Obejżałam dzisiaj "Konopielkę" i cały czas zastanawiam się dlaczego jest on uznawany za komedię. Nie znalazłam w tym filmie nic śmiesznego, naprawdę nie rozbawił mnie ani razu. Nie znaczy to, że mi się nie podobał, przeciwnie - uważam go za świetny dramat. Czy ktoś oprócz mnie odniósł takie wrażenie? Czy tylko ja nie mam poczucia humoru? :)
I co w tym filmie było zabawnego, wegług was?
Pamietam bylismy na tym filmie z grupa z liceum. Oni smiali sie, ze taka fajna komedia. Ja powiedzialem, ze nie bardzo sie z tym zgadzam. Popatrzyli na mnie jak na idiote. Ja nie bylem ten popularny wtedy. Dalo mi to duzo do myslenia. Co mnie w tym filmie zaciekawilo to to, ze jest czarno bialy. Choc wtedy filmy byly kolorowe. I te przepiekne sceny jakby obrazow z drzewai itd. Film tez byl w kwadracie a nie panoramiczny. Pamietam myslalem czy nam miastowym jest tak duzo lepiej. Czy byc moze proste ale prawdziwe zycie jest lepsze. Ciesze sie po tylu latach, ze znalazlem podobne opinie tu na tej stronie. Na marginesie jeden z tych smiejacych sie ze mnie jest lub byl profesorem na Uniwersytecie Wroclawskim. Cos do czynienia z filmami. Ciekawe co ?
Są ludzie którzy bardzo boją się być uznanymi jako "ciemnogród". Unikają wszystkiego co mogłoby być uznane jako "zacofane". Od wsi, poprzez nawet przyrodę, wędrówkę w górach. Oni muszą jechać na narty w Alpy. Albo wstydzą się własnej matki która przygotowała dobry bigos czy rosół ... co innego gdyby to był Ramen albo Suszi. Tacy ludzie głosują na partie "wykształconych z miasta". Chodzą w butach które są uznane jako nowoczesne. Uważają siebie za postępowych. Chętnie wyrażają pogardę dla "gorszego ciemnogrodu" - przy ostatnich wyborach prezydenckich w 2025 było to widać.
Moim zdaniem trzeba uleczyć ten lęk i nie uzależniać swojego życia od oceny innych.
Oczywiście ludzie nie są "równi". Natomiast "ciemnogród", czy "elita" to najczęściej etykiety mające poprawić samopoczucie tym aspirującym i/lub zdołować tych drugich, którzy zakończyli edukację wcześniej, lub mają mniej na rachunku bankowym. Dziwnie się to splata ze światopoglądem odrzucającym wszystko co wykracza poza hardcorowy materializm. Pogarda dla szeroko rozumianej tradycji i tożsamości węższej niż "unijno-europejska" to inny aspekt tej wielkomiejskiej mentalności. Ale co nam "normalsom" do czyichś lęków czy poczucia wstydu? Od tego ci pogubieni mają terapeutów "na godziny".