Nie dziwię się już wcale, że ten musical jest tak często grywany w teatrach :) Jest to bowiem przykład doskonałego połączenia emocjonującej muzyki (w tym wypadku muzyki rockowej) i niebanalnego tekstu, starającego się wyrazić skomplikowane uczucia. W wersji filmowej musical zyskuje dodatkowo na rozmachu, gdyż zdjęcia kręcone są w plenerach autentycznej skalistej pustyni, z ruinami starożytnego miasta w tle. Na pewno trafiony jest również dobór obsady - szczególnie wyróżnia się Carl Anderson w trudnej roli Judasza i Yvonne Elliman - dziewczyna o niezwykłej indiańskiej urodzie jako Maria Magdalena. Właśnie piosenka w wykonaniu Yvonne "I Don't Know How to Love Him" jest tą, która najbardziej mnie wzruszyła - miłość Marii Magdaleny nie jest już cielesna ale jest jeszcze nie w pełni duchowa, dlatego pełna niepewności Maria pyta "Jak mam kochać Jezusa?". Naprawdę bardzo trudno jest wybrać kilka najlepszych piosenek, po prostu komponują sie one w barwną mozaikę tworzącą całość filmu - piosenki są różne tak jak różne są uczucia i charaktery postaci. Warto zaznaczyć, że musical jest jedynie luźną adaptacją Ewangelii, z dość wyraźnym przesunięciem akcentów, ale to moim zdaniem świadczy o uniwersalności historii życia Jezusa, która wciaż jest inspiracją dla twórców i artystów. W "Jesus Christ Superstar" scenografia i kostiumy stają się jedynie umownym tłem dla ponadczasowych wydarzeń - pieniądze na bazarze przed świątynią to współczesne banknoty, włócznie w rękach żołnierzy zamieniają się w karabiny, Judasz jest ciemnoskóry, a Maria Magdalena okazuje sie Indianką. Rzeczywistość Jerozolimy z początków naszej ery miesza się z rzeczywistością Ameryki z końca XX wieku. Pytania, jakie zadaja sobie ludzie, pozostają te same.
Jeśli miałabym coś w filmie krytykować to niepotrzebne moim zdaniem wodewilowe wstawki, należało chyba już konsekwentnie trzymać się rockowego klimatu może z charakterystyczną dla hippisów folkową domieszką.
Dla wszystkich zainteresowanych adres, gdzie można znaleźć pełny tekst musicalu w oryginale:
http://members.tripod.com/~JCSKelly/lyrics.html
Witaj:) Cieszę się iż ujrzałaś i zrobił na Tobie dobre wrażenie (w sumie...czy mogło być inaczej?:)). Wspaniałe ujęłaś w słowa swój odbiór. Zwłaszcza w kwestii piosenek. Faktycznie, trudno wybrać najlepsze kawałki. Ja to uczyniłam po wielokrotnym (hhmm...bez znaczenia liczby, bo chyba nigdy nie mogę wskazać ile razy słuchałam jakiś album) przesłuchaniu zarówno ścieżki z filmu, jak i wersji Gillana. One opowiadają pewną historie i każda wyraża właśnie cos ważnego...
Obraz w tym filmie jest dla mnie dopełnieniem. Ciekawym, ale nie najważniejszym.
Pozdrawiam...heh...i nie chcę znów nudzić...ale...słuchałaś już wcześniejszej wersji gillanowskiej?:) Jak tak- to jak wyglądają obie w zestawieniu, w Twym odbiorze?
Miłych Snów!:)
Nie mogło być inaczej ;) Film "JCh Superstar" urzeka prostotą i bezpretensjalnością przekazu. Jezus jest tu w jakiś sposób podobny do Franciszka z Asyżu z obrazu "Brat Słońce, siostra Księżyc" Franco Zeffirellego. Jak mówi o Chrystusie Daniel Ange: "Coś w nim umykało mi. Ze wszystkich stron okrywał go jakby płaszcz niewinności, była to jednak niewinność bolesna. Skąd mógł pochodzić? Wyobrażałem sobie jakiś tajemniczy kraj, rodzaj pustyni, którego Europejczycy być może nigdy nie zgłębią, nigdy nie wyzyskają." Ale wracając do muzyki - jest ona faktycznie znacznie ważniejsza w tym filmie niż kostiumy, scenografia czy choreografia taneczna (porównując chociażby z takimi musicalami jak "Chicago" czy "Moulin Rouge") i dla mnie jest to akurat atut. Właściwie najbardziej podobały mi się te śpiewane "monologi wewnętrzne": "Heaven On Their Minds" Judasza, " I Don't Know How To Love Him" Magdaleny czy "Gethsemane" Jezusa. Myślę, że twórcy "JCh Superstar" wykorzystali perfekcyjnie możliwości jakie daje konwencja ( w tradycyjnym filmie fabularnym takie monologi byłyby zwyczajnie nużące!). W dodatku kompozytor muzyki wykazał się wrażliwością i wyczuciem, potrafił przekazać uczucia i emocje językiem dźwięków :) Jestem mu ogromnie wdzięczna za tą muzyczną "ucztę", za zasłuchanie i zamyślenie. Oczywiście część wdzięczności przelewam również na osobę, która mi film poleciła :))
btw: Wersji Gillana jeszcze nie słyszałam, ale skoro sugerujesz, że jest równie dobra to postaram się ją ściągnąć. Pozdrawiam cieplutko!
