gdyby film nie był dla młodzieży, a kategorie wiekową podniesiono było by lepiej. jeżeli przez półtorej godziny gada się o brutalności i śmierci, a później się tego nie pokazuje to czuje sie zawód. do tego irytująca praca kamery. roztrzęsiona, rozlatana przeważnie w momentach walk, byle tylko dodać im dynamizmy i odebrać brutalność. podsumowując strach miał duże oczy, niestety tylko to. a jedyna głowa jaka spadała w tym filmie to była głowa manekina.
Jeśli podniesiono by kategorię wiekową, to jedyne co by się zmieniło, to ilość krwi na ekranie. W kinach i tak wpuszczano by na to dzieci w wieku 12 lat. Pod tym względem więc zmniejszenie poziomu brutalności to zdecydowany plus. W filmie nie było mowy o gore na ekranie tylko chorej zabawie władz państwa, która zmuszała niewinną młodzież do zabijania. I to jest wystarczająco brutalne.
Rozlew krwi i latające flaki to żaden atut dla filmu. Nie wnosi nic do fabuły, więc po co to zmieniać?
Tu nie ma w co wierzyć czy wątpić. Nudzą mnie prymitywne filmy, w których reżyser jest przekonany, że latające kawałki ciała są dokładnie tym co wszyscy chcą oglądać. Gdybym chciała obejrzeć bezmyślny film o zabijaniu, to bym włączyła piłę, teksańską masakrę, albo w najlepszym przypadku dokument o pracy rzeźnika (chociaż ten akurat mógłby wymagać odrobiny myślenia).
A tutaj mamy przykład tego, że ktoś jeszcze szanuje widzów i zamiast wciskać im papkę przesyconą efektami specjalnymi i krwią, pokazuje, że dzisiejsze kino może mieć jeszcze treść.
Co więcej - zapominamy, że w społeczeństwie jest taka grupa ludzi jak młodzież w wieku 12-18. Za młodzi na gore za starzy na bajki disneya. Wiele z nich zbyt dojrzała na Zmierzch i inne tego typu bzdury. Więc dlaczego nie zrobić dla nich filmu z dreszczykiem emocji, ale bez latających flaków?
Obecnie 90% filmów kręci się dla nastolatków więc z tym zapominaniem to chyba kpisz. Niemal każdy film kinowy unika tematów tabu, jest okrutnie cięty i cenzurowany byleby tylko można było go w kategorii wiekowej PG-12 dać. Dla mnie to jest degradacja kina.
Racja. Nikt nie wymaga bezmyślnego latania części ciała po ekranie i krwi. Ale mocne sceny potrafią przemówić lepiej niż 2h materiału bez nich. Przytoczę tu scenę z "Szeregowca ryan'a". Żołnierz pozbawiony dolnej części ciała z flakami na wierzchu leży na plaży, w kałuży krwi, pośród paniki i woła "MAMO!!" Taka scena dociera do świadomości o wiele bardziej niż śmierć w sekundę po strzeleniu w brzuch. Takich wymownych scen w "Igrzyskach Śmierci" zdecydowanie brakuje.
Hahah gratuluję doboru przykładu. "Szeregowiec Ryan" - film opowiadający o ratowaniu człowieka z frontu trwającej drugiej wojny światowej. Zaiste pominięcie scen w stylu gore byłoby tu możliwe, pod warunkiem, ze ktoś chciałby z tego zrobić komedię. Ten film dla utrzymania realizmu wymaga takich scen. Ale w takim przypadku daje mu się inną kategorię wiekową, co właśnie w "Szeregowcu..." miało miejsce. Więc pudło.
Co więcej w kwestii brutalności scen wychodzenie na głębokie wody jakimi są przykłady zaczerpnięte ze światowego kina w tym wypadku jest swoistym samobójstwem. Dlaczego?
"Titanic", "Piraci z Karaibów", "Jak zostać królem", "Paranormal Activities", "Zielona mila", "Skazani na Shawshank","Forrest Gump", "Poltergeist", "Lista Shindlera", "Stowarzyszenie umarłych poetów", "Władca pierścieni" i wiele, wiele, wiele innych ( z komentowanym filmem mające tyle samo wspólnego co "Szeregowiec Ryan" ) to sztandarowe przykłady kinowych hitów, w których nie było ANI JEDNEJ bardziej brutalnej sceny niż w "Igrzyskach...".
Pozostaje więc zadać sobie pytanie: czy naprawdę oglądanie przez 5 sekund rozłupanej czaszki nastolatka, czy też poszatkowanego ciała, które jeszcze się rusza w przedśmiertnych drgawkach sprawi, że ocenisz ten film wyżej? Jeśli nie, to o czym w ogóle dyskutujemy?
Zgadzam sie w 100% z Rafaela_2.
Nie wiem, jak dawno oglądałeś filmy, o którym sam wspominasz, ale chyba dawno;)
Pamiętasz może taką scenę z "Schindlera", w której żyd, grany przez Henryka Biste dostaje kulkę prosto w czoło, a kałuża krwi leje się spod ciała?
Albo scene z dziewczynką w czerwonym płaszczyku i jej trupie jadącym później na taczce? Albo śmierć żydówki w obozie u Goethego?
