a ja się bardzo zawiodłam, spodziewałam się czegoś lepszego po tak dobrej książce...
Długo czekałem na ten film, no i niestety się zawiodłem.
Jestem pod koniec 2 części czytania tej trylogie i śmiało mogę stwierdzić że moja wyobraźnia działa w 2000% lepiej od twórców tego filmu .
Fakty albo przeinaczone , albo pominięte. Osoby które nie czytały książki , mogły nie zrozumieć niektórych momentów.
Temu filmowi po prostu zabrakło fantazji ..
ech, czy Wy nigdy nie zrozumiecie ? Nie porównuje się książki do filmu! Książka działa na wyobraźnie czytelnika, tak że sam on sobie tworzy jej obraz w głowie. A film to gotowa interpretacja, zawsze wypadnie gorzej niż książka. Gdybyś nie czytał tej powieści, Twoja ocena pewnie byłaby wyższa. Ubolewam nad tym
Jeśli film powstał na podstawie książki to takie porównanie jest jak najbardziej istotne.
A Twoje obelgi wskazują jedynie na Twój brak dobrego wychowania i nie wnoszą nic do tematu, zwykły spam.
niilvo - Po pierwsze to gdyby nie książka nie poszedł bym na ten film , co do tego iż moja ocena była by wyższa gdybym nie czytał książki .. możliwe, tylko tego już się nie dowiemy.
A co do "zawsze wypadnie gorzej niż książka" - nie zgodzę się , np. "Dziewczyna z tatuażem" serial - "Gra o tron" .
tekjow - Faktycznie mogli by to bardziej rozwinąć, ale nie zarobili by tyle. A wiadomo o co każdemu producentowi chodzi ;)
Film który jest ekranizacją jest skazany na takie porównania i trzeba mieć bardzo pokrętny tok myślenia, żeby takie porówniania nie dokonać. W mojej ocenie film jest słabą ekranizacją, nie ze względu na pominięte fragmenty( film rządzi się swoimi prawami), ale dłużyznami przez większość pierwszej części filmu.
To bardzo ciekawe co piszesz, Hm, a powiedz mi na jakim poziomie porównujesz książkę i film ? Grę aktorską, montaż, a może muzykę ?
Dla mnie to porównywanie łyżki do widelca, tyle w temacie
Uważam, że porównanie jest dość zasadne skoro jest to ta sama historia przekazana w różnej formie. Oczywiście, że są to dwie różnej bajki pod względem zastosowanych środków, tak jak mówisz film możesz oceniać na podstawie muzyki, zdjęć itd, ksiązka ma swoje prawa. Przekaz obu jest ten sam, więc jego realizację mozna poddać porównniu, nie uważasz?
Porównuje się jako adaptacja, a oczywistym jest, że adaptacja może być lepsza lub gorsza. Na samo przełożenie obrazu wpływa bardzo wiele i może wyjść to lepiej lub gorzej.
Dla przykładu manga Death Note została przerobiona na serial, w którym nie pominięto żadnego wątku dając świetny efekt. Nawet dialogi się niemal niczym nie różnią. Z kolei w takim filmie Troja (nie mogę sobie przypomnieć lepszego przykładu choć z pewnością oglądałem mnóstwo bardziej skopanych adaptacji) wiele wydarzeń odbiega od tych przedstawionych w mitach, na czym wg mnie film trochę traci.
Zgadzam się z dooma. Poza tym łyżkę i widelec też bym porównała i wybrałabym łyżkę, jest bardziej praktyczna ;) Najwyraźniej to co dla ciebie wydaje się nielogiczne, dla innych wcale takie nie jest, więc nie napadaj na ludzi i nie obrażaj, bo może sobie nie życzę. Kulturalny człowiek wyraża swoją opinię nie używając takich słów i nie pomija takich wyrażeń jak "moim zdaniem" itd., bo to daje wrażenie, że jest to fakt, a nie opinia. To tyle w kwestii wychowania. Mam nadzieję, że się nie obrazisz, ale tak sądzę.
Co do filmu to był całkiem fajny, chociaż odrobinę się zawiodłam. Pominięto sceny, które moim zdaniem były ważne, końcówka sprawiała wrażenie jakby miała być na siłę skracana, jakby film był za długi i trzeba było coś uciąć. Ale podobały mi się bardzo sceny dodane- rozmowa Seneki i Snow'a, sceny z centrum dowodzenia, czy jak to tam się nazywało i scena końcowa. Zawodowcy (szczególnie Cato i Clove oraz Glimmer) byli świetni, tak samo Rue i Liszka. oczywiście Katniss i Peeta też, a filmowego Gale'a polubiłam nawet bardziej od książkowego, mimo że nie spodziewałam się tego po Liamie, to moim zdaniem dobrze zagrał. Ceaser był genialny.
