Film o niczym i dla nikogo. Nie ma tu ani rozrywki, ani humoru, ani nauki. Nie jest to komiksowa opowieść o superbohaterach, nie jest to widowiskowa superprodukcja. Główny bohater filmu ma za zadanie irytować widza. Od początku go nie lubimy, kibicujemy każdemu, tylko nie Detmerowi. Nawet jego zapity ojczulek wypada lepiej.
Podziękować twórcom "Kroniki" należy za to, że oszczędzili nam pseudonaukowych bredni. Historyjka jest głupawa od początku do końca i nikt nie próbuje tego maskować bezsensownym słowotokiem. Ot, jeden plusik. Jest też kolejny. Praca kamery. Całkiem przyjemnie to zmontowano.
Poza tym film jest pełen niespójności. Telekineza to jedno, a latanie w chmurach to drugie. Pod koniec pada rozkaz 'strzelać aby zabić', a ci stoją jak kołki i tylko świecą tymi laserami... I jeszcze ten idiotyczny morał. On nie był wcale złym człowiek. Zabił masę ludzi, ale to dlatego, że stary go prał. Litości. 3/10
mi się ten film podobał. morał po prostu trzeba zrozumieć, niestety koniec rzeczywiście nie był końcem. widziałabym tutaj kolejną część filmu
nie musisz oglądać. a jeśli nie doceniasz fabuły, to doceń przynajmniej aktorów, którzy dzięki temu filmowi się wybiją
Aktorów? Ja w tym filmie nie widziałem żadnych aktorów. Mroczków też nazywasz aktorami? :)
O właśnie , dziękuję za tak trafne ujęcie tematu, daję 2. Pozdrawiam i tych za, i tych przeciw.
Ale się dyskusja zrobiła, zupełnie nie na temat. A co tam.
Navi69ator, mocno spłycasz zjawisko rodzinnej patologii, którego najwidoczniej nie rozumiesz. Żeby nie było, nie mam zastrzeżeń do twojej inteligencji, po prostu widzę, że chyba się nie orientujesz. To, co widziałeś w Kronice, to jest chyba wręcz podręcznikowy przykład łańcucha reakcji sfrustrowanego dziecka, dorastającego pomiędzy młotem agresji a kowadłem miłości (że się tak poetycko wyrażę), które nagle stało się silniejsze od wszystkich krzywdzicieli i nie jest już bezsilne. Słabość charakteru i zupełny brak umiejętności znalezienia pomocy w otoczeniu albo chociaż sposobu bezpiecznego wyładowania sprzecznych emocji - to jeszcze nie jest zepsucie, zły charakter czy tym bardziej psychoza. Gdybyś był na miejscu chłopaka, nawalałby ci wewnętrzny system nawigacyjny - tu byś przeginał, tam się blokował, czasem mylił dobro ze złem, dobierałbyś niewłaściwe czyny i słowa do efektów, które zamierzasz osiągnąć. A przede wszystkim, kiedy coś byś schrzanił, nie poszedłbyś dalej z myślą, że następnym razem się uda. Zareagowałbyś wściekłością, na siebie lub kogoś/coś w pobliżu. Umiejętność radzenia sobie ze sobą i innymi ludźmi wynosimy z domu. Brak tej umiejętności jest ułomnością, ale nie złem. A już na pewno nie w sytuacji, gdy jesteś jeszcze dzieckiem i nie masz możliwości opuszczenia toksycznego środowiska.
Pod tym jednym względem film jest do bólu prawdziwy, trafny i naturalny.
A pod wszystkimi pozostałymi względami robił na mnie wrażenie przecedzonego przez durszlak.
Gdyby nie udana psychologia postaci, też bym dała max. 3.