Takich właśnie MOCNYCH (nie mylić z KRWAWYMI) scen zabrakło w filmie, którego już sam tytuł sugeruje zupełnie inny rodzaj rozrywki niż ten, który dostajemy po rozpoczęciu seansu. "Igrzyska śmierci" to powinny być igrzyska śmierci, a nie 2 godziny gadania o niej.
Czy nie wiedząc kompletnie nic o filmie, a idąc do kina na "Piratów z Karaibów" spodziewałbyś się przygodowego filmu o piratach, czy np. kostiumowego melodramatu o dylematach sercowych córki pirata?
Dokładnie. Mi również nie chodziło o sceny krwawe, ale brutalne i mocne w przekazie. Gwarantuje, że gdyby okrasić igrzyska kilkoma takimi to film byłby o klasę lepszy. Scena z szeregowca była pierwszą która mi przyszła do głowy, ale równie dobrze mógłbym podać przykład "odrywania" brody żydowi w "W ciemności". Jeśli ma być pokazany dramat ludzi to niech go pokażą a nie mamy się domyślać i zadowalać półśrodkami. Co do kategorii wiekowej to zwykła kpina. Jeśli nie chcą pokazywać dzieciakom śmierci to nich tego nie robią a nie potem wyrastają ludzie którzy myślą, że po strzale w bebechy człowiek umiera w sekundę i nawet się nie męczy. Niech dzieciaki zobaczą jaka śmierć jest straszna to potem może 3x się zastanowią zanim wyskoczą w szkołach z AK47 i zaczną masakrować ludzi.
widzisz Ty twierdzisz, że "Jeśli nie chcą pokazywać dzieciakom śmierci to nich tego nie robią a nie potem wyrastają ludzie którzy myślą, że po strzale w bebechy człowiek umiera w sekundę i nawet się nie męczy. ", a ja twierdzę, że mnie właśnie takie sceny znieczulają na ten cały kolokwialnie ujmując "syf". oczywiście przykładem dobrym nie jestem bo nie można mnie określać mianem dzieciaka.
osobiście nie wierzę w takie uświadamianie, szczególnie po tym gdy usłyszałam, że np w UK aborcja to jedna z popularniejszych form antykoncepcji. statystyk nie widziałam, ale skoro tak się mowi to uważam, że coś na rzeczy musi być.
Jasne, że znieczula, ale również uświadamia. Widzę to po sobie sceny drastyczne oglądam na całkowitym czilu (dla kontrastu moja kobieta odwraca wzrok, lub zasłania oczy). Nie wyobrażam sobie jednak, że mógłbym zrobić krzywdę innemu człowiekowi (chyba że w samoobronie itp). Gdybym w realu oglądał takie okropieństwa to na 100% nie zachowałbym zimnej krwi. Dzieci nie trzeba na siłę odcinać od takich scen. Lepiej te starania spożytkować na uświadomienie im, że to fikcja z nie rzeczywistość dodatkowo poinformować, że tak by to wyglądało w prawdziwym życiu. Nie traktujmy dzieci jak debili i przestańmy je chować pod kloszem. Potem wyrastają na takich co na widok rozjechanego kotka dostają drgawek. Problem jest w tym, że rodzicom nie chce się dzieci wychowywać i uświadamiać. Lepiej się zdać na kino i TV. Oni wiedzą lepiej.
"co na widok rozjechanego kotka dostają drgawek"
a co w tym złego? mniej rozjechanych kotków przynajmniej by było.
no tak, lepiej przygotować je na drastyczne sceny, bo w zyciu non stop mamy z nimi do czynienia, tak? a poza tym, wystarczy im włączyć wiadomości, te nie przedstawiają fikcji.
Jeśli tak ślepo wierzysz w wiadomości to i w ich bezstronność to powodzenia. Uważasz, że osoby które oglądają brutalne sceny z lubością rozrzedzającą koty na drodze? Nie ma to jak popadać w stereotypy. Gdybym to ja rozjechał kota to pewnie dochodziłbym do siebie jakiś czas. Ale widok rozjechanego kota, choć nie napawa mnie optymizmem, na bank mnie nie paraliżuje i nie popadam w mega wielki smutek nad biednym kotkiem. Wcale to nie oznacza, że mu nie współczuję. Zrozum to, że to co ci próbują wcisnąć media to nie jest prawda bezwzględna. Oni chcą żebyś tak myślała. Że ja osoba która oglądała brutalne filmy jest potencjalnym mordercą. Nie prawda. Moja wrażliwość jest najprawdopodobniej nie mniejsza niż twoja. Ja się z nią po prostu nie obnoszę i traktuję ją oszczędnie. Na rozjechanego kota nic nie poradzę. Jest to smutne, ale nie pozwolę żeby ten smutek mną zawładną. Widziałem gorsze rzeczy. Widziałem je tylko w filmach, ale jeśli będą one realistyczne, to będzie namiastka tego że widziałem to w realu. Dlatego twierdzę, że nie ma nic złego w brutalnych filmach. I nie uwierzę, że mogą wpłynąć na kogoś tak, że ten stanie się mordercą. Tak chcą żebyś myślała organizacje zajmujące się klasyfikacją wiekową. Gdyby każdy myślał tak jak ja to te firmy byłyby zbędne. Pamiętaj, że jeśli nie wiemy o co chodzi to chodzi o pieniądze.
