PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=343217}

Hobbit: Niezwykła podróż

The Hobbit: An Unexpected Journey
2012
7,6 421 tys. ocen
7,6 10 1 421371
6,6 66 krytyków
Hobbit: Niezwykła podróż
powrót do forum filmu Hobbit: Niezwykła podróż

Przed seansem miałem w pamięci komentarze krytyków, zarówno tych, który swoimi recenzjami zarabiają na chleb, oraz tych, którzy piszą na portalach filmowych. Ogólnie rzecz biorąc, jedni i drudzy nie napawali optymizmem. „Hobbit” na którego czekałem, miał według wielu okazać się kalpą, podobną do „Prometeusza” i moim zdaniem, nowego „Batmana”. Wystarczy napisać, że na rotten film ma tylko 65% pozytywnych recenzji, a to bardzo mało, jak na film w którym pokładało się takie nadzieje. Poszedłem jednak do kina, na seans 3D (bez tych śmiesznych 48 klatek, wolałem nie ryzykować z nimi). I co z tego wynikło? Zobaczyć, znaczy uwierzyć. Ale nie krytykom, tylko własnej ocenie. „Hobbit” jest wspaniałym filmem, który może i ma wady, jednak według mnie są one minimalne, a wytykanie nie wiadomo czego, uważam za niepoważne.

Czym jest właściwie „Hobbit”? Wiernym przeniesieniem książki czy może próbą powtórzenia sukcesu
LOTRa, przez wstawianie do niego elementów ze starej trylogii? Według mnie jest jednym i drugim. Jackson znalazł złoty środek, pomiędzy przeniesieniem tego co najlepsze z książki i świata Tolkiena, bez zapominania o Władcy Pierścieni. Było to niesamowicie trudne zadanie i uważam, że wywiązał się z niego w stu procentach. A dlaczego? Ponieważ potrafi wszystko wyważyć. Widz dobrze wie niektóre rzeczy i musi zdecydować czy je kupi, czy też nie. Dlatego w pierwszej kolejności trzeba spojrzeć na „Hobbita” jako na książkę, która jest skierowana głównie dla dzieci. Jest zabawna, prosta, pokazująca przede wszystkim to co Bilbo przeżywa. Momentami ma ona bawić, momentami straszyć, a innymi momentami poczuć, że przeżywamy przygodę. Jest wyprawa, jest magiczny świat i jest smok, strzegący skarbu. Pewien schemat, który wypromował w pewien sposób Tolkien i który odbił się na inne książki fantasy. Wszystko jest proste i niezbyt wymagające, że tak to ujmę. Bilbo, to nie Frodo, on nie musi niszczyć pierścienia i ratować świata. On ma przeżyć przygodę i to wszystko. Dlatego widać pierwszą różnicę, pomiędzy tą książką, a Władcą Pierścieni. Książka „Hobbit” nie jest tak widowiskowa i ważna, jak LOTR, chociaż i tutaj dzieją się wielkie rzeczy. Jednak te rzeczy, są mniejsze w porównaniu z LOTRem. Wiem, że się powtarzam, ale ważne jest zaobserwowanie tej różnicy. Przybycie do Rivendell jest i w Hobbicie i we Władcy, ale jak skrajnie różnią się ich cele. W książce Bilbo i krasnoludy idą po złoto, we Władcy, Frodo przynosi pierścień, który może zniszczyć świat, jeśli trafi w niepowołane ręce. Jedno i drugie jest ważne, ale z tych dwojga, ważniejsze jest drugie, bo ma większe znaczenie dla innych. Krasnoludy w książce myślą o skarbie, myślą o tym co było, ale nie przeżywają tego za bardzo, poza Thorinem. Ich rola właściwie sprowadza się do bycia tłem dla Bilba, aby ten urósł w ich oczach i wyciągał ich z opresji. Czytając książkę, często nie podobało mi się, że mają taką marginalną role. Chciałem ich więcej i chciałem, żeby zrobili coś, poza stękaniem i patrzeniem na Bilba. Uważam, że jakby przedstawić tę książkę w pierwszej kolejności, bez patrzenia na Władce, film byłby diabelnie nudny i nieporywający, nawet dla najmłodszych, przyzwyczajonych dzisiaj do innych standardów. Historia Bilba powstała jeszcze przed wojną, a to szmat czasu do teraz.

Dlatego, należy w tym momencie bardzo docenić pracę Jacksona. On znalazł jak wspomniałem, złoty środek pomiędzy jednym a drugim. Władca Pierścieni jest widowiskowy, ofiaruje ważne rzeczy dla całości obrazu. W Hobbicie (książce) ich nie ma, dlatego postanowił je stworzyć, żeby opowieść jako film, mogła funkcjonować prawidłowo, czyli dla nas, ludzi żyjących w XXI wieku. Najfajniejszym przykładem tego, co chcę powiedzieć, jest scena z potyczką z Ogrami. W książce było powiedziane, że krasnoludy od tak po prostu, dały się złapać w worki. Jeśli Jackson przedstawiłby tę scenę, idealnie jak w książce, jestem przekonany, że każdy widz byłby zniesmaczony. Jak banda krasnoludów mogłaby się dać podejść w taki banalny, przeznaczony dla dzieci sposób? Przecież to kpina. I oni chcą odzyskać ojczyznę? Dlatego widać tutaj jego zrozumienie dla świata Tolkiena i naszego postrzegania tego co się dzieje. Dał nam walkę, przegraną tylko przez Bilba, że się dał złapać. Wiemy, że Krasnoludy by ją wygrały, ale nie chciały, żeby ich kompan zginął. Jackson zachowuje to co stare, ale zmienia tak, żeby było przystępne dla widza.
Podobnie jest z całą otoczką misji krasnoludów. Jeśli byłaby to tylko wyprawa po skarb, mogłoby się to wydawać zbyt banalne, jeśli znamy Władce Pierścieni. Wręcz sielanka, przy ratowaniu świata. Dlatego Jackson wpadł na pomysł i to bardzo dobry, żeby wzbogacić historie o coś monumentalnego. A jest tym odzyskanie ojczyzny. Dla nas, Polaków, powinno być to szczególnie znaczące, bo my też kiedyś chcieliśmy odzyskać własny dom. Pewnie, w książce też o tym myśleli, ale w filmie urasta to do ogromnej rangi. Nie tylko Thorin chcę iść na śmierć, żeby zdobyć dom. Wszyscy chcą tego. Nawet Bilbo pod koniec, podkreśla jak wielkie znaczenie jest ich misji. Dzięki temu, może konkurować z inną znaną nam misją z LOTRa i nie wydawać się przy niej banalną. Wielkie brawa za to dla Jacksona. Otwierająca sekwencja, czy późniejsza, pokazująca świetnie wzniosłość postaci Thorina wypadają rewelacyjnie.

