Nie jestem fanką napompowanych i śmiesznie patetycznych "300" czy "Zmierzchu tytanów". Ale "Immortals" to film co najmniej udany. Przede wszystkim jest to film Tarsema Singha, czyli scenografia, kostiumy, zdjęcia są po prostu nieziemskie. Surrealistyczne i wysmakowane. Przez to film o herosach, bogach i tytanach zyskuje odpowiednio odrealniony klimat m.in. dzięki symbolom i pewnej teatralności gry. Dla samych zdjęć i kostiumów warto ten film zobaczyć. Sceny walki naprawdę dobre, brutalność odpowiednio hardkorowa do tematyki. 3D zbyteczne, przez 3/4 filmu właściwie efekt trójwymiaru jest umowny.
Oczywiście że jest to epicka, bardzo serio i patetyczna bajka; ale umówmy się że nie miała być to mitologia z przymrużeniem oka. Tylko własnie bardzo serio krwawy mit o wojnie, o bohaterach, o wyroczniach i bogach. Wystarczy się odpowiednio nastroić na właśnie ten ton opowieści i można bez zgrzytania zębami słuchać górnych dialogów o piekle, zemście i przewidywaniu przyszłości. Dlatego nie ma właściwie co pisać o grze aktorów, bo modelki uśmiechające się w reklamach pasty do zębów dałyby tu radę. Ale zawsze miło zobaczyć np. Stephena Dorffa, który wreszcie wrócił do formy; czy diabolicznego Rourke'a.

Naprawdę udane kino rozrywkowe, bardzo malarskie i kto bardziej czuły na urodę kadru będzie na pewno zadowolony.