dla jasności nie uważam, zeby oglądnięcie 1000 brutalnych filmów skutkowało przemianą w mordercę, ale uważam, ze może skutkować zobojętnieniem. szkoda by było zobaczyć plamę z kotka i nawet nie pomysleć przez ułamek sekundy "biedny kotek". to po pierwsze.
po drugie ja piszę wyłącznie o wiadomościach, informujących o rzeczach typu: 18 latek zabił drugiego 18 latka i cyk zdjęcia. nie sądzę, ze w tym jest coś naciąganego.
a głównie mam na mysli to, że nie wiem jak kino, które kojarzy sie w zasadzie wyłacznie z rozrywkową częścią dnia, ma nauczyć czegoś tych, którzy nie odróżniają fikcji od rzeczywistości, choćby nie wiem jak szczegółowo zostało wszystko pokazane.
zapomniałam o najważniejszym :)
"to będzie namiastka tego że widziałem to w realu" - a co to daje??
kawzajac czy film jest dobry czy nie nie jest uzależnione od ilości "flaków na ekranie". Wydawało mi się zawsze, że to sama fabuła o tym decyduje. Film jest jeszcze bardziej naiwny jak Avatar. Tam jednak wyeksplatowany temat przedstawiony w sposób bardzo prymitywny aby nie rzecz, wręcz agresywny, jako tako z przymróżeniem oka był odzwierciedleniem myślenia pewnej części społeczeństwa. Był "na czasie". Tutaj mamy do czynienia z kolejną podobną bajeczką, temat jest jeszcze prostszy, jeszcze bardziej prymitywny. W Avatarze mieliśmy choć do czynienia ze wspaniałymi efektami specjalnymi, z piękną florą i fauną. Przynajmniej było na czym się skupić. Tutaj nawet nie ma tej wizualnej otoczki. Film zrobiony na zasadzie kina klasy B. Nie ma ani nad czym pomyśleć ani co obejrzeć.
I znowu porównanie do filmu mającego niewiele wspólnego. Avatar był filmem z gatunku "sztuka dla sztuki" - tutaj fabuła była na drugim albo nawet trzecim planie. Liczyły się efekty, o nich trąbiono w każdej reklamie i zapowiedzi, ale myślę, że akurat tego jesteś świadom. Z kolei fabuła była podobno zaczerpnięta z disney'owskiej bajki, dlatego nigdy go nie obejrzałam (Pocahontas znam z czasów dzieciństwa i średnio ją lubiłam więc... ;-) ).
Fakt - przed pójściem na "Igrzyska..." widziałam jeden zwiastun, ale nawet nie padło tam hasło "jatka" czy jakikolwiek jego synonim. Reklama skupiła się na pomyśle stawiania nastolatków w dosyć tragicznej sytuacji. Więc - może dla Ciebie ten film nie miał treści i nie było nad czym myśleć - ale mnie ciekawiło to, czy biorąc pod uwagę wzajemne stosunki (sympatie i antagonizmy), sytuacje rodzinne (jeśli ja zaneguję ideę igrzysk to moja rodzina umrze z głodu), oraz nieuchronne "prawo dżungli" ludzie się dostosują czy będą się buntować? Jak daleko posuną się w oszczędzaniu przyjaciół, mając świadomość, że każda kolejna osoba, to większe zagrożenie dla nich samych? Spodobać mógł się też nie do końca klarowny wątek miłosny. Wreszcie główni bohaterowie nie zakochują się w sobie ni z tego ni z owego. Film nie kończy się "I będą żyli długo i szczęśliwie", zdarzenia, których wspólnie doświadczyli nie zobowiązują ich do kontynuowania swojego związku. Główna bohaterka daje się lubić (w przeciwieństwie do tej znanej ze "Zmierzchu", w której mimo to wszyscy nagle kochają się w niej na zabój... o co tu chodzi?), ma JAKIŚ charakter, a nie zachowuje się jak kukiełka.
I to co mnie najbardziej rozbroiło to społeczeństwo - klauny (mieszanka gagi i emo) w renesansowych perukach (tutaj ktoś trafnie zauważył cykliczność mody połączoną z popadaniem w skrajności). Istny majstersztyk moim zdaniem.
Ale naturalnie nie każdy to musiał zauważyć, nie każdego to musi interesować. I właśnie dlatego w kinach będą nadal wyświetlać "Piłę 24", "Wzgórza mają oczy 7", "Oszukać przeznaczenie 22" i inne kontynuacje filmów, gdzie brak fabuły maskuje się efektami i jatką. Mam wrażenie, że amatorów takiego kina ( nic do nich nie mam żeby była jasność, sama czasem lubię odpocząć przy czymś lekkim) zmyliło zdradliwe słowo "śmierć" zawarte w tytule ;-)
A wracając do Twojego komentarza - właśnie to się staram powiedzieć :"czy film jest dobry czy nie nie jest uzależnione od ilości "flaków na ekranie"".
Sorki, ale muszę wtrącić swoje 3 grosze :)
"Główna bohaterka [...] ma JAKIŚ charakter, a nie zachowuje się jak kukiełka."
Możesz rozwinąć tę myśl? W czym przejawia się jej charakter?
