GRATULACJE !!! Przynajmniej w tym roku Akademia stanęła na wysokości zadania - wygrał piękny, ponadczasowy, mądry film...Zabrakło tylko statuetki dla Rusha.
Ogólnie ten rok był mocny, jeśli chodzi o dobre filmy. TKS może się nie należało, a Incepcji, ale przynajmniej nie wygrał badziewny TSN. Szkoda tylko, że dla Incepcji zabrakło Oscara za najlepszy scenariusz oryginalny. Ale... trudno.
I tu sie w pełni zgadzam - tak dobrego scenariusza ajk w Incepcji nie było od wielu lat.
No cóż o wypaleniu artystycznym Hollyłodzi i chronicznym braku nowych pomysłów świadczy chociażby zastraszająca ilość powstających remake'ów...
Film mi się bardzo podoba. Niestety narzekaczom nie podoba się, bo nie ma efektów specjalnych, rozebranych aktorek i strzelaniny. Trzeba się skupić na innych rzeczach. Ja jestem zachwycony tym filmem
Film w pełni zasłużył na statuetkę, Incepcja, owszem to również był doskonały film, jednak jeśli chodzi o jego fabułę, to takich obrazów pojawia się na ekranach wiele. Przemowa króla zdecydowanie wysuwa się tutaj na prowadzenie, nie tylko ze względu na genialną grę aktorską, ale także dialogi pełne subtelnego humoru i niekiedy ironii. Muszę przyznać, że jeśli chodzi o filmy brytyjskie to na świecie, a zwłaszcza w Polsce zawsze kojarzy się je z tandetnym humorem, a to nie prawda. Wiele produkcji angielskich jest na prawdę niesamowitych, a w Polsce są one po prostu nieznane, bo rozpowszechnia się hollywoodzkie filmy. Aby film był wartościowy nie potrzeba efektów specjalnych, strzelania, czy wielu rzeczy, które w dzisiejszych czasach pojawiają się w kinach nagminnie. Istotna jest historia i sposób jej opowiedzenia.
The king's speech jest warte obejrzenia, to historia o człowieku, który pragnąc dobra swego kraju i wiedząc, że jego obowiązkiem jest pokrzepienie ludzi w obliczu wojny przezwycięża swe lęki i problemy. W brew pozorom niewiele osób zna tę historię, a TKS jest świetnym sposobem, aby się z nią zaznajomić.
Powiedziałbym, że wygrał kolejny epicki film z cyklu "ku pokrzepieniu serc". Spójrzcie wstecz, ile tego typu historii widzieliśmy? Odpowiedź brzmi: dziesiątki, jeśli nie setki. Fantastycznie zagrany - nie da się zaprzeczyć, bardzo dobrze zrealizowany - zgoda, ale poza tym absolutnie NIC NOWEGO. A ten tak zwany "badziewny" "The Social Network"? To majstersztyk sztuki filmowej. Z pozoru nieciekawa historia, z której na pierwszy rzut oka wydaje się, że po prostu nie da się zrobić dobrego filmu, została przedstawiona w taki sposób, że to naprawdę robi wrażenie(oczywiście nie na każdym, no ale to chyba dotyczy każdego filmu). Z technicznego punktu widzenia prawdziwa perełka. Konstrukcja scenariusza, nietypowy sposób reżyserii(dominująca ciemność niczym w thrillerze), świetny montaż i doskonale dobrana muzyka. Fincher to prawdziwy McGyver kina. Zrobił niezły gulasz mając do dyspozycji dwa plastry sera i butelkę kiepskiej jakości keczupu. Jestem przekonany, że za kilka lat gdy "Jak zostać królem" trafi na zasłużoną listę lubianych filmów, puszczanych od czasu do czasu w telewizji ku uciesze wielu widzów, "The Social Network" będzie pokazywany studentom filmówek jako przykład jak powinno się kręcić filmy.
Dziękuje za uwagę i czekam na Wasze komentarze.