Witaj:) Bardzo lubię czytać to co piszesz, nawet jak się nie zgadzam :)
A nie zgodzę się w kwestii postać Jezusa. Oczywiście to forma odbioru indywidualnego.
Moim zdaniem tutaj jest ona ukazana jednak w sposób nad wyraz uchwytny. Jest zwykłym człowiekiem, bez boskich atrybutów. Fantasta, postać, w opozycji do której jest Judasz- realista. Kocha Jezusa... ale nie potrafi pojąc jego planu. Z resztą czy ma jakiś? Wg Judasza, może doprowadzić do zagłady. Momentami właśnie Jezus wcale nie jest łagodny. Wie do czego dąży, ale nie wszyscy to rozumieją. Tak samo podczas modlitwy w Ogrodzie- jest w niej złość, rozczarowanie, determinacja... nawet rozkaz. No właśnie, usłyszysz jak różnią się obie wersje Gethsemane. Tutaj akurat Gillan bezkonkurencyjny...ale nic więcej nie napiszę w kwestii owej piosenki, albowiem ciekawi mnie Twój odbiór :)
Postać także Piłata- w JCHS jest on przedstawiony w innej konwencji niż przyjęta. To w jaki sposób śpiewa, szydząc- wpadając w złość. A przecież to on staje po stronie Jezusa! Tylko brak mu odwagi. Rewelacyjnie ukazany w Pasji gibsonowskiej : rewelacyjnie- w sposób właśnie standardowy.
W tej rock-operze natomiast standardy nie istnieją. I to w niej jest wspaniałe. Wykracza poza schemat, przyjęte myślenie. Pokazuje że mogło być inaczej, mobilizuje do zastanowienia się. Problem z „wiarą” bowiem polega na tym że człowiek przyjmuje to co otrzymuje. W postaci gotowej. Często nie myśli, nie pokusi się o własne zastanowienie. Jest to przerażające... i smutne. Potrzebne jest zburzenie schematów. I to właśnie wspaniale czyni film. Chociaż on znów troszkę zbyt bardzo buduje postać Jezusa na zasadzie jednoznacznej (tz. W porównaniu z tym co Gillan pokazuje), szaleńca, człowieka. Opis jaki dałaś bardziej natomiast pasuje mi do Iana . Możliwe jednak że to kwestia iż zestawiam po prostu. Tym bardziej czekam aż usłyszysz;)
Tak czy inaczej- choćby Ostatnia wieczerza. To nie łagodny Chrystus, trudno oprzeć się wrażeniu że kpi z Judasza, to i złość słychać właśnie w You liar!You Judas! .. I po chwili : Hurry, you fool, hurry and go. Save me your speeches, I don't want to know. G O !!!!! ... tu tkwi też potęga tego jak zostały kwestie zaśpiewane, ile w nich emocji! To „go” nie jest przecież jakimś Idź już, a raczej odbieram to jako Wynoś się, nie chcę Cię już znać, prędzej, nic głupcze nie rozumiesz, przecież i tak wygram. Im szybciej przypieczętujesz zdradę tym prędzej się to spełni... itd...
