W końcu dorwałem ten film i jestem jak najbardziej usatysfakcjonowany. Don Coscarelli stworzył coś w swoich klimatach ("Phantasm" się kłania), ale z zabarwieniem komediowym. Mamy genialnym epizod Angusa Scrimma w roli księdza (sic), przejście do innego wymiaru i kulę, kojarzącą się z kulkami ze wspomnianej serii, epizodycznie pojawia się aktor, który wystąpił potem w epizodzie "Phantasm: Ravager". W genialnej trzecioplanowej roli Paul Giamatti, zwrot akcji co do jego postaci jest kompletnie niespodziewany, a tytuł to wielka podpucha...bo John wcale nie ginie i jego kumpel Dave też nie. Polecam.