Czy jest coś wiadomo, żeby w którejś z części miały pojawić się Nazgule? Teoretycznie trójka z nich powinna zamieszkiwać Dol Guldur, tak więc czy są jakieś szanse, że przy wypędzaniu czarnoksiężnika pojawią się także i one?
raczej tak :) przynajmniej pojawiały się w dodatku do silmarillion w ostatnim rozdziale o pierścieniu władzy :)
To, że były w książce to wiem. Znam prawie na pamięć :) Bardziej chodzi mi o to czy wiadomo czy PJ umieścił je w filmie
A faktycznie, jest taki dziwny pisk, ale musiałam się dobrze wsłuchać :) Podziwiam, że zauważyłeś.
Ja to zauważyłem (pisałem o tym w którymś temacie) i wydaje mi się że to rzeczywiście krzyk Nazgula ; )
No,w moim.Właśnie ty zauważyłeś ten pisk i rzeczywiście całkiem pasuje do Nazgula
Ja obstawiam, że mogą się pojawić, ale dopiero w drugiej części, przy zdobywaniu Dol Guldur. Swoją drogą w Drużynie Pierścienia Gandalf był wyraźnie wstrząśnięty, że ponownie ruszyli w świat. Więc może ich w ogóle nie być. Albo zostaną niby zniszczone (przepędzone) przez Białą Radę w Dol Guldur i stąd konsternacja Gandalfa. To takie gdybanie :)
Ten pisk w drugim trailerze...nie wiem do końca co to jest. Na Nazgula mi nie brzmi, bardziej na ryk paru goblinów. Ale tu też mogę się mylić :)
Mogę się mylić, ale w Dol Guldur chyba nie było goblinów. Cóż mam nadzieję, że się pojawią, chociaż na chwilę. To wyjaśnienie z "chwilowym unieszkodliwieniem" może być dobre. W końcu mieli wcześniej też sporo problemów z Czarnoksiężnikiem z Angmaru i wiedzieli, że nie da się ich tak po prostu wykończyć.
Otóż to. Goblinów może rzeczywiście nie było (chociaż w lochach twierdzy było z pewnością dużo jaskiń, w sam raz dla tego gatunku). Ale równie dobrze mogą to być orkowie.
Bo jeżeli nawet to były Nazgule (tylko 3) to Gandalf powinien sobie z nimi dać radę od ręki (skoro walczył ze wszystkimi na Wichrowym Czubie w książce). A tutaj ucieka.
Dobrze, już to parę razy powiedziałeś. Wszyscy o tym wiemy i bardzo się z tego cieszymy.
Raczej to nie był Nazgul a Nazgule mają tam w jakichś krypach być czy coś takiego pojawić sie pojawią ale kiedy i na ile to nie mam pojęcia.
Trzeba czekać do premiery :) Jak nie pojawią się w tej części, to będziemy prawie pewni, że pojawią się w kolejnej albo wcale.
Zobaczymy, ale zapowiada się ciekawie. Teoretycznie powinien sobie z nimi dać radę bez problemu, ale z drugiej strony przed kilkoma orkami/goblinami też by raczej nie uciekał. Poza tym przebywał tam wtedy Sauron, a upiory były silniejsze w obecności swojego pana.
To fakt. Tylko teraz pytanie dnia - czy Sauron posiadał wtedy materialną postać. Moja teoria jest taka że miał, jednak przegrana (taktyczny odwrót) z Dol Guldur zmusił go do jej porzucenia. Bo nie mógł się ujawnić jako Sauron wobec Białej Rady, więc wolał nosić maskę Czarnoksiężnika.
Cóż, na początku podejrzewano że Dol Guldur jest siedzibą jednego z nazguli, więc mógł przyjąć jakąś fizyczną postać. Na pewno nie tak potężną jak w czasie wojny o pierścień, ale jednak. Z drugiej strony on nigdy nie został pokonany przez Elfów, tylko sam uciekł, a jak wiemy później nie miał już cielesnej powłoki, więc zostaje pytanie, przy jakiej okazji miałby ją stracić. Możliwe, ale to tylko takie moje gdybanie, że w czasie rekreacyjnego pobytu w Dol Guldur posługiwał się kimś takim jak "Usta Saurona" z PK.