Social network uważam za znakomity film, ponadto podjął się ważnego (przynajmniej jak dla oldtimera jak ja) tematu - próby wyjasnienia swoistego fenomenu naszych czasów jakim są portale społecznościowe i ich ogromnego wpływu na życie i funkcjonowanie ludzi. Reżysersko był majstersztykiem - zresztą jak większość filmów Finchera - odpowiem szczerze zasłużył na Oskara właśnie w tej kategorii (wolałbym gdyby zamiast Hoppera nagrodę otrzymal Geofrey Rush). W social network zabrakło mi jednak jednej rzeczy która dla mnie w filmach jest bardzo ważna - ogromnego ładunku emocjonalnego i momentów głębokigo wzruszenia "wyciskającego łzę z oka" - film niestety był beznamiętny, jeśli wywoływał jakieś emocje to wyłącznie negatywne...Nie rozumiem także dlaczego Incepcja nie otrzymała Oskara w kategorii scenariusz oryginalny - lepszego nie pamiętam od wielu, wielu lat.
PS. Przyznać trzeba że w tym roku konkurencja była naprawdę spora - King's speech, Social network, Fighter i Black swan na pewno "wyladują" na mojej półeczce w wersjach Blu ray, braci Coehnów jeszcze nie widziałem, na pewno z kolei nie kupię 127 hours (jak dla mnie niewypał - średniak do obejrzenia "na raz")
"W social network zabrakło mi jednak jednej rzeczy która dla mnie w filmach jest bardzo ważna - ogromnego ładunku emocjonalnego i momentów głębokigo wzruszenia "wyciskającego łzę z oka" - film niestety był beznamiętny, jeśli wywoływał jakieś emocje to wyłącznie negatywne.."
I tu właśnie tkwi sedno sprawy. Ludzie cenią sobie emocje jakie film wywołuje, a nie co przedstawia, do jakich refleksji zmusza i czy wprowadza coś nowego do świata kina. I to osobiście uważam za problem, bo ludzie nie chcą się uczyć na filmach, chcą wciąż tego samego: wzruszającej historii z wyidealizowanym bohaterem który walczy z przeciwnościami losu i ostatecznie zwycięża doprowadzając widzów do katharsis. Nie chcą jednak oglądać prawdziwej rzeczywistości w której sprytny sku*wiel oszukuje swoich kolegów zarabiając na tym miliardy. Owszem historia z "Jak zostać królem" jest prawdziwa, ale bardzo odległa od "naszego świata", takie wydarzenia rzadko się zdarzają. Ponadto, historia ta została "wyczyszczona" z tego co mogło by zaburzyć emocje widza. Nie pokazano chociażby tego, że ukochany król Jerzy VI który kopcił jak lokomotywa dostał raka płuc i przekręcił się w wieku zaledwie 57 lat. Nie, w filmie pozostawiono go w chwili triumfu, żeby widz po seansie nie był smutny. Postarano się o to, nie tak jak w TSN gdzie po zakończeniu filmu widz jest wściekły i pała nienawiścią do głównego bohatera.
Jeśli o mnie chodzi: Mniej emocji, więcej dystansu, mniej rozrywki, więcej refleksji.
No jasne że tak - magia kina polega właśnie na wyzwalaniu emocji i swoistym przeniesieniu się do świata filmu - za to właśnie płacę kupując bilet...Po co niby miano pokazać że Jerzy VI zmarła - każdy kiedyś umrze - nie widzę sensu kończenia każdej historii zgonem - to sie przecież rozumie samo przez się. Sprytnych skur.ieli oszukujacych kolegów i dążących "po trupach do celu" mam na pęczki w realu - zwłaszcza w pracy oraz w wiadomościach w TV - po co mam ogladać ich jeszcze w kinie ?