Czy w tym, że idzie pokornie na śmierć i po drodze robi wszystko czego się od niej wymaga, włącznie z głupawym uśmiechaniem się do kamery tv, żeby oglądalność była większa?" ;)
Nie zabiła Pety w końcówce tylko zasugerowała trujące jagody co zakończyło się sukcesem bo oboje przeżyli.Strzeliła w jabłko co tkwiło w pysku prosiaka prosto do bawiących się i ignorujących ją organizatorów..
Łał. Świat zniewolony przez "grupę trzymającą władzę", luzie traktowani gorzej niż zwierzęta, zmuszani do mordowania siebie nawzajem, igrzyska śmierci itepe, a dziewczyna strzela w jabłko :D)
Więcej charakteru miała kanapka z zółtym serem, którą jadłem na śniadanie... ;)
No właśnie!
Nie wiadomo, ponieważ nie jest to ani pokazane, ani powiedziane. Mentor nakazuje jej tylko zrobić coś, żeby sponsorzy ją zapamiętali.
No ale tego nie miał na myśli po za tym w filmie tego niema ale książce jest bardzo wyraźnie zaznaczona pogarda jaką Katniss żywiła do kapitolczyków i że jej mentor musiał jej zwracać uwagę by tej pogardy tak ostentacyjnie nie pokazywała,co do tego tańca to był pomysł Cimeny by Katniss nie wyszła na ostatnią zołzę przed widownią..Zresztą co do tego strzału w książce jet wyraźnie zaznaczone że Katniss wkurzyła się że ja całkiem ignorują i dla tego strzeliła...
Bardzo mnie ta informacja cieszy, jednak oceniamy tu film (stanowiący odrębną i zamkniętą całość), a nie książkę ;)
Racja ale film nie jest tak czytelny jak książka i zachowania i czyny bohaterów nie są tak jasne jak dla tych co czytali ...
A dla mnie jednak szkoda że nie ma brutalności poza spotkaniem kilka razy plamy krwi i walk kręconych przez kamerę z parkinsonem. Rozumiem że to wszystko po to, żeby dopuścić młodszych widzów i zarobić więcej kasy, tylko po prostu szkoda, bo film zdecydowanie by zyskał choć trochę na realizmie (bo część filmu do walk to jest po prostu nieprzekonująca kaszana).
Brutalność jest prymitywna wtedy, kiedy jej powody są prymitywne. W Igrzyskach Śmierci to był ważny motyw, bo pokazywał dobitnie w jakiej sytuacji znajdowały się tak naprawdę dzieci uczestniczące w Głodowych Igrzyskach.
Inna sprawa, że faktycznie, niektórzy z nas w wieku przynajmniej 15 lat jest tak przyzwyczajona do przemocy, rozlewu krwi itp. itd., że to co działo się na ekranie, nie robiło już żadnego wrażenia...
Nie robiło. Bo nie było brutalne. To była bajeczka którą mógłbym puścić mojej 4 letniej córeczce.
"Brutalność jest prymitywna wtedy, kiedy jej powody są prymitywne". Świetna logika. Weź sobie jakiegoś człowieka na tortury, okalecz go na całe życie, a potem powiedz przed sądem, że chcesz wyrok uniewinniający, bo nie kierowałeś się prymitywnymi instynktami - pod Twoimi czynami kryły się wyższe idee. Wiele bym dała by zobaczyć, jak cała sala płacze ze śmiechu.
Brutalność jest brutalna. Nie ważne czy nasz główny bohater - by przykładowo wyzwolić swoją ukochaną - wyrywa ręce przeciwnikowi, czy też w roli oprawcy znajduje się psychopata, chcący ulżyć swoim chorym pragnieniom. Właśnie dlatego w większości państw zawieszono wykonywanie kary śmierci.
Czy Al Pacino w Ojcu Chrzestnym jest brutalny i jednocześnie prymitywny?
I o czym Ty w ogóle mówisz? Próbujesz definiować brutalność, tak jakby miała tylko jedną stronę. Uwaga, bo chyba jeszcze tego nie słyszałaś, w świecie w którym wszystkie pojęcia zostały wymyślone przez człowieka, nic nie jest jednoznaczne.
Nie mówiąc już o tym, że nie przeciwko takiemu osądowi jak Twój, powiedziałam, że powody istnienia brutalności w książce nie są prymitywne. I jeszcze raz - uwaga, czytaj powoli, to może tym razem zrozumiesz: sens brutalności w takim bzdurnym horrorze jak przykładowo Pirania 3D jest prymitywny, dlatego, że jest ku pokrzepieniu serc sprawgnionych krwi widzów, brutalność w przykładowo Igrzyskach Śmierci jest po to, by pokazać nawet krótkowidzom, jak nieludzki jest Capitol.
Serio, kto mówił cokolwiek o jakiś sądach i o usprawiedliwianiu brutalności. wtf.
Zgadzam się, zdenerwowało mnie kiedy się dowiedziałam, jaką dali filmowi kategorię wiekową. Jakoś wybrnęli z niepokazywania dosłownie przemocy, ale kilka mocniejszych scen naprawdę dobrze wpłynęłoby na realizm i dodałoby filmowi napięcia.
Ja osobiście zupełnie was nie rozumiem i nie rozumiem dzisiejszego kina ludzie zatracili chyba wrażliwośc i emocjonalnośc chcą coraz wiecej brutalności i krwi no i mam tego efekty w postaci hostelów i tym podobnych tworów ludzie potrzebują coraz wiecej realizmu przez co czasami w niektórych filmach oglądamy po prostu sceny porno. Do mnie ten film bardzo trafia i to bez odcinania głów trzynastolatkom ...
