Po pierwsze, idąc na ten film do kina, spodziewałem się udanego (bo przecież Nolanowego) połączenia atrakcyjnej formy i interesującej treści. Pierwsze, oczywiście, można tam znaleźć, co do drugiego, niestety nie... jestem otwarty na dyskusje. Ktokolwiek, znalazł w tym filmie jakąś, zmuszającą do myślenia ideę, jest proszony o kontakt.
Temat snów, wydaje się być tak oklepany, że aż dziw bierze że znalazł się ktoś jeszcze, kto chce na ten temat coś powiedzieć.
Dla mnie było to tylko średnio udane połączenie Matrixa i najnowszych filmów o Jamesie Bondzie, zajmująca, ale pusta historia rabunku w której zapominamy, w typowy dla Hollywood sposób, że główni bohaterowie są źli - kto z nas chciałby być obiektem takiego ataku? Przypomina mi się hasło reklamowe Metropii - skąd wiesz że twoje myśli są twoje? Miłośnicy to jest chyba najszlachetniejsza myśl, którą temu filmowi udało się we mnie zaszczepić.
Wszyscy miłośnicy destrukcji i fanatycy demolki, na pewno się nie zawiodą, w filmie jest jej pełno a ostatnie pół godziny, to prawda, trzyma widza w dużym napięciu, niemal wgniata w fotel.
Niestety, nie mogę powiedzieć, żeby sceny akcji, jeden z głównych atutów tego filmu, tak jak piali o nich niektórzy, były idealne. Oglądając pościg samochodowy, miałem wrażenie, że szyby w wanie ekipy głównych bohaterów, są rozbijane przez kule, wciąż na nowo, to że był to sen, wydaje się być marnym usprawiedliwieniem. Po za tym, denerwował mnie trochę montaż i na przykład sceny strzelaniny i pościgu na ulicach Mombasy, mimo że w realnym świecie (?), wyglądały równie nierealistycznie i jakby były wyjęte ze snu (szczególnie gdy główny bohater zaklinował się pomiędzy dwiema ścianami wąskiej uliczki), jak wszystkie pozostałe.
Aha i jeszcze schematyczność - też denerwująca i wątek wewnętrznego konfliktu emocjonalnego głównego bohatera - musi pokonać siebie, by wygrać - oklepane i trochę kiczowate.
Mieszając to wszystko, otrzymujemy kolejny shakemix, do picia przez słomkę – słodki, smaczny ale bez żadnych substancji odżywczych.
Podsumowując, film okazał się dla mnie drobnym rozczarowaniem.
Heh... Z całym szacunkiem dla Ciebie, ale czy człowiek we wszystkim musi się doszukiwać przesłania, drugiego dna, głębszego sensu itp.?? Czy film nie ma być po to, zeby dawać rozrywkę?? Szczególnie ten film?? Dla mnie od początku było wiadome, że w tym filmie głównym atutem są sceny akcji i nawet nie śmiałem nastawiać się na przemyslenia, rozmyslania itp. Po 8 godzinach pracy, film ma mnie zrelaksować, ma mi pozwolić się wyłączyć, zapomnieć o wszystkim i wprowadzić mnie w swój świat tak, zebym podczas oglądania siedział z językiem na brodzie ogladając kolejny poscig, strzelaninę czy wybuch., i zebym nie rozkminiał co było kiczowate, co oklepane a co juz gdzieś widziałem... Wiem, że zaraz wiekszość z was nazwie mnie mało wymagającym widziem, niedojrzałym, mało inteligentnym gapiem i co wy tam jeszcze nie wymyślicie. Ale ja oglądam film, żeby miec z tego przyjemność, a jak chcę coś rozkminiać, to biorę się za rozwiązywanie krzyżówek:P
A teraz podsumowując tę moją wypowiedź, chciałem powiedzieć, iż jezeli chcemy obejrzec film, który skłoni nas do przemysleń itp. to błagam nie wybierajmy "INCEPCJI", "UCZNIA CZARNOKSIĘŻNIKA" czy "DRUŻYNY A", te filmy nastawione są na wciaskanie fotel efekatami i akcją, i co im się doskonale udaje.