Od Bitwy Ostatniego Sojuszu miał 3000 lat na zbieranie sił i szykowanie się na powrót. Jeszcze w międzyczasie Angmar siał ogień na Północy. Czyli Nazgule cały czas działały, będąc żywym (a raczej martwym) dowodem, że żyje też ich Pan. Możliwie, że siedząc w Dol Guldur miał dość czasu i spokoju na stworzenie sobie jakiejś powłoki cielesnej (takiej na wzór Oka w Mordorze). W końcu żadnej niewidzialnej istoty raczej nie określano by mianem Czarnoksiężnika. Chociaż Twój pomysł z "Ustami Saurona" jest również interesujący. W sumie w czasie Wojny o Pierścień był jeszcze potężniejszy, a jednak nie on wyszedł w delegacji przed Czarną Bramę (częściowo ze strachu przed Aragornem na pewno).
Fakt powinnam, użyć nazwy "Bitwa Ostatniego Sojuszu", nie "Bitwa o Pierścień" No wiesz, z drugiej strony utrata ulubionej błyskotki sporo go kosztowała energii. Masz jednak rację, istoty niewidzialnej pewnie nie nazwaliby czarnoksiężnikiem. Swoją drogą, bardzo ciekawa jest angielskie, oryginalne imię czarnoksiężnika, czyli Necromancer. Czyżby świadczyło to, o jakichś nadprogramowych kontaktach z zaświatami?
W Hobbicie Gandalf mówił do Bilba że "A zanim obeszli ją od południa, trafilibyście do kraju Czarnoksiężnika obcującego ze zmarłymi, a nawet tobie,mój drogi Bilbo nie muszę chyba tłumaczyć, co to za typ."
Jak zacytował powyżej Kamil - wygląda na to, że Sauron bawił się w doktora Frankensteina. Może umarli mieli być jakimś dodatkiem do jego armii, lub czymś bardziej wytrzymałym na broń (bardziej niż Orkowie). Choć to też tylko moje domysły.
Jedno trzeba przyznać, będzie się działo. Powiem szczerze, chciałabym zobaczyć nieco więcej takich emanacji mocy zarówno ze strony Saurona jak i posiadaczy 3 pierścieni.
Co do orków, jest to możliwe. W końcu od czasów Morghota trzeba je było trochę udoskonalać, a Saruman nie był jedynym bioinżynierem w okolicy.
Widzę, że oczekujemy tego samego. Fakt, we Władcy było trochę "mocy". Balrog, walka z Sarumanem, rzeka pochłaniająca Upiory...ale to za mało. Żałuję, że nie było starcia Gandalfa z Upiorami na Wichrowym Czubie. Albo jakiejś konkretnej walki z Królem Nazguli u wrót Białego Miasta (mogli tu trochę dorobić...) :D
Mam nadzieję, że w Hobbicie Biała Rada pokaże co potrafi. I bardzo jestem ciekaw, czym nas zaskoczy Radagast. W końcu też Majar i swoją moc ma.
Orkowie częściowo nawet sami się udoskonalali. W Górach Mglistych siedziało ich całe mnóstwo, a każdy inny od drugiego :D Faktem jest, że to Saruman ich kompletnie na Słońce znieczulił.
Ja bym bardziej spodziewała się pokazu ze strony Elfów, ich magia była równie potężna. Co do Majarów, to jak sam wiesz musieli oni zapomnieć o większości swojej dawnej potęgi, w końcu nikt nie chciał powtórki z rozrywki z Sauronem w roli głównej.
Ach ta walka u bram Minas Tirith, chyba jedyna scena za którą nie przepadam. No bo jak ktoś, kto tak gładko (no dobrze, może z pewnymi problemami natury technicznej, ale jednak) załatwił Balroga nawet nie podjął walki z Królem Upiorów. Byłam wtedy strasznie rozczarowana. Mam nadzieję, że teraz będzie lepiej :)
W końcu na zdobycie Dol Guldur potrzeba będzie czegoś więcej niż łuków elfów. Magia będzie niezbędna...duuuuużo magii.
Fakt, Gandalf nie podjął walki. Mógł go przepędzić, pokonać (tylko nie zabić). Chociaż moc miał większą bez wątpienia. W końcu Valarowie (lub sam Eru) mianowali go level up i wysłali jako Białego do zakończenia misji. Więc chyba wtedy już sobie przypomniał część tej mocy jaką posiadał na Zachodzie.
Bez wątpienia będzie co oglądać :)
Mam taką nadzieję, marzy mi się, żeby zdobywanie Dol Guldur było jednym z najjaśniejszych punktów trylogii. W końcu, trzeba pokazać, że te pierścienie to nie tylko ozdóbki. Tak swoją drogą, do jakiego kina się kolega wybiera?
Łódź, potem Konin jeszcze :D Takiego filmu sobie nie odmówię obejrzeć kilka razy. A koleżanka ?
