Niby czarny kryminał ale trochę nijaki. Brakuje wielu elementów charakterystycznych dla tego gatunku i nadających mu właściwy smaczek. Jest zbyt wielu bohaterów - w pierwszych 10 min. filmu pada w różnych konfiguracjach zbyt wiele nazwisk, tak, że nie można się w nich połapać. Brak jest wyraźnych , pierwszoplanowych głównych bohaterów. Mitchum tak podkreślony w czołówce zlewa się z pozostałymi. Część postaci nie wiadomo właściwie po co trafia do tej opowieści. Cały film rzeczywiście kradnie Rayan jako najbardziej silna postać.
Zagadka kto zabił tylko początkowo jest intrygująca, po pół godzinie staje się nudna. Ciekawa jest natomiast sama próba retrospekcji wydarzeń oczami różnych postaci.
Film sprawdza się natomiast jako dramat społeczny poruszający dość umiejętnie problem ksenofobi i antysemityzmu.