakaś tendencja by z powaznych filmów, podchodzących pod thrillery robić komedie (Gwiezdne Wojny to może nei thriller, ale wiadomo o co mi chodzi), co niszczy klimat, ale tutaj...Kylo Ren zachowywał się jak psychol z Piły. Cisza pomiędzy jego kwestiami a osobami przez niego przesłuchiwanymi w połączeniu ze zmienionym głosem była po prostu świetna. Czuć było, że jako zły bohater nie żartuje i wszystko jest możliwe jeśli coś mu się nie spodoba. Perfecto :)
Dokładnie, i jego szaleństwo moim zdaniem też ma swoje podstawy. To wreszcie modelowy przykład osobnika przechodzącego na ciemną stronę i niezrównoważenia która dzieje się w jego głowie. Świetnie pokazuje do jakiego szaleństwa ona doprowadza. Kylo, to taki "Anakin bez Obi-Wana", bo przecież młody Vader też miał szaleństwo w oczach, wszystkich nienawidził i chciał pozabijać (vide Atak Klonów), ale jego szaleńcze zapędy temperowała Padme, Zakon i Obi-Wan, natomiast Kylo jest samotny, butny, pewny siebie, słaby, ale przekonany o swojej wyższości i dlatego ponosi porażki prawie od samego początku do końca. Ale ma to swoje uzasadnienie.
Bardzo fajnie to napisałeś. Każdy kto stawia grę Kyla w negatywnym świetle nie jest świadomy położenia w jakim się ten młody chłopak znajduje. Każdy hater powinien przeczytać Twój post, może wtedy nie byłoby tyle głupot wypisywanych przez ludzi nie potrafiących wyczuć problemów i świata w jakim znajduje się dana postać. Kylo Ren to godny następca Vadera :) boże muszę znowu obejrzeć ten film :D
Są jasne nawiązania do zachowań Anakina w zachowaniu Kylo. Utwór "Torn apart", który jest grany podczas sceny z Hanem ma w sposobie "Anakin's dark deeds", a kiedy Kylo Ren wrzeszczy do Rey "TRAITOR!!" to całkowicie mi się skojarzyło z tym jak Anakin krzyczyał do Padme "LIAR!!!"
Ja też nie mam zielonego pojęcia, co takiego "śmiesznego" było w śmierci Hana. Mówienie, że ktoś się z tego śmiał na sali jest równie głupie co ta brednia napisana na forum przez tego nieudacznika - ja pamiętam, że u mnie było inaczej, sala zamarła od nagłego huknięcia mieczem i dramatycznego zwrotu akcji chociaż wiadomo było przed premierą że Han zginie i żeby nie było że mam ból d*py dodam uśmieszek ;)
Wytłumaczy mi ktoś jak można przegrać z z Rey na miecze świetlne będąc szkolonym przez Luka tyle lat? (To był 1 raz Rey z mieczem świetlnym, może machała swoim patyczkiem wcześniej no ale bez przesady).
Bo to że został "zraniony" w ogóle go nie tłumaczy...
Myślę, że to ten moment kiedy dostała "kopa" na skraju przepaści, przeważył. Ren był niestety niedouczony i miał się za nie wiadomo kogo, a jak łatwo było go "pokonać" Rey, widać było chociażby w scenie przesłuchania, gdzie Kylo silił się na wyciągnięcie informacji, a ona nie dość, że się oparła to wyciągnęła coś z niego. Kylo był słaby, miał masę niepowodzeń i nie mógł się z tym pogodzić (obwiniał o to Hana). Przypuszczam, że mimo szkolenia przez Luke'a mógł olewać jego nauki. Maska i miecz potężnym nikogo nie czyni ;)
No to w takim razie zatrzymacie pocisku jest lekka przesadą bo jak dla mnie to nie lada wyczyn.
Z filmu wynika, że Kylo Ren potrafi zabijać tylko postacie które się nie bronią i do tego potrzebuje pomocy (Hana Solo). ^_^
Bardzo słaba kontynuacja GW. Mnóstwo błędów i naiwności w fabule. Płytkie postacie a Finn to porażka. Takie 6 z minusem. Nic nie dorówna starej trylogii, to niedoścignione mistrzostwo.