I tu właśnie różnią się nasze podejścia. Ty oczekujesz, żeby kino było rozrywką i ucieczką od świata, a ja oczekuję. żeby było ono piękną sztuką i zarazem czymś co przedstawia rozważania nad światem który nas otacza. Czymś co zadaje nam ważne pytania, niejednokrotnie jednak pozostawiając odnalezienie odpowiedzi na samym.
Twierdzisz, że w kinie nie szukasz emocji, a jednak upajasz się faktem, że "w TSN (...) po zakończeniu filmu widz jest wściekły i pała nienawiścią do głównego bohatera".
Inny Twój cytat: "Ludzie cenią sobie emocje jakie film wywołuje, a nie co przedstawia, do jakich refleksji zmusza" - przecież tego się nie da rozdzielić! Jeżeli film skłania do refleksji to jednocześnie przez to, że wywołał jakieś emocje, wywarł poprzez nie wpływ na widza. Jeśli film wywołuje emocje to staje się pod jakimś względem ważny dla widza i przez to skłania też do refleksji. Jedyną refleksją po niewywołującym emocji filmie jest 'k..., straciłem/am 2 godziny życia'.
"Owszem historia z "Jak zostać królem" jest prawdziwa, ale bardzo odległa od "naszego świata", takie wydarzenia rzadko się zdarzają." - Ja odniosłam wrażenie, że głównym bohaterem tego filmu nie były wydarzenia, ale to co się działo w i m-dzy ludźmi. Radzenie sobie ze słabościami, wyniszczające życie pod presją, osamotnienie, nieakceptacja, przyjaźń, problematyczne relacje z bliskimi, lojalność - to się rzadko w naszym świecie 'zdarza'?
"ludzie nie chcą się uczyć na filmach, chcą wciąż tego samego: wzruszającej historii z wyidealizowanym bohaterem który walczy z przeciwnościami losu i ostatecznie zwycięża doprowadzając widzów do katharsis." - nie wiem o jakich tu filmach piszesz, masz na myśli seriale?
Twój argument, że nie pokazano w TKS śmierci króla jest kompletnie chybiony. Równie dobrze mogę się przyczepić, że nie pokazano jego narodzin. W TKS skupiono się na konkretnym wycinku z życia króla, opracowano go do perfekcji, nie robiono niepotrzebnych dygresyjek, wszystko wokół jednego zagadnienia, na temat. A co z filmami, których akcja toczy się tylko w ciągu 24 godzin? Też powinno się pokazywać co się zdarzyło dzień wcześniej, miesiąc wcześniej i co zdarzy się za rok?
"Ty oczekujesz, żeby kino było rozrywką i ucieczką od świata, a ja oczekuję. żeby było ono piękną sztuką i zarazem czymś co przedstawia rozważania nad światem który nas otacza." - a sztuka jest czym? Rzeczywistością? Filmiki prezentujące rzeczywistość a nie sztukę nazywamy reportażami albo wiadomościami TV. TKS jest kwintesencją pięknej formy, a ta w sztuce miała i na szczęście nadal ma się dobrze!
Nie ma sensu udowadnianie, że ten film jest zły, bo nie jest. Nie ma sensu wmawianie sobie i innym, że to ludzie są głupi, ślepi i dlatego polubili TKS a nie TSN, bo tak nie jest. Nie ma sensu przekonywanie, że TSN jest lepsza pod jakimkolwiek względem, bo nie jest. Jest inna. Bo i my jesteśmy różni. Należało zacząć i skończyć na zdaniu: "ten film to nie moja para kaloszy". Tak jak nie moją jest TSN.
"Twierdzisz, że w kinie nie szukasz emocji, a jednak upajasz się faktem, że "w TSN (...) po zakończeniu filmu widz jest wściekły i pała nienawiścią do głównego bohatera".