Podobnie się sprawy mają w przypadku wielkiego białego orka, który stał się z marszu głównym antagonistą filmu. Nie wiem dlaczego, wielu osobą się ten pomysł nie podoba. Uważam, że to bardzo dobre rozwiązanie. Na Smauga przyjdzie czas, ale na początku ktoś kogo nie lubimy musi być w filmie. Jego rola jest prosta, czyhanie na życie bohaterów. Gdyby go nie było, ich misja znowu by mogła się wydawać zbyt prosta. A tutaj mamy złego, powiązanego z Thorinem, przed którym wszyscy muszą zwiewać. Pewnie, chcielibyśmy kogoś poważniejszego, ale pamiętajmy kiedy się dzieje akcja filmu! Tutaj kolejny pozytyw i kunszt ze strony Jacksona. On nam pokazuje, jak stary spokojny świat się zmienia. Jak zło powoli budzi się do życia i Śródziemie nie zdaje sobie z tego sprawy. Piękne odniesienie do Czarnoksiężnika z Angmaru, czy wspomnienie o Mrocznej Puszczy. Jackson połączył nam Hobbita z Władcą Pierścieni i każdy, kto zna dobrze trylogie, będzie mógł znaleźć ogrom smaczków, a nie tylko pierścień i Golluma. Nawet taki niepozorny i wprowadzony z myślą o młodszych widzach Radagast daje nam dużo informacji, a przy tym jest ukłonem dla fanów Tolkiena. Może palenie, jedzenie grzybów i sanki z królikami to przesada, a w Trylogii też był Legolas zjeżdżający na tarczy, więc przynajmniej Jackson nie zapomina o pstryczkach w nos dla krytyków doszukujących się wszystkiego.

Jeśli miałbym wymienić jakieś wady, to byłby to malutkie szczegóły, które akurat do mnie nie trafiły. Nie podobało mi się zebranie ONZ Śródziemia w Rivendell, gdzie jakimś cudem pojawiła się Galadriela, której roli w tym filmie nie rozumiem, ale o tym za chwilę. Rada ONZ wydaje mi się nie trafionym pomysłem, mimo, że sztylet Czarnoksiężnika był fajny. Jakoś wybranie obrońców Śródziemia mi nie pasowała i była patetyczna. Natomiast wspomniana Galadriela w ogóle nie powinna się znaleźć w tym filmie. Elrond spokojnie by przejął jej role i nie potrzebowałby gadki o Hobbicie. Właściwie to sławna elfka nic nie zrobiła, poza dziwną sceną z Gandalfem, której nie chcę rozumieć (dotyk rąk). Dalej nie podobało mi się zachowanie Thorina pod koniec. Ogólnie uważam go za świetną postać, ale przez to, że jest sztywny i widać, że urodzony w królewskiej rodzinie. Już tak szybkie wspomnienie o tym, że Bilbo jest super i się mylił wobec niego nie pasowało (a przynajmniej nie teraz, liczyłem, że będzie to w 2 części), a już objęcie to w ogóle. Jakby go chłodno poklepał po ramieniu i powiedział, żeby następnym razem nie wchodził mu w drogę lub, że się dobrze spisał, to by wystarczyło. I jeśli czegoś jeszcze miałbym się doszukać, to może humor miejscami był taki sobie. Ogólnie oceniam go bardzo dobrze, wiele razy się śmiałem. Tylko nie podobało mi się ścięcie głowy goblinowi przez Gandalfa, który był jakoś super ucieszony z tego powodu i wąchanie tyłka Ogra. No i może grzybki oraz lufka dla Radagasta było nad wyraz. A reszta ok. Nie wiem czemu ludzie się czepiają bekających krasnoludów. To przecież nie elfy! To proste rubaszne stworzenia, szanujmy tę rasę, bo jest jednym z najbardziej malowniczych w Śródziemiu!
Dlatego bardzo polecam Hobbita i nie przejmowanie się recenzjami. Ja poczułem w kinie nostalgie. Jakbym miał znowu 13 lat i oglądał w kinie Powrót Króla. Blisko 3 godziny filmu się nie dłużyły, a wręcz przeciwnie, zleciały tak szybko, że chciałem jeszcze i jeszcze. No i oczywiście wisienka na torcie, czyli potyczka na zagadki z Gollumem. Wprost idealna. A i Bilbo jest idealny. Wspaniale gra go aktor.
Najlepsza pozycja tego roku, a przynajmniej taka, która mnie nie rozczarowała!