Trójka będzie sadzić czary mocą pierścieni pod samym nosem Sarumana, który nawet nie może ich ujrzeć (a bardzo chciałby je mieć) :D
Taki duży chłopiec powinien mieć świadomość że nie zawsze dostaje się to, czego się chce. Choć przyznaję, musiało być to dla niego niezwykle frustrujące.
Imax Warszawa na premierę, a później Bydgoszcz, pewnie kilka razy :)
Zazdroszczę Wawy, byłem tam w IMAX-ie raz i robi wrażenie. Ale Łódzkie CC niewiele gorsze (ach ten lokalny patriotyzm) :D
Dla mnie będzie frustrująca śmierć Thorina w trzeciej części...kiedy już połączy go z Biblem taka przyjaźń (z kryzysem) i nagle się zakończy tak brutalnie...ech :(
Thorin Kili, Fili... Trzecia część będzie generalnie ciężka emocjonalnie. Ale na trzecią część wybieram się na londyńską premierę. Tego w życiu nie odpuszczę! :)
Ja mieszkam niedaleko Wawy więc mam tam praktycznie najbliżej. A że w BDG studiuję, to i tam się wybiorę. W końcu trzeba edukować znajomych :D
A jak. Niech ludzie wiedzą co dobre. Bo u nas bez dobrej reklamy ciężko ludzi do kina wywlec...niestety.
Chętnie bym zobaczył finał w Londynie...ale trzeba będzie być szybkim w klepaniu biletów :)
Jak się człowiek postara, to da się zaklepać. A że premiera 3 części wypada w lipcu, to przynajmniej nie będzie poroblemów z wyjazdem :)
Oj trzeba, niektórych trzeba niemal siłą zaciągać, a później się dziwią, jaki dobry film by ominęli. Ale tak jest ze wszystkim, muzyka, książki, seriale, filmy. Wszystko trzeba niemal pod nos podetknąć.
Fakt, idealny okres wakacyjny na wyjazd do kina. Ja bym przy okazji zahaczył o parę innych atrakcji. Muzeum Figur Woskowych i Muzeum Narodowe w pierwszej kolejności :D Ostatecznie jeszcze świat HP.
Niestety. Prawda jest taka, że niewiele osób czytało np. Wiedźmina - jedynie grało w grę. Dobre i to. Chociaż to chyba najlepsza saga fantazy, jaką mogą się Polacy pochwalić na świecie moim zdaniem.
Och jak do Londynu, to co najmniej na tydzień. Jest zbyt wiele rzeczy do zobaczenia, by być tam tylko na weekend. Ja oprócz tych przez ciebie wymienionych musiałabym iść na przynajmniej jedno z przedstawień na West Endzie.
Czytanie generalnie kuleje. A Wiedźmin, no cóż ma swoje wzloty i upadki (w zależności w jakim stanie był podczas pisania pan autor), choć generalnie czyta się bardzo dobrze. Chodzą plotki że Sapkowski dość poważnie rozmawia z Warnerem.
Byłoby czymś cudownym zobaczyć kiedyś Wiedźmina zrobionego przez kogoś z trójki Jackson, Cameron, Spielberg
Wiedźmin to skarbnica akcji, przygód, magii i genialnych postaci (ach ten Jaskier...). Gdyby tak ktoś w USA się tym zainteresował...wyszedłby konkretny serial na miarę Gry o Tron.
Teatr londyński jest świetny, choć jak go znam jedynie z wersji telewizyjnych. Kiedyś udało mi się ściągnąć trochę sztuk szekspirowskich w wykonaniu tych największych z wielkich...Hopkinsa, Hoskinsa...moc. Liczę, że kiedyś obejrzę jeszcze Otella w jakimś porządnym, czysto angielskim wydaniu. Albo sztukę Kennetha Branagha. Toż to ponoć złote dziecko sceny londyńskiej :)
Ach Jaskier wspaniała postać skażona w moich oczach już na zawsze mordką Zamachowskiego (uwierz mi, starałam sobie zatrzeć to wrażenie). I ta koszmarna Yenefer i... (dobra, kończę bo będę pół dnia na naszą produkcję narzekać). Tak, zdecydowanie chciałabym zobaczyć to w wersji w którąś ktoś włożył duszę i pieniądze (koniecznie w tej kolejności)
Ba, ja to bym mogła zamieszkać w teatrze. Zobaczenie sztuk Shakespeare'a w brytyjskim wykonaniu byłoby czymś niesamowitym.
P.S. Niezły offtop się tu nam zaczyna robić :)
Oj tam oj tam, nikt się nie skarży póki co. A ilu rzeczy pożytecznych się można dowiedzieć z naszej rozmowy !