Bynajmniej nie upajam się tym faktem, stwierdziłem jedynie, że przeciętnemu człowiekowi bardziej przypadają do gustu bohaterowie pozytywni. Bohater TSN jest postacią negatywną, a co za tym idzie ludzie go nie lubią. Nie stwierdziłem, że ja personalnie znienawidziłem głównego bohatera więc proszę nie przekręcać moich słów. Osobiście uznałem go za bardzo interesującą postać i to wszystko, bez personalnych emocji w tę czy we wte, po prostu interesujący.
"Inny Twój cytat: "Ludzie cenią sobie emocje jakie film wywołuje, a nie co przedstawia, do jakich refleksji zmusza" - przecież tego się nie da rozdzielić!"
Dlaczego nie? TSN nie wywołał u mnie jakiś specjalnych emocji obejrzałem go zimnym okiem i wypowiedziałem moją zimną zdystansowaną opinię na jego temat. Pomijając kwestie techniczne jak nowatorstwo, to stwierdziłem, że przedstawione w nim problemy są bardzo aktualne i warto się zastanowić nad jego przesłaniem. Nie dostawałem jednak orgazmu, ataków histerii czy płaczu przy jego oglądaniu. Obejrzałem go z dystansem jak to robię zawsze. Jestem zdania, że emocje(nie tylko w kwestii filmów, ale i ogólnie) nie powinny przesłaniać rozumu.
"ludzie nie chcą się uczyć na filmach, chcą wciąż tego samego: wzruszającej historii z wyidealizowanym bohaterem który walczy z przeciwnościami losu i ostatecznie zwycięża doprowadzając widzów do katharsis." - nie wiem o jakich tu filmach piszesz, masz na myśli seriale?
Człowieku a o jakim filmie my mówimy? "Jak zostać królem" jest właśnie taką "wzruszającą historią z wyidealizowanym bohaterem który walczy z przeciwnościami losu i ostatecznie zwycięża doprowadzając widzów do katharsis"
"Twój argument, że nie pokazano w TKS śmierci króla jest kompletnie chybiony. Równie dobrze mogę się przyczepić, że nie pokazano jego narodzin. W TKS skupiono się na konkretnym wycinku z życia króla, opracowano go do perfekcji, nie robiono niepotrzebnych dygresyjek, wszystko wokół jednego zagadnienia, na temat. A co z filmami, których akcja toczy się tylko w ciągu 24 godzin? Też powinno się pokazywać co się zdarzyło dzień wcześniej, miesiąc wcześniej i co zdarzy się za rok?"
Kompletnie chybiona jest Twoja interpretacja tego argumentu. Wskazałem go jako kontrast, pomiędzy rzeczywistością a wyidealizowaną wizją Jerzego oraz jego życia w filmie. Przecież film ukazuje go niemal jako człowieka bez skazy, a przecież musiał mieć jakieś wady. Nie zaprzeczysz chyba? Czy też może uważasz go za świętego? No a sama przedwczesna śmierć, to przykład na złe wydarzenie w jego życiu, na pewno było ich więcej, tym czasem wszystko co jest pokazane w filmie prosto i szczęśliwie zmierza do happy endu. Ja czegoś takiego, po prostu, nie kupuje.
"TKS jest kwintesencją pięknej formy..."
...z rozłażącą się, nijaką reżyserią, o czym wspominali nawet polscy komentatorzy gali i nie tylko.
"Nie ma sensu udowadnianie, że ten film jest zły, bo nie jest. Nie ma sensu wmawianie sobie i innym, że to ludzie są głupi, ślepi i dlatego polubili TKS a nie TSN, bo tak nie jest."
Nie próbuję udowodnić, że "Jak zostać królem" jest złym filmem, dostał ode mnie 8/10, bo jest świetnie zagrany, dobrze napisany i wyprodukowany. Cały czas próbuję jedynie zwrócić uwagę, że ten film nie jest niczym nowym, były takich dziesiątki, niektóre zdobyły nawet Oscara za najlepszy film. Z kolei TSN jest właśnie czymś nowym, przynajmniej w kwestii konstrukcji scenariusza i sposobu prowadzenia narracji.
