Dość dawno go oglądałam i teraz całkiem przypadkowo sobie o nim przypomniałam. Właściwie to bardziej pamiętam łacińską sentencję, którą główny bohater odczytuje na witrażu (śmierć idzie w strachu przed tym, czym się nie stanie). Niewiarygodne, że nasza telewizja czasem pokazuje takie filmy (dlaczego tak rzadko?). Szczerze zachęcam do obejrzenia, chodźby po to, żeby sobie uświadomić, że na rynku horrorów są jeszcze inne rzeczy niż np. "Osada" czy "Obcy vs Predator". Ech, łza się w oku kręci...