Pisane ciężkim i niestrawnym językiem starego dziadygi - tłumacze wybitni, ale, jak widać, z nazwiska jakość się nie bierze. Nie wiem, czy innych się znaleźć nie dało, na pewno końcowa "Oda do słowika" ma dużo lepszy przekład Zygmunta Kubiaka. A jeżeli lepszych naprawdę nie ma, to czas je stworzyć.
Zgadzam się z Przedmówcą, tłumaczenie bardzo.... Starałam się jak najmniej czytać napisów, żeby nie psuć sobie wrażenia. Końcowy wiersz był odczytany tak pięknie, że nie chciałam wychodzić z kina;)
Podpisuję się na trzeciego. Nie mam pojęcia, dlaczego wybrali same tłumaczenia okołomłodopolskie, skoro do dyspozycji jest choćby Barańczak... zgoda, kilku innych Brytoli przetłumaczył lepiej niż Keatsa, ale i tak jego propozycje są lepsze niż wszystkie widoczne na ekranie razem wzięte. Krewzewschodu: faktycznie, finalna "Oda do słowika" była wyrecytowana genialnie, dla mnie to jeszcze jeden dowód na to, że warto sobie zapamiętać nazwisko Bena Whishawa, być może jednego z nielicznych aktorów, którym nie przeszkadza w graniu w filmach solidna lekcja teatru.
Tłumaczenie tego filmu to faktycznie śmiech na sali. Patrzenie na napis przy słyszeniu błędnego tłumaczenia to była prawdziwa katorga.