"Nie ma sensu przekonywanie, że TSN jest lepsza pod jakimkolwiek względem, bo nie jest. Jest inna. Bo i my jesteśmy różni. Należało zacząć i skończyć na zdaniu: "ten film to nie moja para kaloszy". Tak jak nie moją jest TSN."
Nie wiem czy zdajesz sobie z tego sprawę, ale właśnie podważyłeś sens istnienia jakichkolwiek nagród filmowych, a tym samym sam przyznałeś, że Oscar dla "JZK" nie ma absolutnie żadnej wartości.
Ja uważam, że słuszna decyzja z Oscarem dla Króla :))))))) I zgadzam się, filmy bardzo mocne w tym roku!
po prostu wygrał film tak prosty, że każdy matoł jest w stanie go ogarnąć rozumem.
ten film wcale nie był prosty - może to Ty jesteś tym matołem, który tego po prostu nie dostrze
ogarnij człowieku. przy Social Network, Incepcji albo Czarnym łabędziu jest prosty jak świński ryj.
problem w tym że te skądinąd znakomite pozycje są jednak co najmniej o klasę gorsze...
Uwazam ze statuetki w 100% zasluzone.Jestem natomiast bardzo zdziwiony brakiem oscara dla Rusha.
nie widziałam Fightera, ale slyszałam, że Bale był rewelacyjny. Może rzeczywiście zasłużył. Rush był świetny, ale rola była dosyć prosta, co nie zmienia faktu, że oczarował wielu widzów ;)
na tym właśnie polega sztuka - z prostej i z pozoru nieciekawej roli nauczyciela wymowy stworzyć niezapomniana kreację. Bale też był świetny, choć miał znacznie większe pole do popisu a jego rola boksera/ćpuna/menela była znacznie bardziej "fizyczna", mógł szarżować i użyć znacznie szerszej palety środków wyrazu
dołączam się do gratulacji dla wygranego. też mi szkoda Rush`a, ale nie widziałem jeszcze Bale`a.
A mnie nie szkoda, bo Bale'owi ten Oscar już dawno się należał, chociażby za rolę Reznika. I tym większa słodycz tryumfu, że wygrał z kimś tak wybitnym jak Pan Rush.:))
lubie Bale`a, dobry aktor, i tak jak mówiłem nie widziałem Fightera. ale akurat przy przyznaniu nagród za teraźniejsze dokonania, to co sie komu "należało" nie ma nic do rzeczy. np: Scorsese (którego szczerze uwielbiam) właśnie dlatego dostał(za przecietny remake)-bo powinien już dawno(/Taxi driver, Wściekły byk, Goodfellas). ale to forum "króla" więc dziś skupmy się na pochwałach:). Rush zagrał znakomicie, jak i każdy w tym filmie(Carter np).
Bale zagrał lepiej niż Rush ,ogólnie cały film Fighter ratuję drugoplanowa Bale'a.
Jesli chodzi o T K S to film jest prosty i nie mów ze ktoś jest matołem jak tego nie dostrzegł bo film jest ewidentnie do szerokiego grona odbiorców.Co do statuetek myślę ze dostał więcej już żeby się nie rozdrabniać bo za scenariusz i reżyserie to już jest przesada.
"np: Scorsese (którego szczerze uwielbiam) właśnie dlatego dostał(za przecietny remake)-bo powinien już dawno(/Taxi driver, Wściekły byk, Goodfellas)" tez go uważam go za jednego z lepszych reżyserów ale równie dobrze Oscara powinien dostać Aronofsky(Pi,Requiem for a Dream,Źródło,Black Swan) jego filmy sa specyficzne.
sory, ale nie porównuj aronofskiego do scorsese, bez przesady. tks jest siwetny-dawno takiego filmu nie bylo. ale nie bede sie dzis sprzeczal. o "matole" nic nie mowilem. Rush zagral swietnie, co nie dziwi. za rezyserie mogl wsumie dostac aronofski. (ale za Swan ma sie rozumiec, na pewno nie za slabe Pi).
