Już abstrahując od tego jakim paradoksem jest fakt, że pieniądze za jakie powstał ten
film posłużyłyby się lepiej dzieciom w Afryce pragnę zauważyć ważniejszy paradoks.
Właśnie dobrze, że powstał ten film, prawdziwą hipokryzją jest fakt, że ktoś właśnie
zauważa taki paradoks, ale tym prawdziwym paradoksem jest to, że ten film totalnie
zlano, tak jak na co dzień wszyscy mają wylane na to co się dzieje w Afryce. Nigdzie nie
został doceniony, nawet ten film cicho przemknął przez ekrany, a dlaczego? Bo jesteśmy
proszę państwa chu.ami:) czyli inaczej ludźmi;p Taki już nas gatunek.
Film ten jest bardzo podobny do zeszło rocznego oscarowego filmu "W lepszym
świecie". Oczywiście oba tytuły znacznie się różnią, ale w sumie mają ten sam wymiar,
próbują mówić o tym jak żyć w naszym świecie wiedząc o tym, że na świecie dokonują
się takie okropieństwa. Tak naprawdę najważniejszą postacią w "Machine Gun
Preacher" jest nie kto inny, ale mały chłopiec, który zabił swoją matkę, że wszystkich
bohaterów był najbardziej etycznym.
Czy postępowanie Sama Childersa jest złe? To może trochę śmieszne, ale tak
naprawdę Bóg judo-chrześcijański toleruje zabijanie, ale tylko w słusznym celu, tylko
jeśli twoją ręką kieruje sam Bóg masz prawo zabijać, bo tylko wtedy nie łamiesz prawa
Bożego "Nie zabijaj". Podobną sytuację mamy w innych świętych księgach, to trochę
śmieszne, ale tak naprawdę nikt nigdy dokładnie nie zbadał pod tym względem Nowego
i Starego Testamentu. To co robi Sam Childers nie jest złe w oczach Bogach, nawet jeśli
z punktu etyki jest złe.
Film bardzo moim zdaniem wzruszający, ale w końcu to jest jego zadanie. On tylko
pokazuje i tyle. Niezależnie ile kosztował sam film, bardzo dobrze że powstał, a jego
porażka wśród widzów pozostaje tylko i wyłącznie porażką ich samych.