Nie podobał mi się Snow. Nie wiem czy tak było w książce, czy tylko to sobie wymyśliłam, w każdym razie, wydawało mi się, że Snow, tak jak każdy w Kapitolu, chce wyglądać dobrze, młodo, robi sobie operacje i w ogóle. Czy przypadkiem nie było czegoś o jego ustach? To mi nie pasowało- Sutherland (nie wiem czy dobrze napisałam, jak nie to przepraszam) był za stary. Albo liściki Haymitcha zamiast starannie dobranych momentów- trochę to naciągane, przecież kamery mogły wszystko zobaczyć, prawda? Mało muzyki, ale to akurat aż tak mi nie przeszkadzało. Żałuję jeszcze tylko tej sprawy z broszką. Moim zdaniem to było ważne, nie chodzi przecież tylko o postać Madge jako przyjaciółki Katniss, ale też historię z drugeigo Ćwierćwiecza Poskromienia, o historię Maysilee Donner... Szkoda. Ach, no i jeszcze noga Peety cudownie ozdrowiona maścią! Dlaczego nie mogli mu jej amputować? Te wrzaski Katniss podczas jego operacji, kiedy dobija się i orientuje się jak wygląda i jak "zdziczała"- to byłoby dobre. Ogólnie trochę mało było tam tej ich miłości, mało rozmawiali, głównie kłócili się o duperelki typu "pójdę na ucztę"- "nie, nie idź", albo "ty też sobie posmaruj"-"nie"...
Może się wydawać, że film mi się nie podobał, ale ogólnie odniosłam dość dobre wrażenie, chyba nawet dam mu 9.
PS. Super piosenka końcowa. ;)
Bierz łyżkę, a jak na kolację zrobię Ci spaghetti :]
Nielogicznym jest dla mnie porównywanie całokształtu tworu książki oraz filmu. To całkiem różne formy.
Jak już wspomniałem, rozumiem takie uwagij ak, "pominęto to i owo", ale nie może to być wyznacznikiem lepszości.
Moim zdaniem to głupie, żeby nikogo już nie obrażać :)
U mnie to nie było wyznacznikiem lepszości. Film był trochę ciężki do zrozumienia dla kogoś, kto nie czytał książki (koleżanka, która ze mną była nie czytała i pytała się mnie o co chodzi w niektórych momentach) oraz akcja za szybko biegła na arenie w porównaniu z czasem jaki był poświęcony na wydarzenia z Dwunastki i przygotowania do Igrzysk. I to sprawiło, że obniżyłam moją ocenę, a nie rozbieżności.
Masz trochę racji z tym porównywaniem- do końca się nie da tego zrobić sprawiedliwe, bo każda forma ma swoje plusy.
Oj tam, od razu spaghetti... ;p Ale w większości przypadków się sprawdza...
Co do Snow'a to faktycznie w książce był przedstawiony jako pooperacyjny "piękniś" ;)
Ale wstawienie tam Sutherlanda było dobrym pomysłem. Taki Ibisz nie bardzo by pasował na rolę groźnego prezydenta , a Sutherland poradził sobie z tym świetnie, a w kolejnej części będzie miał jeszcze większe pole do popisu ;)
jestem niewychowany bo nazywam rzeczy po imieniu. Jakim niedoskonałym tworem trzeba być aby porównywać film i książkę ? Istotne porównanie mówisz ? Okej, może jedynie pod względem treści i to częściowo, ale nie formy. Można powiedziec, aa we filmie ponięto to i owo. Ale samo "książka lepsza" to bardzo mało konstruktywna opinia, a najlepsze w tym jest, że bardziej konstruktywnej nie zbudujesz. Dlaczego ? Bo mozna jedynie stwierdzić, że film pominął takie i takie elementy, a to nie może być wyznacznikiem jakości.
Powtórzę po raz setny - to jak porównanie łyżki do widelca.
Jeżeli film powstał jako ekranizacja a nie adaptacja to trudno nie porównywać zwłaszcza jeżeli książkę czytało się...
Bo ekranizacja w swojej formie ma na zadanie przeniesienie książki czy też komiksu na ekran filmowy adaptacja zaś nie ma tego obowiązku jasne?a ten film w swoim założeniu jest ekranizacja czyt. jak najwierniejszym w miarę możliwości próbą przeniesienia na ekran...uff zmęczyłam się mam nadzieje że dotarło?
Ja w odróżnieniu od ciebie nie oceniam montażu,,efektów specjalnych,muzyki i innych dodatków bo nie znam się na tym,oceniam ogólnie czy podoba mi się ta wersja jako całość czy też nie,a skoro to ekranizacja to siłą rzeczy porównuje postacie,opowiedzianą historie z tym co mam w swojej głowie z tym co widzę na ekranie,czy taka odpowiedź cie zadowala czy nadal nie?
Można je porównywać przez emocje jakie wywołały wśród widzów / czytelników .
Czytając książkę nie mogłem czasami się od niej oderwać, oczekując kolejnych wydarzeń. A w filmie ? Wszystko działo się po prostu za szybko , ominięcie może i czasami drobnych szczegółów , ale również tych istotniejszych jak odwodnienie Katniss , utrata słuchu , poważna rana głowy , itd. , spowodowało że czuło się tej całej atmosfery którą zbudowała Suzanne w książce. Ale jeśli nie widzisz powiązań książki / filmu to też rozumiem. Każdy ocenia według swoich kryteriów.
Nie jestem idiotką i film oceniłam jako FILM. Nie zmienia to jednak faktu, że to jest ekranizacja, więc, jakby na to nie spojrzeć, ma z książką dość dużo wspólnego. Liczyłam jednak , że podadzą więcej szczegółów, ponieważ dla kogoś kto nie czytał "Igrzysk" kilka wątków może być nieco niezrozumiałych.