Nikt ich tu nie porównuje obaj raczej zajmują się inna tematyką i ich filmów nikt nie będzie porównywał.Dla Ciebe Pi było słabe dla mnie nie dla kogoś słaby może być Raging Bull zależy co kto lubi ale jezeli chodzi o te młodsze pokolenie to Aronofsky to absolutnie czołowka.
słabe PI? człowieku, twoja ograniczona umysłowość nie jest w stanie ogarnąć żadnego stylistycznego nowatorstwa skoro tak bredzisz.
POPIERAM TWOJĄ WYPOWIEDŹ W 100%. FILM NAPRAWDĘ ŚWIETNY I CIESZE SIĘ, ŻE ZDOBYŁ TYLE NAGRÓD.
Akademia dała ciała. "Jak zostać królem" to dobry film, ale absolutnie nie miał startu do "Czarnego łabędzia", "The Social Network" czy "Do szpiku kości". Przyznanie statuetki za reżyserię Hooperowi to jedno z większych nieporozumień galowych ostatnich lat. W zasadzie wygrał najsłabszy kandydat. Dosłownie najsłabszy, nie ze środka stawki, tylko wyraźnie najsłabszy. Na tle brawurowej wizji Aronofskiego, świetnego warsztatu Finchera, "Jak zostać królem" wygląda przeciętnie. Co się zaś tyczy aktorstwa uważam, że to Rush zasłużył na statuetkę. Gra Bale'a była zbyt przerysowana. Więcej w tym było zabawy i popisów niż gry aktorskiej.
Są też dobre strony tegorocznych Oscarów. Nie przeceniono Incepcji, a doceniono to co powinno się w niej docenić - realizację, nic więcej. Firth na Oscara zasłużył już dawno, ale w tym roku nie potrzebował z tego powodu litości, bo jego rola zasługiwała na tę statuetkę. Oscar za scenariusz adaptowany do "The Social Network" był tak oczywisty jak dla Firtha za rolę pierwszoplanową.
Gala nudna jak flaki z olejem, ale ważne, że poziom filmowy znacznie lepszy niż zeszłoroczny.
dokładnie jak piszesz. ten film jest po prostu... familijny. w sam raz do wyświetlenia w niedzielę, w porze obiadowej, kiedy nie trzeba zbytniej koncentracji. dużym atutem filmu jest bardzo dobre aktorstwo ale gdzie indziej nie widać już żadnego polotu. schemat goni schemat, a uproszczenia są na poziomie przedszkolnym. skąd popularność tego średniaka w Polsce?
A co bylo ponadczasowego (poza genialną rolą Natalki) w Łobądźku -ot kalka goni kalkę - Show girls/Wstret/Muchę/Fight club/Zapaśnika/Moulin rouge - no po prostu zerżnął patenty czołówki kina - fakt że ładnie wymieszał - ale nie stworzył niczego oryginalnego - 100 x wolę Requem dla snu...
A moim zdaniem Jak zostać królem, nie zasługiwał na oskara za najlepszy film. Mi najbardziej podobało się Prawdziwe męstwo Coenów, potem Do szpiku kość, Wszystko w porządku i Czarny łabędź. Jak zostać królem jest u mnie w środku stawki, film bardzo dobry ale bez rewelacji.
uważam, że 'Jak zostać królem' to bardzo ciekawy film, ale na statuetkę za najlepszy film roku chyba jednak nie zasłużył(co nie zmienia faktu, że w mojej subiektywnej ocenie Rush powinien dostać Oscara za najlepszą rolę drugoplanową). Albo taki np. Social Network... film o portalu społecznościowym, i jego założycielu. To chyba jakaś kpina, że dostał tyle nagród(już nie mówię tylko o Oscarach ale pamiętajmy o Globach). Moim zdaniem najlepszym filmem roku był Czarny Łabędź i to, że nie dostał nagrody za reżyserię i najlepszy film(oraz to, że z tego co pamiętam nawet nie był nominowany za muzykę) jest totalną porażką. W ogóle utwierdziłam, że w przekonaniu, że te wszystkie hollywoodzkie nagrody to rzeczywiście pokaz próżności i przyznawanie nagród w bardzo niesprawiedliwy i krzywdzący sposób. Także odradzam kierowanie się obejrzeniem jakiegoś filmu dlatego, że dostał Złotego Globa lub Oscara.