"jeżeli przez półtorej godziny gada się o brutalności i śmierci, a później się tego nie pokazuje to czuje sie zawód" .Czytam czytałem no i co niczego to nie zmienia wy chcecie brutalnego i mocnego przekazu sama tematyka wam nie wystarcza musicie zobaczyc to czego kamera nie pokazuje nie trafiają do was a przynajmniej wami nie wstrząsaja takie sceny
Czytasz, czytasz i nie widzisz, więc proszę:
"Takich właśnie MOCNYCH (nie mylić z KRWAWYMI) scen zabrakło w filmie"
Czy juuuuuuuż coś świta, czy mam dalej tłumaczyć? ;)
Zgadzam się, również oceniłam film na 8. Moim zdaniem brutalność w tym filmie aż bije po oczach. Nie w postaci krwi czy przedstawianej widzom "co chwilowej" śmierci, ale w ukazaniu odczłowieczenia ludzi, których Głodowe Igrzyska wręcz podniecały. Wielu mieszkańców państwa Panem zachowywało się bestialsko. Ich sposobu życia nie można nawet nazwać zezwierzęceniem, ponieważ zachowywali się od zwierząt znacznie gorzej. Przecież nawet zwierzęta nie zabijają się tylko dla rozrywki, dla tak prymitywnego motywu. Trybutów traktowano jak zabawki, a nie jak dzieciaki, które zostaną pozbawione życia. Brak empatii, współczucia, traktowanie śmierci zabawowo, ogólnie odczłowieczenie jest według mnie bardzo brutalne i mocne w wyrazie.
Ot i takie odczucia mam po przeczytaniu komentarzy w stylu "... było za mało krwi ..." :D Znieczulica jest powszechna w komentarzach. Zgadzam się z zarzutem o bezsensownie roztrzęsionej kamerze (nie w czasie walk tylko np w czasie wprowadzania ludzi na losowanie - po co? Początek filmu a mnie już zdążyła kamera zirytować :/) jednak jeśli chodzi o wyważenie krwistości film jest zrealizowany fantastycznie. Jest poczucie bezsensownej brutalności bez hektolitrów krwi na ekranie. To nie film gore...
Czy Twoim zdaniem "Running Man" (Uciekinier) z 1987 to film gore czy s-f? :))
IMO to jeden z lepszych filmów s-f tego okresu (przykład chyba dobry, ponieważ "Igrzyska" są wręcz zerżnięte z filmu i książki Kinga).
Czy film jest mocny? Jest. Czy flaki latają po ekranie przez cały czas? Nie.
Moim zdaniem brutalne/mocne sceny w "Ucieknierze" pomagają lub wręcz potęgują poczucie osaczenia
i konieczności walki w każdy dostępny sposób na śmierć i życie, a to działa tylko na korzyść filmu.
W "Igrzyskach..." tego elementu po prostu zabrakło...
Jak mam się wczuć w klimat filmu, który usilnie STARA się wypaść wiarygodnie skoro
sami bohaterowie zachowują się kompletnie nieadekwatnie do sytuacji, w której się znaleźli?
Kto normalny, znajdując się na małym terenie z 23 ludźmi chcącymi pozbawić mnie życia,
traciłby czas na bezsensowne pogadanki na środku polany czy zbieranie kwiatków albo śpiewanie piosenek?
Nie ma co tłumaczyć kompletnego braku wyrazistych i mocnych scen w filmie, ponieważ nie zabrakło ich ze względu na obecność jakiejś większej głębi czy drugiego dna, które nie każdy widz dostrzeże, tylko ze względu na to, że na film PG-12 pójdzie więcej ludu i producent zarobi więcej kasy.
Niestety, takie czasy, że większą władzę i priorytet przy kręceniu filmów mają w wytwórniach księgowi i marketing niż scenarzyści i reżyserzy.
A skoro ludzie na taką lekkostrawną papkę chodzą i się im podoba, to taką właśnie lekkostrawną papkę będzie się im serwować.
"Kto normalny, znajdując się na małym terenie z 23 ludźmi chcącymi pozbawić mnie życia,
traciłby czas na bezsensowne pogadanki na środku polany czy zbieranie kwiatków albo śpiewanie piosenek?"
Według mnie użycie słowa "normalność" jest nieadekwatne, ponieważ Głodowe Igrzyska, jak i ogólna sytuacja w państwie Panem są nienaturalne, patologiczne. Trudno więc oczekiwać od bohaterów konkretnych reakcji czy schematycznych zachowań. Takie postępowanie Katniss jak rozmowa z Rue, przygotowanie symbolicznego grobu, śpiewanie piosenki ukazują, że jeszcze istnieje nadzieja, że nie wszyscy ludzie zostali w bestialski sposób odczłowieczeni. O nadziei wspomina również Prezydent Snow, ale moim zdaniem jego poglądy jeszcze bardziej podkreślają chorobliwy i okrutny układ obowiązujący w Panem. Z kolei nadzieja wynikająca z zachowania Katniss jest jak światełko w tunelu - ta nadzieja to jednocześnie wiara w to, że część osób nadal ma ludzkie odczucia, i że być może w państwie uda się kiedyś coś zmienić.