Mam takie samo odczucie jak KMC. Żałuję, że robiłam sobie tak wielkie nadzieje co do tego filmu bo rozczarowanie było gorzkie. Przypominam sobie wszystkie poprzednie walki: Qui Gon , Obi Wan - Darth Maul , kolejny Obi Wan - Anakin , Luke - Darth Vader, wspaniałe sceny walki i muzyka.. zawsze mam gęsią skórkę gdy to oglądam. Nie było ani jednej sceny w PM ,która wywołałaby u mnie choćby minimum takich emocji, a dodam iż to była jedyna część, którą widziałam w kinie.
Z nowych postaci broni się Rey , chociaż myślę, że szykuje nam się poprawnie polityczny romans :)
to samo u mnie, jak dla mnie brakowało klimatu z poprzednich części. Niby to takie odświeżone, efekciarskie. Jak dla mnie bez pomysłu i na siłę zrobione. srutututu tempo tempo i po filmie
słabo oglądasz i mało myślisz....skąd wiesz, że nigdy miecza w ręku nie miała.....??? ona tak samo jak Ren była już szkolona...potrafi pilotować, walczyć i używać Mocy...będąc kilka lat na pustyni straciła pamięć i dopiero jej pierwszy kontakt z mieczem pokazuje, że budzą się wspomnienia....może warto obejrzeć raz jeszcze, tym razem dokładniej....
prędzej czy później będzie miała w ręku "miecz" finna a potem będą bliźniaki, czy jednak nie pojadą całkowicie copy paste.
Zgadzam się z tobą w 100%, ale będę jeszcze bardziej surowy dla tej szmiry co ją w kinie zobaczyłem. Nie ma w tym filmie żadnych Gwiezdnych Wojen, nie jest to żadna kontynuacja, nic tu się kupy nie trzyma. Film ten nie jest w najmniejszym stopniu oryginalny, to zwykłe sprzedanie tego co już było - zostało to tylko ubrane w piękne słowa jak "hołd dla sagi", że film jest "pomostem", "inspiracją", a ludzie to łykają i się jarają, że film ma charakter poprzednich części - bo to jest ten sam film... Nigdy nie sądziłem, że będę w stanie tak powiedzieć o Gwiezdnych Wojnach, ale niestety ten film jest nic nie wart dla fana. Może dzieciaki, które dowiedziały się o SW, gdy ogłoszono premierę i na Disney Channel puszczono Rebeliantów będą się cieszyć. Może ktoś kto nie jest do Gwiezdnych Wojen przywiązany, i jest to dla niego zwykły film, jak każdy inny. Ale dla mnie, kogoś dla kogo SW to coś więcej niż tylko film, episod VII jest obrazą dla Universum.
Mam taki same głębokie mniemanie o gwiezdnej sadze jednak moja opinia o najnowszej części jest diametralnie inna. ;)
Obraza dla Uniwersum ? Lecz się człowieku !
Ten film ma więcej szacunku do tego uniwersum niż jakakolwiek część nowej trylogii ty pieprzony Hejterze !!
książek się nie czytało to się gada głupoty, ten film jest żenująco słaby i to głownie : a) scenariusz, b) postacie, Disney to wielka korporacja która wyciśnie z tej marki wszystko co się da nie patrząc na efekt końcowy. Poziom tego filmu to mniej więcej Mortal Kobat III, a potem będą seriale na Polsacie :)
Nie trzeba czytać książek żeby być fanem i zauważyć że Ludzik18_filmweb zwyczajnie posunął sie za daleko, ja osobiście cieszę się że nie czytałem nic EU przynajmniej nie muszę jęczeć tak jak wy
to nie chodzi o jęki, tylko o to że mając taką bazę (te książki są od lat i mają swoje oceny), wystarczyło wybrać dowolną np. serię o dzieciach Solo i już było by świetnie, albo X-wing, ale Disney kazał nam oglądać remake + 3 raz gwiazdę śmierci, podobno co roku jakaś wybuchnie. W rogue one scenariusz opiera się na wykradzeniu przez rebeliantów (uwaga, fanfary) planów gwiazdy śmierci :)