Jeśli podobała się Wam książka "Igrzyska Śmierci" to polecam przeczytanie "Wielkiego Marszu" Kinga. Mnie się bardzo podobała ta książka, szkoda tylko że jest tak krótka. No i jak na Kinga przystało, zdecydowanie bardziej brutalna i raczej dla starszych nastolatków niż tych młodszych.
Trochę straszne to postawienie książki z 2008 obok jednej z najlepszych chyba książek Kinga (notabene napisanej pod pseudonimem Richard Bachman). Nie czytałem książki pani Collins, ale fabuła trochę zajeżdża zapożyczeniem od Kinga i kilku innych autorów przedstawiających podobną koncepcję. Do tego zmiksowano to z modnymi ostatnio motywami fantasy.
To chyba przeczytam Wielki Marsz po raz kolejny, zamiast sięgać po Igrzyska, bo jednak pomysł mnie nie przekonuje.
Właśnie dlatego zaproponowałem przeczytanie "Wielkiego Marszu" bo jestem świadom, że wiele osób nawet o niej nie słyszało, a z całym szacunkiem dla pani Collins jej książka nie dorasta do pięt książce Kinga. Marsz jest o wiele bardziej dojrzały, a opis odczuć bohaterów realny do szpiku kości. No i tak jak napisałem wcześniej jest brutalny bez zbędnego owijania w bawełnę i "zmiękczania" tematu śmierci tak aby mogły przeczytać dzieci. Czytałem ją kilka ładnych lat temu, mniej więcej w epoce pierwszych "big brotherów" i fabuła była nie do pomyślenia, ale szczerze mówiąc, patrząc na to gdzie zmierza dzisiejszy świat to już chyba niedługo przyjdzie nam czekać na takie reality show :/
Może o książce nie słyszałaś dlatego, że jak wspomniał Qdlaty1980 King wydał ją pod pseudonimem Richard Bachman.
Wielki Marsz jest dobry, sam go lubię i czytałem ze trzy razy, ale z tą dojrzałością to przegiąłeś. To jedna z pierwszych książek Kinga i widać w niej dopiero zaczyn późniejszego stylu pisarza. Tym niemniej, czyta się świetnie!
Co do Collins - weź Qudlaty przeczytaj i później wypowiadaj się o książce i stosowanych w niej zapożyczeniach.
Może masz rację ale jednak "Igrzyska Śmierci" przy "Wielkim Marszu" wydają mi się infantylne. Może to celowy zabieg, bo przecież narratorem jest nastolatka. Nie mówię, że Igrzyska są słabe bo nawet mocno mnie wciągnęły. Natomiast miałem po lekturze takie odczucia jak wtedy gdy po lekturze Sapkowskiego zabrałem się za Trudi Canavan.
Nie denerwuj się tak ;).
Chodziło mi o to, że ciężko jest spotkać obecnie cokolwiek oryginalnego. A fabuła filmu pokazuje, że też jakiegoś szału nie ma. Do tego wątki miłosne dla nastolatków nie są moim ulubionym tematem.
Może świat jest w jakiś sposób oryginalny, ale sam pomysł jakoś nie wydaje się być "odkryciem Ameryki".
Jeśli będę miał chwilę, to spróbuję przeczytać, choć spodziewam się podobnych odczuć jak te, które miał Loco_Bastardo przechodząc z książek Sapkowskiego na napisane przez Trudi Canavan.