Pomijasz cały sens tego, o co mi chodziło :)
Chodziło mi o "normalne" (na zdrowy rozsądek KAŻDEGO człowieka) zachowanie w takiej sytuacji.
Odruchów bezwarunkowych nie oszukasz. Jak ktoś w ciebie rzuci, robisz unik. Jak słońce świeci prosto w twarz, mrużysz oczy.
Jak 23 zabójców ma cie na celowniku, to szukasz najbezpieczniejszego miejsca, najgłębszej dziury, żeby się jak najszybciej schować i tam włazisz.
Jak dla mnie zachowania niektórych bohaterów są nie tyle naciągane, co miejscami wręcz irracjonalne, na co zwraca uwagę całkiem sporo widzów - jak można wyczytać w komentarzach.
Tylko jest taka drobna różnica że igrzyska śmierci to adaptacja ksiażki dla młodzieży a nie mocne kino akcji jakim jest "Uciekinier" według mnie i tak "Igrzyska śmierci" ze względu na samą tematykę powinny być filmem od 16 roku życia.
Uwaga Spoiler Film ten nie potrzebuje mocnych brutalnych scen reżyser wykonał według mnie świetna robotę i są w nim przynajmniej 4 sceny które mają bardzo fuzy ładunek emocjonalny Wybór Kandydatów , Wyjscie na arenę i pierwsze minuty na niej ,zamordowanie dziewczynki przy ognisku ( nie pokazano śmierci ale reakcja bohaterów tego dokonujących jest wystarczającym komentarzem) czy też śmierc Rue.
"A skoro ludzie na taką lekkostrawną papkę chodzą i się im podoba, to taką właśnie lekkostrawną papkę będzie się im serwować.' Sam pokazujesz że wrażliwośc masz nikła jezeli nazywasz ten film lekkostrawnym.
Uważam, że z moją wrażliwością jest wszystko w porządku.
Mam natomiast niską tolerancję na słabe fabularnie i dialogowo filmy,
których nijakość ratują marketingowcy wciskając ludziom ciemnotę
i reklamując je jako coś, czym te filmy po prostu nie są.
Po prostu jest to film kierowany do miłośników "Zmierzchu", podczas gry reklamuje się go jako połączenie "1984" Orwella z "Uciekinierem".
Akurat tak się składa, że "Uciekinier " to też adaptacja książki Stephena Kinga i to dość wierna :))))
Co do mocnych scen - wyjście na arenę było jakimś kompletnym nieporozumieniem.
Reżyser najwyraźniej starał się nadać akcji dynamizmu, poprzez danie kamery do rąk komuś z Parkinsonem.
IMO od czasów "Blair Witch..." to najbardziej nadużywany, banalny i najprostszy sposób na próbę nadania materiałowi realizmu.
Z kolei śmierć Rue to też jakiś kompletnie nielogiczna farsa. Chłopak rzuca metalową dzidą z odległości 10m,
ta najwyraźniej przelatuje przez główną bohaterkę, która w tym samym czasie ma czas aby się uchylić (co za czujność, oczy z tyłu pleców!),
wyciągnąć strzałę z kołczanu, napiąć łuk, wycelować i strzelić. W tym czasie 30kg dziewczynka stoi sobie jak
gdyby nigdy nic z dzidą wbitą w brzuch. Całe szczęście nie widziałem nigdy nikogo, kto by zginął w ten sposób,
ale sama logika i prawa fizyki mówią mi, że dzida albo przeleciałaby przez małą na wylot, albo dziewczyna
pofrunęłaby razem z nią przynajmniej kilka metrów. Na pewno nie stałaby sobie na nogach obserwując rozwój akcji.
Realizm drobiazgów (i nie mam tu na myśli realizmu ogólnie, ponieważ to film s-f) = zero.
Nie wiem jak Ty, ale ja widziałam, ze Rue krzyknęła na Katniss pokazując, że za jej plecami ktoś stoi i właśnie dlatego ta się odwróciła. Nie widzieliśmy też, jak włócznia wbiła się w małą, więc można śmiało założyć, że nie przewróciła jej, bo dziewczynka zaparła się nogą, by utrzymać równowagę. Mogła ją też złapać zanim przebiła ją na wylot, przecież wszyscy przeszli solidny trening, więc zakładamy, że refleks również ćwiczyli. Jak sam napisałeś - film sf, nie wiesz więc ile włócznia ważyła, dla mnie wyglądała na jakiś stop aluminium, więc mogła być na tyle lekka by dodatkowo ułatwić to zadanie.
Nie zmarła od razu, bo - co na pewno też zauważyłeś - włócznia wbiła się w okolicy śledziony, więc ominęła większe naczynia krwionośne, co spowodowało jej powolną śmierć na skutek wykrwawienia się do jam ciała (stąd zaburzenia widzenia).
Nie wiem jakie według Ciebie są normalne odruchy, ale z tym filmem nie mają wiele wspólnego. Po pierwsze dla tego, że sama idea Igrzysk jest co najmniej inna, co wskazuje na radykalne zmiany w ludzkim postrzeganiu świata. Po drugie - już na początku organizatorzy kulami ognia dali do zrozumienia widzom (bo uczestnicy raczej o tym wiedzieli), że nie ma sensu się ukrywać.