A ja się z Tobą zgadzam. Już to gdzieś wcześniej pisałam – nie wydaje mi się, żeby Nolan chciał tworzyć kino tzw. filozoficzne, po którym nagle zmienisz swoje poglądy na świat, albo przebijesz się na drugą stronę i doznasz olśnienia :) Nolan zawsze mówił, że chce kręcić filmy rozrywkowe dla ciut bardziej wymagającego niż przeciętny zjadacz chleba widza. I ten film taki właśnie jest.
Kino to rozrywka, a ten film jeszcze to na dodatek odlotowa, fantastyczna i kapitalna rozrywka :)
Hehehe, no to teraz nazwą nas oboje mało wymagającymi widzami;] Ale zawsze we dwoje raźniej niż samemu:P
E tam, już mnie gorsze epitety spotykały na forach różnych filmów (idzie się przyzwyczaić), tak więc „mało wymagający widz” nie zrobi na mnie wrażenia ;-)
Naprawdę Incepcję zaliczasz do typowego kina akcji...? Mi się ten film spodobał bardzo, ale gdybym miał wymienić akcję i efekty specjalne jako tylko i wyłączne atuty tego filmu to bym sie chyba nie odważył. Fabuła, muzyka i potem cała reszta. I chyba jestem jedynym na tym forum, który aż tak bardzo efektami specjalnymi się nie zachwyca, bo one są "fajne" i to wystarczy. W sam raz jak na ten film.
Witam wszystkich bardzo serdecznie!
Wrażenia po filmie Incepcja zmusiły mnie do zarejestrowania się do tego serwisu, który z zamiłowaniem śledziłam do tej pory.
Niestety są one negatywne! Być może stało się tak z mojej winy, ponieważ ze względu na reżysera miałam wielkie oczekiwania, jak się okazało przesadziłam... Dotychczas wydawało mi się, że jeśli chodzi o kino S-F jestem otwarta na wszystkie propozycje twórców. Jedyne czego oczekuję to w miarę spójna fabuła a w najlepszym wypadku również inteligenta i z poczuciem humoru. W tej kwestii Incepcja wg mnie to porażka.
Moim liderem ostatnich lat do tej pory pozostaje Matrix, gdzie pierwsze wrażenie zapierało dech... aż się z kina nie chciało wyjść, nie mówiąc o tym, że do kina na film wracałam kilkukrotnie. Nie wiem też, przy którym seansie domowym zaczęłam dostrzegać niedociągnięcia, które uświadamiały, że film jednak nie jest ideałem.
Na Incepcji do samego końca filmu, który krótki nie jest, czekałam na to coś... i się nie doczekałam!
Elementy, które wg mnie wymagały wyjaśnienia aby sekwencja zdarzeń była bardziej logiczna trwały kilka sekund (tak jakby ich wydłużenie spowodowałoby potwierdzenie, ze właśnie logiki tu brak) a całą wieczność trwały bezmyślne strzelanki. Owszem Incepcja to kino akcji i jak najbardziej strzelaniny i pościgi były konieczne, ale to co zobaczyłam było po prostu nudne.
Cel całej akcji powtarzany był do znudzenia, choć to akurat było najbardziej oczywiste.
Jeżeli ktoś filmu nie oglądał, to być może popsuję całą zabawę, ale muszę powiedzieć choć o kilku niedociągnięciach, które mnie uderzyły:
1. Wkręcenie kolesia z półświatka (jeszcze w świecie realnym, nie we śnie, bo to może miałoby większy sens) do grona najbliższych współpracowników szefa "mega-korporacji", żeby podglądał zachowania głównego doradcy.
