Film o ziomalu który myśli, że kradnąc portfele i zegarki sprawia, że społeczeństwo na tym zyskuje. A zyskało tyle, że muszą karmić w więzieniu kolejnego kolesia przez jego głupie życiowe mądrości. Główny bohater "Zbrodni i Kary" przynajmniej zabijał siekierą... i jak tu Bresson mógł pomyśleć, że ktoś pomyśli, że jego film jest thrillerem skoro najkrwawszą jego sceną jest dziura w spodniach głównego bohatera.
Ale film dobry oczywiście: ciekawe rzuty kamery, dobra gra oczami (szczególnie lewym), chęć przekazania czegoś więcej choć np. w późniejszym "Mouchette" wyszło to Panu Robertowi dużo lepiej.
7/10
Ave.
A mi się wydaje, że to nie jest wyłącznie "Film o ziomalu który myśli, że kradnąc portfele i zegarki sprawia, że społeczeństwo na tym zyskuje." Dla mnie jest to przejmująca historia samotnego człowieka i szukania sensu życia.
9/10
tak, tak tylko że ten film strasznie drętwo i sztucznie wyszedł, ci aktorzy u Bressona grają przecież okropnie ;p
No fakt, że główny bohater pieprzył straszne głupoty. Z drugiej jednak strony podziałem go, bo fach miał w rekach, dosłownie i w przenośni ;) Samotny był, to prawda, ale gdzie on tu niby szukał sens u życia, to ja nie wiem. Jedyne czego szukał to łatwych pieniędzy. Sceny kradzieży i zbliżenia na ręce były doprawdy smakowite, nawet jeśli troszkę przesadzone. A aktorzy wg mnie wcale nie byli tacy źli. Tak czy siak warto.
Raczej: jak TY mogłeś pomyśleć, że ten film jest thrillerem :), skoro na samym wstępie autor uprzedza, że "film ten nie jest kryminałem" :)
(Jak rozumiem, w wersji, którą oglądałeś, pominięto ten napis, lub po prostu go nie zauważyłeś. Jest na samym początku, jeszcze przed tytułem.)