"Navi69ator, mocno spłycasz zjawisko rodzinnej patologii(...) To, co widziałeś w Kronice, to jest chyba wręcz podręcznikowy przykład łańcucha reakcji sfrustrowanego dziecka,(...)które nagle stało się silniejsze od wszystkich krzywdzicieli i nie jest już bezsilne"
A gdzie ci on był krzywdzony? Miał ciężkie dzieciństwo, ale do patologii to tam jeszcze było daleko. To, że ktoś się z niego naśmiewał, ba! poniżał nawet, to też nie powód żeby w przypływie mocy od razu zabijać. Z resztą nie wiem, może w kraju, gdzie każdy ma dostęp do broni i są dzielnice miast, gdzie byle sprzeczka kończy się wymianą ognia, zachowanie zaprezentowane w filmie można uznać za 'wiarygodne', a czyny dzieciaka za 'usprawiedliwione' (ciężkim dzieciństwem) i 'normalne'? Nie wiem, ale u nas w Polsce pijaków i damskich oraz dziecięcych bokserów dostatek, a jakoś nie słychać za bardzo o mścicielach, którzy za krzywdy wyrządzone w dzieciństwie rozprawiają się z tatusiami i mamusiami w okrutny sposób :) Te twoje podręcznikowe przykłady też raczej nie kończą się podrzynaniem gardeł. Zwykła, przeciętna patologia również nie stworzy mordercy. Co najwyżej drobnego zbira, rabusia, komornika, polityka czy innego dewianta ;) Był taki słynny zabijaka Rysiek Lodołamacz Kukliński (podejrzewam, że wzorowano na nim postać Ryśka z Klanu ;)). Ten to miał dopiero w dzieciństwie przerąbane. Dość powiedzieć, że jego ojczulek pewnego dnia przesadził z codziennym praniem i ubił braciszka Ryśkowi na amen. Kochana mamuśka powiedziała zaś policji , że tamten spadł ze schodów. W każdym razie Rysiek szybko stał się postrachem Ameryki i numero uno wśród mafijnych zabijaków. Rzecz w tym, że nawet pomimo tak skrajnie nieciekawego dzieciństwa psycholodzy i tak doszukują się przyczyn niezwykłości Ryśka w jego genach a konkretnie w przypadłości, jaką z nimi odziedziczył. Otóż owa przypadłość, nazwy nie pomnę, czyni człowieka obojętnym na widok śmierci, bólu i cierpienia, które normalnie, w zależności od stanu psychiki powinny wywoływać strach, mdłości, smutek, gniew, bądź radość. Co ciekawe nasz psychicznie i genetycznie doładowany Rysiek pierwszego zabójstwa człowieka dopuścił się dopiero w wieku lat 18! Wcześniej zaś dogłębnie studiował anatomię zwierzaków, które miały nieszczęście znaleźć się w jego pobliżu.
Tymczasem w filmie mamy w miarę już wyrośniętego młodzieńca, który miał ciężką końcówkę dzieciństwa, bo przecież matka nie zawsze chorowała, a ojciec kiedyś miał pracę. Ot problemy nagle się zwaliły i od lat powiedzmy kilku przyszło mu żyć w małym piekle z umierającą matką i zapitym z żalu i czasem tracącym nad sobą panowanie ojcem. Ot dramat i tragedia rodzinna. Bywa i tak. Wiadomo, chłopak zamyka się w sobie, czuje rozpacz, żal, gniew i bezsilność. Ale nagle zdarza się coś niezwykłego! Cud! Kosmiczna moc wypełnia jego ciało i umysł! Czuje, ze może wszystko, nie jest już bezsilny! I co przybywa na ratunek matce i rozpadającej się rodzinie? NIE! Bawi się w małego boga, by nagle, w przypływie złego humoru zacząć rozprawiać się z każdym kto wyrządził mu jakąkolwiek krzywdę. Rozprawiać w znaczeniu zabić. I takie zachowanie normalne ani nawet logiczne i sensownie wytłumaczalne nie jest. Film jest głupi i przerysowany i taki powinien był być z założenia. Tymczasem przypięto mu łatkę 'ambitnego' i wspaniale ukazującego psychikę młodego, zagubionego człowieka. A jeśli brać by film poważnie, to ukazuje on narodziny małego psychola, który bez względu na to w jakich warunkach przyszło mu żyć, tak czy inaczej miał nierówno pod sufitem.
"Brak tej umiejętności jest ułomnością, ale nie złem. "
Powiedz to rodzinom zabitych :P
??
Agresja fizyczna i psychiczna ze strony ojca, który nie radzi sobie sam ze sobą i najwidoczniej dowartościowuje się, poniżając syna. Uwikłanie w chorobę matki, jedynej bliskiej mu osoby, co oznacza obarczenie problemem, którego niejeden dorosły nie zdołałby unieść.
No ciekawe, jak mu się mogło ubzdurać, że jest pokrzywdzony?
Ja też nie miałam na myśli brutalności kolegów. Inni traktują cię tak, jak traktujesz siebie samego, a podejście do siebie zaszczepili ci rodzice. Mówię tylko, że zgodnie z moją wiedzą film pokazuje zachowanie prawdziwe i naturalne, w sensie - naprawdę występujące w naturze.