2. Wprowadzenie młodej studentki, która nie wie kompletnie na czym rzecz polega, do akcji o życie głównego bohatera. Dziewczyna miała kreować świat we śnie, co sugerowałoby, że po prostu ma wyobraźnię przestrzenną i zna się na prawach fizyki (dla mnie umysł ścisły, bo wyjaśnienia dlaczego ona- berak) a zamiast tym poświęca czas filmu na psychoanalizę i śledzenie bohatera w jego snach. w efekcie przez kilka dni rozpracowuje go lepiej niż starzy kumple - dla mnie kupy się to nie trzyma, nie mówiąc o tym, że Ci właśnie kumple są specjalistami od włamywania się do umysłu innych i właśnie dlatego stanowią paczkę najlepszego z najlepszych, czyli DiCaprio - dla mnie to co najmniej nieporozumienie!!!
3. Sen nr 1 - zaczyna się pościg i strzelanina, bronią się wszyscy uczestnicy we śnie dysponując wszelka bronią jaka im się właśnie przyśni i ledwo uchodzą z życiem, a w dalszej części jadąc furgonem, gdzie już zostali wprowadzeni do snu nr 2 i przytomny jest tylko kierowca, który nawet strzelać nie ma jak, jakoś nic strasznego się nie dzieje, a strzelanina i pościg trwa nadal przy nieograniczonej ilości przeciwników, którzy są wyimaginowanymi ochroniarzami podświadomości kolesia, do którego DiCaprio z ekipą się włamują.
4. Sen nr 2 - świat zaczyna wirować i nie ma grawitacji, co ma być wynikiem bezwładu ciał bohaterów w trakcie wypadku furgonu ze snu nr 1. Jeżeli sytuacja ze świata realnego ma wpływ na sytuację we śnie, sen nr 1 ma wpływ na sytuację we śnie nr 2, to dlaczego nie ma tej konsekwencji we śnie nr 3???!!! Drażniące, prawda?
5. We wprowadzeniu do zrozumienia włamywania do snów innych zdecydowanie podkreślano, że głównym założeniem jest, że śmierć we śnie jest jednoznaczna z pobudką. Nagle w trakcie akcji głównej okazuje się, anie jednak nie... bo w tej akurat sytuacji śmierć będzie oznaczała zapadnięcie chyba w śpiączkę (wieczny sen bez wyjścia). Wytłumaczenie tego marne, naciągane!! Wszyscy więc umrzeć boją się bardzo, a tu na koniec okazuje się, że dla DiCaprio to jednak pestka wydostać się z tego sennego niebytu... jak, tego nie wie nikt...
6. Tłumacząc Dziewczynie zasady tworzenia świata we śnie mowa jest o tym, że pod żadnym pozorem nie wolno tworzyć elementów ze świata realnego, bo może dojść do sytuacji, że ten, do którego się włamują zorientuje się, że to sen. A przecież w pierwszej scenie filmu znajdują się w stworzonym we śnie mieszkaniu człowieka, do którego umysłu chcą się włamać - bez sensu.
I tak przez cały film. Pomysł na fabułę ciekawy, ale brak logiki i konsekwencji psuje wszystko. Potwierdza się, że duży budżet to za mało, a w przypadku Incepcji odnosi, że wrażenie, że pieniędzy było tyle, że aż pomysłów na ich wydanie zabrakło. Spodziewałam się wspaniałych efektów specjalnych, ale chyba wrażenia wizualne zostały totalnie zmiażdżone przez tę nie trzymająca się „kupu” fabułę.
I jeszcze zakończenie! Przewidywalne niemalże od początku: widzu domyśl się czy to już świat realny czy jeszcze sen... Chyba po tej całej katastrofie niedopowiedzeń koniec mógł być zdecydowany: pełnia szczęścia lub totalna rozpacz. Po takim filmie preferowałabym pełnię szczęścia nawet jeżeli miałby to być tylko sen... Wtedy z większą przyjemnością wyszłabym z kina.
Może film nie miał być skomplikowany, choć z zapowiedzi odnosiło się wrażenie, że nie jedne widz pogubi się w tym przechodzeniu między snami. Może miał tylko stanowić przyjemną odskocznię od rzeczywistości rozerwać. Mnie nie rozerwał, wyszłam z kina spięta i zła, do tej pory żałują pieniędzy wydanych na bilet.
Pozdrawiam i życzę przyjemniejszych doznań i lepszego wydania 44zł (na parkę miłośników kina).