Na podstawie jakiej książki S.Lema? bo chyba raczej nie na podstawie Kongresu furologicznego?
Nie czytałam Lema, ale na podstawie opisów wnioskuję, iż film nijak się ma do jego opowiadań. Może i dlatego nie zrobił na mnie wrażenia. Przede wszystkim mam wrażenie, że w filmie gdzieś została zagubiona główna myśl przyświecająca autorowi książki. Hmm, potencjał był - niezła obsada, ładna animacja, muzyka.
A to żeby film był dobry, musi być na podstawie Lema? Musi zawierać myśl autora książki? Nie może zawierać myśli autora scenariusza luźno na książce opartego?
Z tego co zdążyłam się dowiedzieć z obejrzanych wywiadów Folman wykorzystuje jedynie pomysł na świat z "kongresu futorologicznego" Lema. Osobiście cieszy mnie taki obrót rzeczy, nie przepadam za dosłownym przekładaiem książki na ekran (zwłaszcza takiej ktorą sobie cenie) no ale o efekcie w tym przypadku dyskutować będę dopiero jak uda mi się obejrzeć film (:
No właśnie też się już o tym dowiedziałem :) ale przyznam że zgadzam się z tobą , ponieważ nie wyobrażam sobie ekranizacji tej kultowej a zarazem niesamowitej książki :)) Dobrze jest jak jest :P
Istota Kongresu zasadza się na dwóch słowach: IJON TICHY, a więc na wspaniale skonstruowanej narracji. Po samym filmie nie oczekiwałbym zbyt wiele, głównie ze względu na to, że od czasów ogromnego sukcesu Matrixa idea "maskowania rzeczywistości" nie jest już czymś specjalnie nowym dla widza i raczej nikt nie wyjdize z kina z "ŁAŁ!" na twarzy. Zdrugiej strony nie pastwiłbym się też specjalnie na "niewierności" twórców tego filmu względem materiału bazowego. Moim zdaniem humor reprezentowany w opowiadaniach o Tichym jest typowo polski (szczególnie na poziomie dialogów) i gdyby ktoś spoza naszego wesołego baraku chciał dokonać dokładnej translacji na ekran to by zwyczajnie w swiecie bylo to dla innych niezrozumiałe.
Pzdr.
Wątek "Łał!" został tu sprowadzony do minimum i nie jest specjalnym twistem, z czego Folman zdawał sobie sprawę od początku. Cały film ma raczej niewiele wspólnego z "Kongresem", ale czerpie wiele z Lemowych idei, dodając sporo od siebie. Nie nazwałbym "Kongresu" adaptacją Lema, raczej autorską wariacją na temat opowiadania. Film jest jednak świetny, kto lubi rzeczy typu "Synekdocha, Nowy Jork" albo "Przez ciemne zwierciadło" Liklatera, na pewno i "Kongres" polubi :).
Przepraszam, czy możemy na marginesie rozwinąć ten wątek, tj. ekranizacji jakich innych książek, nie możesz sobie wyobrazić? Zastanowiło mnie to bo sam byłem zaskoczony świetnymi ekranizacjami, np. "Śniadania Mistrzów" czy "Mechanicznej pomarańczy".
Trudno mi jednak wyobrazić sobie ekranizację znakomitej powieści "Neuromancer" -
a jest taka zapowiedź:
http://www.filmweb.pl/film/Neuromancer-2015-473614/descs .
Których książek nie da się nakręcić? I czy kino-maniacy mają swoje ulubione ekranizacje?
Żadnej książki nie da się nakręcić, chyba że jest scenariuszem filmowym. Z drugiej strony wszyscy "kręcą" książki i wychodzą z tego różne rzeczy czasem lepsze, ale z reguły gorsze. Stąd wniosek, że każdą książkę można "nakręcić".
Neuromancer jest bardzo plastycznym opowiadaniem. Gibson zawarł w nim dość dużo opisów w przeciwieństwie do opowiadań Philip'a K. Dicka'a, których nakręcono już całkiem pokaźną liczbę. Skoro dali radę nakręcić "eXistenZ" poradzą sobie i z "Neuromancerem". Ja to się martwię raczej o ekranizację "Hyperiona". Z tego dopiero może wyjść paździesz.
http://www.filmweb.pl/film/Hyperion-2015-500127
Film nie jest ekranizacją powieści S. Lema. Został tylko na jej podstawie nakręcony. To spora różnica.
Z resztą sporo mamy filmów "na podstawie".
OK! XD uważam temat za zamknięty wczoraj byłem na nim w kinie :) i już wiem czym się go je .. ech .. szkoda.
Nie na podstawie, a na motywach, co widnieje również na plakacie. Myślę, że to ważna informacja, tym bardziej że mam wrażenie, iż spora grupa osób oczekiwała ekranizacji, a film Folmana z takową ma niewiele wspólnego...
Na motywach?, Nie, - na podstawie - Wystarczy przyjżeć się plakatowi od samej góry ;)
Mnie się film podobał, a chociaż jestem fanem zarówno książek jak i filmów s-f, to za Lemem akurat nie przepadam. Tj. podobają mi się teorie Lema, i zgadzam się że film właśnie tu najwięcej czerpie z opowiadania, chodzi chyba o styl pisania.
Uderzenie reżysera w sam środek światowej korporacji filmowej, to dowód, że kogoś jeszcze stać na odważną a jednocześnie artystyczną krytykę jednak totalitarnego komputerowego systemu wszystkiego.
Dodam tylko, że filmow z gatunku powstaje stosunkowo niewiele, formatu OK2001 czy Gattaci jeszcze mniej, więc cieszę się na wszystko. Nawiasem mówiąc skrytykowana przez mojego kolegę animacja, przypominała mi halucynogenny lot nad Ziemią z Odyseji Kubricka. Swoim hipisowko-punkowo-monsterhajowym stylu jest oryginalna i fajna.
Tyle
"a chociaż jestem fanem zarówno książek jak i filmów s-f, to za Lemem akurat nie przepadam.(...) chodzi chyba o styl pisania."
Ale Lem ma kilka stylów pisania. Książki o pilocie Ijonie Tichym, są czymś diametralnie innym niż książki o pilocie Pirxie albo Solaris.