Nie wiem, dlaczego tak ciężko w to uwierzyć. Tak się przecież zachowują ofiary przemocy domowej - element psychiki zrytej w ten a nie inny sposób jest akurat wiarygodny. Co ma do tego narodowość? Jak to nie ma w Polsce takich typów? Nie strzelają do ludzi, bo posiadanie broni jest u nas nielegalne. Ale szerzą przemoc, wandalizm, rozpijają się, a w dorosłym życiu chcący lub niechcący krzywdzą każdego, kto spróbuje zbudować z nimi związek, pomimo że nie są psychopatami.
Oczywiście zdarza się też, że się leczą. Trafiają na różne terapie z zaburzeniami osobowości lub innymi wtórnymi zaburzeniami psychicznymi. Ale niepowstrzymani, nie zawróceni w porę, zostawieni sami sobie, traktują siebie i swoje życia z taką samą chorą pomysłowością, co Detmer. Dopiero była afera z mamą Madzi z Sosnowca. Trudne dzieciństwo jej nie usprawiedliwia, ale
tłumaczy, dlaczego nie zareagowała normalnie na śmierć własnego dziecka, dlaczego z początku zrobiła wszystko, żeby ludzie wzięli ją za ofiarę tragedii i o nic nie podejrzewali. Wbrew pozorom, to jest właśnie reakcja bardziej prawdopodobna u DDA, niż wszystko, co przyszłoby do głowy tobie czy mnie w tej samej sytuacji. Co w żadnym razie nie znaczy, że jest to reakcja właściwa.
Nie wiem, jak mam jeszcze jaśniej przekazać, o co mi chodzi. Pewne psychiczne reakcje są pospolitym następstwem doświadczeń w domu - i w tym sensie są normalne, chociaż odbiegają od norm społecznych. Wiadomo, że ludzie są różni i nie każdy reaguje tak samo, ale u większości Detmerów pewne myśli i zachowania są takie same, na przykład cecha
u niego kluczowa - brak kontroli nad własnym gniewem. I tutaj widzę różnicę między dobrem a złem - celowość działań, a histeryczne reakcje człowieka, który zatracił samokontrolę i brnie w to dalej, bo nie umie już cofnąć swoich czynów, to jest dla mnie jednak różnica.
I nie, nie ukoi to bólu rodzin ofiar, nie jest to również w żadnym razie logiczne ani sensowne, ani tym bardziej nie powinno być powodem uniknięcia kary. Ale tak po prostu jest.
A Detmer przecież PRÓBOWAŁ przybyć na ratunek matce, uratować rodzinę, nie zauważyłeś? Jak myślisz, co go nagle skłoniło do kradzieży? Zaatakował tych, którzy go wcześniej atakowali, a nie przypadkowych przechodniów - to akurat logiczne, po co mają przez niego cierpieć niewinni (jak ten kierowca), skoro mogą cierpieć winni. Sklep przyszedł mu do głowy dopiero gdy odkrył, że skradzionej kasy mu nie starczy na lekarstwa. I wtedy coś poszło nie tak. Mało bystro postąpił, ale że niby zaczął nagle siać śmierć w przypływie złego humoru?? To jest właśnie to spłycanie, które mnie tak uderzyło w twojej pierwszej wypowiedzi...
I powtarzam. Film w mojej ocenie nie jest ani wybitny, ani nawet szczególnie dobry. Ale psychiki bohaterów (nie tylko Detmera) akurat się twórcom udały. Ich wiarygodność to jeden z niewielu elementów, którym nie mam nic do zarzucenia.
Dobra, napiszę to możliwie najkrócej, może lepiej dojdzie ;) Uśmiercanie swoich krzywdzicieli nie jest normalną metodą postępowania ofiar przemocy w rodzinie. Zabijanie jest skrajnością zarezerwowaną dla psychopatów :) Ten film natomiast jasno sugeruje, że Detmer zabijał, bo go ojciec prał i źle mu w życiu było i to w sumie nie była jego wina. Dlatego w końcówce wszystkie grzechy zostały mu wybaczone i zostało tylko ciepłe wspomnienie po biednym, zagubionym Detmerze. Chłopcu, który, gdyby miał okazję dorosnąć (bez tych całych głupawych mocy), zamieszkałby zapewne w uroczym, przytulnym mieszkanku, na przedmieściach małego spokojnego miasteczka i wiódł szczęśliwy żywot dajmy na to krawca... W swoim małym przytulnym domku miałby kilka małych przytulnych pokoików, między którymi znajdowałyby się małe niepozorne drzwiczki, prowadzące do nieco większej i nieco mniej przytulnej piwniczki ze starą, wyschniętą studnią w środku, gdzie pan Detmer oddawał by się swojej prawdziwej pasji, jaką jest hodowla motyli :)