Ten film to jeden z najlepiej opowiedzianych historii jakie w życiu widziałem. Od samego początku Prott, jego ciemne okulary i banan ze skórką powodują ciarki i wciągają bez reszty by na sam koniec zostawić nas z fundamentalnym pytaniem, o którym dowiedzą się Ci, którzy obejrzą ten obraz (nie chcę spojlerować). Kevin Spacey przechodzi samego siebie, zaryzykowałbym stwierdzenie, że to jego najlepsza rola - dopiero w tym filmie widzę podobieństwa do Marlona Brando, o których tyle słyszałem. Jego rola miażdży, zachwyca, tworzy klimat, jest jedną z najważniejszych zalet tego filmu. Bridges wypada przy nim blado, jednak nie dajmy się zwieźć pozorom - sam gra bardzo dobrze i zasluguje na uznanie. Piękna muzyka i zdjęcia dodają mistycyzmu tej pięknej historii, oprócz tego stanowią klasę same dla siebie. Każdy kadr ma w sobię odrobine tego czegoś co przyniósł ze sobą Prott. Magia?
8/10