Jest w nim ludzka złość, a jednocześnie chyba poczucie wyższości. On w tym momencie gardzi zdrajcą. To niesamowite ile tu tkwi w ekspresji. W filmie mamy też w końcu ów aspekt, w kwestii mowy ciała, mimiki...jednak i sam głos wyraża je tak samo dobrze:)
I właśnie to wszystko kreuje Jezusa na człowieka. W wersji filmowej nie ma w sobie wiele co go odróżnia od innych ludzi. Jest jednym z nich. Jest człowiekiem, nie Bogiem. Targają nim emocje, nie często jest ponad nie, ponad złość choćby. HHmm... okey... to tu może zakończę, czekając cierpliwe także na ocenę Twą Gillana :) Kreacja bowiem się różni, zwłaszcza na poziomie chyba owej boskości szczególnie. Ja już jednak nie wartościuje która wersja jest „ lepsza”. W końcu najwspanialsze jest to że nie jest to kopia! :)
W kwestii jeszcze piosenek „naj”- tutaj ułożyłam „listę” tych które chyba najmocniejsze wrażenie na mnie robią: http://filmweb.pl/muzyka,jest,rewelacyjna%21,temat,Topic,id=146810
Co natomiast do filmów, które przywołałaś...hhmm... JChS można, mym zdaniem w jakiś sposób zestawiać z Hair, ale nie z Chicago czy MR. Nawet w kwestii scenografii, bo to inny rodzaj filmy...jak również inny rodzaj kina. Nawet w sposobie samej maniery- bo Chicago czy MR to filmy nastawione na wyprodukowanie kasy, a w tych właśnie jest maniera powracania , w stylu (wystawności) do superprodukcji np. lat 50... przynajmniej ja mam takie wrażenie:)
Natomiast Hair czy JCHS wpisują się w pewien nurt. To kwestia tego co działo się wówczas w Ameryce. Scenografia (czołg, itp.) w JChS także przecież nie jest przypadkowa, podobnie jak hippisowski klimat.
Pozdrawiam, jak coś nielogiczne, niestylistyczne i niegramatyczne, przepraszam, ale za długie abym sprawdzała co napisałam, bo czeka książka i łóżeczko:)
Black night!
Miałam ambitne plany przetłumaczenia całego tekstu JCHS (przekład na potrzeby telewizji był raczej dowolny). Chciałam odpisać, gdy będę już miała wiekszą pewność, co do właściwego zrozumienia tekstu, ale plany okazały się hmm... nazbyt ambitne :) Wobec tego będę improwizować, chociaż na powtórzenie sukcesów literackich Mickiewicza raczej nie liczę.
Nie chciałabym analizować, jakie były intencje reżysera, który przedstawił tak a nie inaczej postać Jezusa, ale przypuszczam, że twoja interpretacja jest znacznie bardziej z tymi intencjami zgodna niż moja. Ja zobaczyłam w sylwetce Chrystusa przede wszystkim młodość, a z nią takie cechy jak wiara w ideały i poświęcenie dla nich czy szczerość ale też skłonność do kontestacji, porywczość, uleganie emocjom. Dzieci są niewinne, ponieważ nie potrafią świadomie oszukiwać, nie kalkulują co im się bardziej opłaca, a Jezus zachowuje się poniekąd jak dziecko, przedkładając prawdę, w którą wierzy i szczerość uczuć ponad własne bezpieczeństwo czy doraźne korzyści. Chociaż można też powiedzieć, że nie liczy się z uczuciami innych, że jest wręcz brutalnie szczery. Czy to jednak wynika z jego chęci zranienia kogoś, czy może z bezsilności wobec zła (którego ma pełną świadomość!), niezrozumienia nawet przez najbliższych i poczucia nieuchronności przeznaczenia? Jezus jest o krok od dramatycznej śmierci, traci cierpliwość, a czasami panowanie nad sobą, ale czy to co czuje do innych ludzi to pogarda, czy wobec tego chciałby za nich umrzeć? W każdym razie nie godzi się na kompromisy ani wobec uczniów czy Judasza ani wobec Piłata. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że to co piszę kłóci się ze stwierdzeniem Chrystusa "I've tried for three years, seems like thirty.", ale czy popadanie w przesadę nie jest również charakterystyczne dla osób bardzo młodych :)
Ta wizja postaci Chrystusa jest zresztą o całe lata świetlne odległa od przekazów ewangelicznych (nie mieszałbym więc do tego kwestii wiary). Wobec takiej wersji wydarzeń można jednak zrozumieć (i usprawiedliwić) postępowanie Judasza, który uważał, że "brak rozsądku", jaki wykazuje Jezus, jest wystarczającym powodem, aby go uznać za zagrożenie dla panującego w Izraelu porządku.
Wersji Gillana wciąż jeszcze niestety nie słyszałam :( Bez szybkiego łącza o ściągnięciu czegokolwiek z internetu można raczej pomarzyć.