Pan Andrzej Wajda podszedł do tematu Katynia zbyt emocjonalnie. Jak wiemy jego ojciec zginął tam zamordowany przez sowietów. Emocje, które towarzyszą twórcy filmowemu zawsze psują atmosferę. Tak samo jest w tym filmie.
Bardzo wzruszyła mnie wypowiedź Pana Andrzeja w której powiedział m.in., że "nakręciłem film taki jaki potrafiłem, nie umiałem inaczej", ale niestety mnie ten utwór nie przkonał.
Do oddania prawdziwej atmosfery tamtych czasów potrzebny jest obiektywizm. Mistrz Wajda nie potrafił się na niego zdobyć gdyż tragedia Katynia dotknęła go osobiście. Po resztę widać, że dialogi pisane są przez ludzi żyjących dzisaj, po 1989 roku, przez ludzi, którzy wiedzą jaki będzię koniec wojny, jak będzie wyglądała Polska po wojnie.
Drodzy internauci... Andrzej Wajda stworzył wiele wspaniałych filmów, które na zawsze wpiszą się w historię światowej kinematografii (ekranizacje Iwaszkiewicza, Kanał) i prawdziwie zasłużył na wszytkie nagrody jakie otrzymał ale ten film niestety nie wypalił...
Uważam jednak że ostatnie sceny filmu były dość przejmujące pomimo tego
że pojawił się w nich Małaszyński.
Ale moi kochani pamiętajcie: to jest historia o któraj należy pamiętać ale nie należy nią żyć. Nawet z Putinem który jest młodszym kolegą tych którzy strzelali naszym w łeb trzeba się dogadać. Bo "business is business". Aby naszym dzieciom żyło się lepiej.