No więc tak:
1. Musical na pewno podobał mi się bardziej niż większość zwykłych filmów.
2. Główni bohaterowie (Jezus, Judasz, Maria Magdalena) zagrali fenomenalnie.
3. Brakowało mi drogi krzyżowej i zmartwychwstania w wersji musicalowej. Może jest w wersji reżyserskiej o ile takowa istnieje...
4. Krajobrazy, niestety, nazbyt z amerykańskich pustyń.
Chciałbym zobaczyć ten musical w teatrze.
Ode mnie 6/10.
Ad 1. Zgadzam się w stu procentach, chociaż do wersji z 2000 roku też już się przekonałam.
Ad 2. Nie jestem szczególnie wielką fanką ani Teda Neeley'a ani Yvonne Elliman, za to Carla Andersona uważam za najlepszego Judasza wszechczasów, a słyszałam około 40 wersji JChS. Barry Dennen jest świetny jako Piłat.
Ad 3. Nie ma zmartwychwstania i nigdy nie było. W żadnej wersji. A droga krzyżowa zazwyczaj jest w czasie kiedy Judasz śpiewa "Superstar".
Ad 4. Bo film był kręcony na pustyni w Izraelu. I szczerze nie wiem czy wolę to czy równie umowną scenografię wersji z 2000 roku.
Zapraszam do Chorzowa, żeby zobaczyć na żywo. Ewentualnie w internecie krąży kilka wersji wideo z różnych wystawień. Na pewno jest wideo z Amstetten 2005 roku i z Farewell Tour z Milwaukee z 2007 roku.
Uwielbiam ten film(co obecnie widać po niezbyt udanym avku...).xD Co do wersji z 2000roku to jakoś za nią nie przepadam. BD jest po prostu świetnym aktorem, uwielbiam go w tej roli. Szczególnie tą specyficzną mimikę. A TN...
Film z 2000 jest dużo gorzej zaśpiewany, ale lepiej zagrany i ma ciekawy klimat: kapłani przedstawieni jak rada nadzorcza korporacji, Zelota z karabinem, Judasz w skórze (uwielbiam jak Jerome Pradon go gra) rzucający książeczką do nabożeństwa. Dla mnie super, chociaż rozumiem, że nie do każdego taki klimat przemawia.
TN jest słabym aktorem, a fakt, że mając ponad 60 lat dalej gra Jezusa uważam za nieporozumienie. Ale bosko śpiewa.
Shino, ja mam całkowicie inny pogląd. To ciekawe..Moim zdaniem lepiej grają i śpiewają aktorzy ze starej wersji.. Faktem jest, że nowa aranżacja zaskakuje. Uwielbiam Szymona w tej wersji, chociaż nic innego do mnie nie przemawia. A Jezus z 2000 wydaje mi się po prostu...mało męski i zakochany w sobie.
Ależ ja napisałam, że właśnie w starej wersji lepiej śpiewają. Tylko gra aktorska do mnie nie przemawia, ale to już kwestia uznaniowa. Soundtrack ze starego filmu do tej pory jest moim ulubionym Jesusem, a słyszałam ich całkiem sporo. W wersji z 2000 roku najbardziej lubię Judasza (ale to nic nie znaczy, mam skrzywienie na punkcie Pradona i nawet w Les Miserables mi nie przeszkadza tak jak powinien ze względu na śpiewanie Javerta i niebycie Philipem Quastem), Glenn Carter jako Jezus mi się nie podoba. Lepszy był jako Zelota. Stary film to cudo (mimo - jak już pisałam - moim zdaniem kiepskiej gry aktorskiej), nowy to taka ciekawostka.
Ja mam po prostu obsesje na punkcie tego filmu i może dlatego tak ostro reaguję. A co do Les Miserables...To musical?
Tak, "Les Miserables" to musical na podstawie "Nędzników" Wiktora Hugo. Najdłużej grany musical na West Endzie, od września do zobaczenia w TM Roma w Warszawie. Pradon śpiewał kiedyś w londyńskiej obsadzie.
KOCHAM!!! KOCHAM!!! KOCHAM!!! KOCHAM!!! KOCHAM!!!
Wiem, że to bez sensu tak to powtarzać ale jest cudowny...