Po godzinie seansu zrezygnowałem z dalszego oglądania. Bez głębi, bez emocji, sztuczne, szkoda czasu. Ocena 1/10
Zgadzam się w 100%! W filmie tym "niby" pojawia się uczucie, które przedstawione jest w tak bezbarwny i bezuczuciowy sposób, że pytałam się sama siebie, jak to możliwe, że dwójka tych bohaterów jest w sobie zakochana. To zdecydowanie jakieś nieporozumienie. Do tego dochodzi marna gra aktorska, szczególnie aktorki grającej Fanny... Nic tylko rozłożyć ręce nad tym filmem. Nie znalazłam niczego, co mogłoby mi utkwić w pamięci. Zazwyczaj przy takich końcówkach wzruszam się, bądź nie mogę powstrzymać napływających do oczu łez, a teraz było zupełnie inaczej. Przyjęłam to prawie bez mrugnięcia oka... Zero uczucia i jakiejkolwiek akcji. Powiewa nudą od samego początku...
ich zachowania były też bardzo nieodpowiednie. ich gesty, teksty i pocałunki pokazane w filmie byłyby bardzo niestosowne w XIX w.
Zbyt współczesna wymowa, odważna czerwono biała suknia głównej bohaterki, całkowity brak chemii między kochankami , dłużyzny, licha gra Cornish … i pytanie jak taki dobry aktor jak Ben Whishaw dał się w to wrobić? To jak przepaść pomiędzy takimi dziełami Jak „Duma i Uprzedzenie „ (1995) „Jane Eyre” (2006), „Tess” (2008), „Wojna i Pokój” (1956, 1967, 2007) czy nawet „Zakochana Jane” (2007), gdzie miałam na początku obiekcje co do Anne Hathaway w głównej roli (całkiem bezpodstawnie).
liczyłam że będzie to piękna historia dwojga młodych o zakazanej miłości. a tu lipa. chyba się przeliczyłam...