Jaki zwiastun tego filmu widziałeś? Bo chyba oglądaliśmy zupełnie inne. Ja widzę przede wszystkim informację "Na podstawie serii bestsellerów". Od razu mówi mi to, że warto się dowiedzieć co to była za książka i o czym. Czytasz recenzję i już wiesz, że to książka (a zatem i film) dla młodzieży. W takiej sytuacji narzekanie na kategorię wiekową jest co najmniej śmieszne, nie ważne jak wiele racji możesz mieć.To tak jakbyś miał pretensje, że Harry Potter nie obciął głowy swojemu przeciwnikowi, a wszyscy ludzie ginęli tam w "dziecinny" sposób - za pomocą magii, tak, by nie można było zobaczyć krwi i "czegoś mocnego".
Zwróć też uwagę - Ty i każdy inny, który uważa, że to był film o zabijaniu - że podczas szkolenia nie wpajano głównym bohaterom informacji, które każdy zabójca powinien wiedzieć, czyli układ tętnic, machania nożem, i tego jaką broń wziąć na starcie. Uczyli ich JAK PRZEŻYĆ. Jak się zamaskować, jak zaskarbić sobie uznanie sponsorów, bo zyskać "spadochroniki", co ułatwi im przetrwanie. I nie bez powodu w zwiastunie zamieszczone są słowa Peeta "nie chcę by mnie zmienili". Bo tutaj chodzi o bunt a nie o machanie tasakiem na lewo i prawo "bo ja muszę pozabijać". To było w Battle Royale.
W zwiastunie widzę też kolejną rzecz kompletnie nie związaną z zabijaniem - wyciągnięte w górę trzy palce, symbol jedności ludzi z dystryktów.
Powtórzę się więc: większość osób zmyliło słowo "śmierć" w tytule. Od razu kojarzy mi się "Fat Eddy's furry fu***ng guide to metal":-)
1. "Solidny trening"? :) AFAIR w filmie była mowa o dwóch tygodniach na przygotowania przed igrzyskami. W tym czasie nie da się przecież ani wyćwiczyć refleksu, ani wytrenować choćby słabego wojownika...
2. Włócznia z zasady nie może być lekka. Absolutnie każda broń miotana nie może być podatna na np. podmuchy wiatru. Spróbuj rzucić kartką papieru A4 na odległość, a później spróbuj tego samego z takim czymkolwiek ciężkim - np. kawałkiem blachy. No, chyba, że to była włócznia z własnym napędem i naprowadzaniem ;))))))
3. "Harry Potter" to seria książek dla dzieci i młodzieży, z czym ani autorka, ani wydawca, ani reklamy nigdy się nie kryły. W dowolnym zwiastunie HP doskonale widać do kogo kierowany jest film. Za to trailer Igrzysk zawierał fragmenty filmu jasno sugerujące, że będzie to mroczne połączenie Orwella i "Uciekiniera", o którym wspominałem wcześniej, co wg mnie jest dość silnym krętactwem ze strony marketingu. To trochę tak, jakby kupić w sklepie mrożoną pizzę pepperoni, a po powrocie do domu w pudełku znaleźć lody waniliowe. I jedno i drugie dobre, ale pizzę kupuje się mając nieco inną zachciankę lub zapotrzebowanie spożywcze i rozczarowanie w takiej sytuacji na pewno byłoby spore ;)
4. Kwestia trzech palców to zupełnie inna sprawa, która była już tutaj przez kogoś poruszana. W kinie zapewne 90% widzów do końca filmu nie wiedziało co co z tym chodzi. A wystarczyło jedno zdanie wplecione w sporą ilość zbędnych dialogów, aby wszystko było jasne.
Zaniedbanie wynikające z ogólnej słabości scenariusza, czy celowe działanie (którego powód trudno zrozumieć)? Moim zdaniem, raczej to pierwsze.
Nikt nie mówi o treningu wojownika. Nikt też nie mówi o wyćwiczeniu czegoś do perfekcji, ale o ćwiczeniu w ogóle. Jeśli wychodziliby z takiego założenia, że "to nie ma sensu", to nie organizowali by treningu w ogóle. Każde umiejętności, które chociażby mogli podszkolić, mogły być przydatne w walce o przetrwanie. Dwa tygodnie to znacznie więcej niż Ci się może wydawać, zwłaszcza, że organizatorzy mają za sobą ponad 70-cio letnie doświadczenie. A Ty masz jakie (od razu ustalmy, że polskie wojsko się nie liczy:D )?
Włócznia musi być lekka, jeśli służy do miotania. To nie jej ciężar ogólny decyduje o tym, że może lecieć w określonym kierunku, lecz właściwe rozłożenie ciężaru i dobra ocena wiatru przez miotacza. Analogiczna sytuacja do strzał, tylko włócznia jest większa. Miałeś kiedyś w ręce? Ja co prawda miałam sportowy oszczep, ale waży on mniej niż 1kg. Dla świętego spokoju uznajmy, że włócznia w filmie miała wagę 4-5kg. To nie jest duży ciężar nawet dla 12-latki, szczególnie takiej, która potrafi się wspinać po drzewach (potrafi unieść swój ciężar na rękach).