zgadzam się z Tobą niemal w 100%. Z tą różnicą że nie uważam Czarnego łabędzia za najlepszy film, choć w istocie bardziej przypadł mi do gustu niż Jak zostać królem. Ja uważam za spore nieporozumienie brak jakiegokolwiek oskara dla filmu Coenów czy dla Do szpiku kość które trafiły do mnie dużo bardziej niż ten film. Największą porażką był dla mnie oskar za reżyserie, Jak zostać królem jest nieźle wyreżyserowany ale nic więcej, w tej kategorii powinien zwyciężyć Arranowski.
dokładnie. a jeszcze a propos niedocenionych filmów to nie rozumiem czemu 'Autor Widmo' nie został w ogóle nominowany(nawet do Globów). Może nie jest to jakieś arcydzieło, ale moim zdaniem zasługuje na uwagę, całkiem dobry film, a na pewno lepszy od niektórych nominowanych do tegorocznych Oscarów.
a ja w żadnym wypadku nie dałbym go Fincherowi, dużo wyżej stawiam nowych Coenów
Powiedz szczerze, jak sądzisz, czy gdyby ten film nie był o jąkającym się królu, czy wygrałby Oscara? Nie sądzę. Film dobry w realizacji, jakich jest wiele. Statuetka tylko za temat. Na wyróżnienie zasłużył Firth i autor ścieżki dźwiękowej, Akademia po raz kolejny nie skupiła się na poziomie filmu, tylko na poprawności politycznej (w innym sensie tego znaczenia oczywiście). To nie świadczy o niej dobrze.
USA raczej nie są monarchią więc nie wiem o co Ci chodzi z tym jąkajacym królem ??? Gdyby miała wygrać amerykańska poprawność polityczna Oskara za najlepszy film dostałaby produkcja o dwóch lesbach wychowujacych dziecko (tytułu nie pomnę) lub bracia Coen (których twórczość nomen omen z małymi wyjątkami uwielbiam) jako przedstawiciele narodu wybranego albo świetny zresztą Social Network jako najbardziej koszerny film w tym zestawieniu (opowiada historię gostka który nazywa się Zuckerberg, odgrywa go Eisenberg, autorem scenariusza jest Aaron Sorkin a reżyserem David Fincher)...
Social network niestety widziałam tylko pobieżnie, dlatego na jego temat się nie wypowiadam. jednak jeśli chodzi o wychwalanego Łabędzia mówię nie. To rzeczywiście dobry film, ale wcale nie był głęboki i w ostateczności porównując go z Królem (choć tu podkreślam, że nie należy takich filmów porównywać, bo to zupełnie inne gatunki) był jako to niektórzy określają "prosty". Pomysł i fabuła istotnie bardzo ciekawa, niestety ślizga się to wszystko po wierzchu, nie zagłębiają się dlaczego główna bohaterka ma urojenia, mówiąc kolokwialnie nie wchodzą dokładnie w temat, na którym przecież opiera się prawie cały film. Ponieważ miał on nie tylko pokazywać, że tancerka baletowa w końcu osiąga to czego pragnęła całe życie. Tu niestety, ponieważ lubię filmy, które zawierają elementy z psychologii czy psychiatrii , muszę powiedzieć, że reżyser się nie popisał, gdyż z tak dobrą aktorką jak Portman mógł zrobić doskonały film. Oczywiście jest to tylko moje zdanie i inni nie muszą się z nim zgadzać. ;)