Brytyjski akcent jest genialny. Hugh Laurie miał wielki problem, żeby się przerzucić na amerykański w dr. House. Jak słucham wywiadów z nim to nie ten sam człowiek :D Podobnie zresztą Anthony Hopkins.
Z całej obsady Wiedźmina to Jaskier wyszedł moim zdaniem najlepiej. Jakoś Zamachowski mi się spodobał w tej roli (chociaż na największego jebakę północy (sory za określenie) to nie wyglądał). Ale mimo wszystko fajnie na lutni grał...i głos sympatyczny.
Gdyby za Wiedźmina zabrał się Spielberg, Ridley Scott czy Jackson to byłoby na co popatrzeć. I nie chodzi tylko o efekty. W końcu ktoś porządnie ogarnąłby cały ten świat - elfy, krasnoludy, cesarstwo...
Pomarzyć sobie można. A wtedy ja się na ochotnika zgłaszam do tej produkcji, mogę tam nawet kawę robić :D
Według mnie najlepiej jednak z obsady wybrnął sam Żebrowski. Nie był wiedźminem idealnym, ale jak się oczy przymknęło...
Brytyjski akcent to najlepsze co się mogło językowi angielskiemu przydarzyć. Ja uwielbiam słuchać audiobooków czytanych przez brytyjskich aktorów (chyba jedyny przypadek gdy wolę słuchać niż czytać). Jak lubisz Shakespeare'a to na YT są jego sonety czytane przez Toma Hiddlestona. Po prostu płynna czekolada. A w ogóle to obejrzyj the Hollow Crown z przegienialnym Jeremy Ironsem jako Henrykiem IV
Słyszałem o tym, ale jeszcze nie zdarzyło mi się obejrzeć :) Koniecznie nadrobię tę zaległość. Irons przezywa teraz bujny rozwój w serialach...najpierw The Borgias, teraz to. Genialny aktor (obok Malkovicha jedyny pozytyw filmu Eragon moim zdaniem). I rola w Królestwie Niebieskim. To tylko kilka rzecz jasna.
Chciałbym kiedyś dorwać się do jakiś sztuk szekspirowskich czytanych przez Alana Rickmana...to jest mój Czarny Pan :D Jego ton głosu...akcent. Wszystko w jego głosie jest genialne. Lub Helena Bohnam Carter. Ogólnie śmietanka angielska.
Toma lubię za rolę w w filmie Spielberga (Czas Wojny). Pomijając jego świetną rolę w filmach Marvela :D
Tom jest w ogóle fajny chłopak, taki idealny (obok Benedicta Cumberbatcha, który notabene czyta Sherlock Holmes The Rediscovered Railway and Other Stories) British Man. Helena też czyta te sonety, razem z Tomem. Świetnie jej to idzie.
Uwielbiam jego role w Królestwie i the Borgias! Swoją drogą trzebaby tu wspomnieć jego świetną kreację w Kupcu Weneckim. Po prostu fantastyczna.
Ach Alan Rickman... Chyba najlepiej zagrana rola w całej serii o HP.
Alan owszem, trudno znaleźć kogoś lepszego do roli Snape'a. Chociaż mam też szacuneczek dla wspomnianej Heleny (Bella ♥). Ralph Finnes i Michael Gambon też tworzą świetny duet magów.
Alan mnie rozwala ciemnymi rolami. Czy to będzie Die Hard, czy Robin Hood. Mistrz mrocznych kreacji.
Ten nowy Sherlock mnie zaskoczył. Osobiście jestem wielkim fanem Conan Doyle'a (mam wszystkie przygody Sherlocka Holmesa w jednym tomie po polsku, bardzo jestem zadowolony z tego zakupu). Więc z początku sądziłem, że Holmes osadzony z nowych czasach się nie sprawdzi. Ale okazało się, że wyszedł genialny serial. 6 odcinków pełnych tego co w kryminałach najlepsze.
Ja mam prawie całego w kilku tomach, bo ta wielka księga jest strasznie nieporęczna :) Och ten serial jest genialny i ma trzy wielkie zalety.
1.Benedict Cumberbatch, który jest świetnym nowoczesnym genialnym socjopatą.
2. Martin Freeman - wreszcie Watson, który nie jest tak strasznie tępy i służalczy wobec Holmes'a
3.Scenarzyści - dialogi są napisane perfekcyjnie, tylko cytować, cytować, cytować...
Z książkowych kolekcji to chyba najbardziej jestem dumna (a ciężko wybrać jak ma się +/-1200 tomów) z mojej półki z 29 tomami cyklu o Dysku sir Terry'ego Pratchett'a. Polecam wszystkim, którzy lubią dobrą, mądrą i pełną komizmu literaturę.