Wstawienie w zwiastunie napisów "na podstawie serii bestsellerów" jest z całą pewnością maskowaniem faktu, że film powstał na podstawie książki... Autorka również schowała się do nory i nie przyznaje się przed nikim, że napisała taką książkę. To, że o niej nie słyszałeś wynika z faktu, że nie zdobyła takiej popularności jak Potter. Bardzo Cię proszę wskaż fragmenty trailer'a zapowiadające, ze będzie to film o zabijaniu w stylu "Uciekiniera". Miło byłoby, gdybyś porównał go do reklamy innego filmu, w którym sceny zabijania nie są cenzurowane. Różnicę zauważysz na pewno, bo na ogół pojawiają się tam ludzie ze strupami, lub zaschniętą krwią na twarzy. Takie fragmenty są do trailerów wstawiane po to, by było jasne, że są tam sceny brutalne.
A po co ma to być jasne? Bo niektórym trzeba mówić "hej jestem z Wami ludzie z innych dystryktów!", "Hej Katniss jesteśmy z Tobą!". To by dopiero była kicha. W końcu te ręce podnosili bo... no nie wiem, wszyscy w tym samym momencie poczuli potrzebę powąchania się pod pachą?
Dotychczas podawałeś całkiem dobre argumenty. Nie psuj wrażenia.
1. Sportowe oszczepy, jak sama nazwa wskazuje służą do uprawiania sportu, który zwie się rzutem oszczepem. Włócznia to diametralnie inna sprawa. Miałem kiedyś w ręce "prawdziwą" włócznię przy okazji wizyty w Malborku i powiem tak: nie wyobrażam sobie jak można czymś takim rzucić dalej niż 15m i jeszcze trawić w cel mniejszy niż drzwi do garażu:) Może po roku chodzenia na siłownię i intensywnych treningach celowania doszedłbym do 30m i był w stanie trafić np. w zwykłe drzwi.
To trochę jak porównywanie szpady do szabli. Jak myślisz, czemu zawody w rzucie oszczepem są zawsze organizowane na obiektach częściowo zamkniętych (stadiony), na których wpływ wiatru jest minimalny? Właśnie ze względu na wagę, która jest tak niska, że przy minimalnym podmuchu wiatru mógłby oberwać np. sędzia ;)
2. Odnośnie umieszczenia w zwiastunie informacji o tym, że film powstał w oparciu o książki: chyba się nie zrozumieliśmy, ponieważ nie mam absolutnie nic przeciwko temu i nie widzę w tym nic złego, żeby robić ekranizacje. Chodzi mi jedynie o to, że zwiastun sugerował nieco inną zawartość niż miał sam film. W trailerze widzimy nieszczęśliwych ludzi, apele jak w obozach koncentracyjnych, wszędobylskich kapo w białych uniformach, sceny ze szkolenia i siekanie mieczem oraz mowę o tym, że zwycięzcą będzie jeden człowiek, który to wszystko przeżyje. Są wybuchy, ogniste latające kule i fruwające płonące drzewa itp. Trailer kończy się zaś na scenie, w której zawodnicy zeskakują z podestów i zaczyna się rozgrywka na śmierć i życie. Większość ludzi po obejrzeniu takiego trailera pomyśli sobie zapewne: "Oho, przerwali w najciekawszym momencie, żeby nie robić spoilerów i żeby była niespodzianka." I poniekąd niespodzianka jest, ponieważ zachęcie w postaci takiego trailera ludzie spodziewali się czegoś więcej, a ten film po prostu tego czegoś nie oferuje.
Można przecież zrobić świetną ekranizację książki, pozostając w zgodzie z książkowym pierwowzorem.
W dodatku, jako widz, który chce obejrzeć FILM w kinie nie mam chyba jakiegoś szczególnego obowiązku dowiedzenia się wszystkiego o filmie (włącznie z przeczytaniem książek, na podstawie których go nakręcono) zanim pójdę do kina, prawda?
Film to przecież odrębny, zamknięty twór, który powinien być postrzegany i oceniany jako odrębna, niezależna całość!?
Uważam, że książka (nawet słaba) w każdym przypadku i zawsze będzie lepsza niż film zrealizowany na jej podstawie.
Można jedynie zrobić ekranizację lepszą, lub gorszą. Ta (sądząc po olbrzymich brakach w stosunku do fabuły książki o których piszą ludzie) jest tą gorszą.
Jeśli więc widzowie powinni przeczytać książki ZANIM obejrzą ten film (aby wszystko właściwie zrozumieć i odebrać), to w jakim celu, znając zakończenie historii, mieliby iść do kina i płacić za obejrzenie "wybrakowanego" filmu (w stosunku do dużo bogatszych w treści książek)?
Pytanie: Dla kogo i po co powstał ten film, skoro nie dla tych, którzy nie czytali książek i raczej nie dla tych, którzy je czytali?
Odpowiedź: Dla wszystkich pozostałych. A skoro dla wszystkich, to tak jak z kupionym jedzeniem - musi być trochę nijako i bez smaku. Nie może być krwi, bo się dzieci przestraszą. Nie może być golizny, bo się dorośli zgorszą. I tak, wlepia się do filmu wszystkie popularne elementy, które gwarantują wysoką frekwencję i duże wpływy (trójkąt miłosny, tragiczne love story, bohaterów w wieku takim, żeby mogła się z nimi identyfikować młodzież na widowni, kilka znanych nazwisk i gotowe. "Zmierzch" w klimatach "Orwell-Light 0%" i realizacją rodem z MTV, od której po seansie dostaje się oczopląsu:)