Rozumiem, że Amerykanie lubią czuć się na pozycji osoby, która przyswajając sobie miałką treśź,
ma wrażenie skonsumowania czegoś wyjątkowego kino dla ambitnych niskiego lotu.
Wszystkiego jest tutaj za dużo i poprzez niby naukowe gadki, starają się nam przedstawić
naprawdę miałki obraz naszpikowany efektami specjalnymi i samochodzikiem, który ponad pół
godziny zlatuje z mostu.
Niby z polotem, ale bez wykończenia. Lubię grę Leonardo....ale każdy z tych aktorów grał jakby
sam nie wiedział co to do końca jest ta produkcja czym ona jest?
Zero wprowadzenia w wątek, a ujawnienie prawdy dotyczącej przeszłości pojawia się w
momencie kiedy człowiek zastanawia się.....czy może w kolejnej fazie snu pojawią się....Indianie?
Dawno nie poczułem się tak odmóżdżony po seansie, a gdybym miał zapłacić za bilet na
seans to bym się pociął chyba
Efekty bez zbędnych rewelacji jak to w Hollywood z rozmachem, ale za co te Oscary?
Pozdrawiam
Zawiedziony
Samochód spadał tak długo, bo było to pokazane z perspektywy kolejnych poziomów snu, gdzie czas płynął wolniej, Myślę, że o to w tym filmie po części chodziło ;) miało być dużo, a widz miał wręcz odczuwać przesyt i "odmóżdżenie".
Chyba za bardzo nie zrozumiałeś filmu. Polecam obejrzeć drugi raz, za pierwszym nie da się po prostu wszystkiego ogarnąć :) Poza tym zgadzam się z komentarzem wyżej :)