Piętnaście lat temu na ekrany kin wchodzi obraz, któremu wówczas nikt (lub prawie nikt)
nie daje szansy na powodzenie. Pamiętam to dobrze gdyż były to czasy mojej szkoły
średniej a ja uwielbiałem horrory. Dzisiaj, odwrotnie, mało kto jest wstanie wyobrazić
sobie ten gatunek bez filmu jakim jest Krzyk. Ojcem tego sukcesu i jego pomysłodawcą
był nie kto inny jak weteran i legendarny twórca „Koszmaru z ulicy Wiązów” Wes Craven.
Pierwsza część sagi tchnęła pewnym powiewem świeżości w podupadłym w owym
czasie gatunku. Po sukcesie komercyjnym jaki osiągnął obraz, naturalnie, niczym grzyby
po deszczu, zaczęły pojawiać się różnego rodzaju klony (np. seria „Koszmar minionego
lata”) chcące ukraść kawałek z tortu o nazwie popularność. Oczywistym jest także, iż jak
na dobry komercyjny horror przystało Krzyk również nie zakończył swojej żywotności wraz
z częścią pierwszą (nie pozbywa się wszakże kury znoszącej złote jajka). Po trzech
odsłonach serii i jedenastu latach od pojawienia się Krzyku 3 fani mocnych wrażeń
otrzymują kolejne spotkanie z nożownikiem z Woodsboro. Czy jest do czego wracać?
Zdecydowanie i jak najbardziej tak!
W piętnaście lat od pierwszego morderstwa w mieście pojawia się – akurat wtedy gdy
główna bohaterka zawitała z promocją własnej książki – morderca. Ulice ponownie
zabarwione zostaną krwią nastolatków… Głupie?.. Niekoniecznie. Wbrew pozorom, nie
jest to przypadkowy, „pisany na kolanie” (tylko) dla pieniędzy projekt Cravena. Scenariusz
jak na slasher o wybijanych w pień nastolatkach, pomyślany jest całkiem nieźle. Craven
wcale nie zdziadział i pomysłowo żongluje poszczególnymi elementami konwencji, którą
eksploatuje. Naśmiewa się z siebie i z gatunku który uprawia (świetne początkowe sceny
„filmu w filmie”). Nie zabrakło również gorzkiej refleksji o współczesnych pustych
duchowo czasach pędzących za nowinkami technicznymi oraz ulotną popularnością.
Wszystko to, rzecz jasna, w pigułkowym skrócie i bez zawracania sobie głowy zbędną
refleksją. Oczywiście w tym miejscu chcę by wszystko było jasne: to jest nadal tylko
kolejny horror o zabijanych nastolatkach… Nie łudźmy się, chwilami będzie durnie i
nielogiczne, bohaterowie nadal zachowywać się będą całkowicie irracjonalnie i nie ma,
rzecz jasna, żadnej nadziei na przełamanie schematu gdyż ten film to jeden wielki
schemat – tak z definicji. Dobrze się go ogląda bo nie rości sobie pretensji by być czymś
więcej. Ma być krwawo, szybko i seksownie i tak właśnie jest. Starzy i lubiani
bohaterowie powracają ale także otrzymujemy zmianę warty i pałeczkę przejmuje
młodsze pokolenie – wszakże w filmie o zarzynanych nastolatkach nie może zabraknąć
„świeżej krwi” (Hayden Panettiere mniam:). Dopieszczony do granic możliwości swojego
gatunku, nie zawodzi. Historia trzyma się kupy, miejscami zaskakując, miejscami bawiąc
widza, ale najważniejsze w tym wszystkim, że dostarcza całkiem sporą porcję rozrywki. W
tym gatunku filmowym nowy obraz Cravena to istna ekstraklasa.
wg mnie maniaka horrorów wszystkie części trzymały poziom bo reżyser sie nie zmieniał , a 4 na prawde jest ekstra najlepsza cześć no moze 1 tez super jest super obsada no i napiecie do ost sekund filmu :]
Także się zgadzam. Oczekiwałam kolejnej części, mojego ulubionego slashera jakim jest Krzyk, w fajnym, starym stylu i to dostałam. Moja ocena jest subiektywna- fajnie się bawiłam, nie zawiodłam się. Flaki latały, krew była, humor dopisywał wszystkim. Takie horrory mogą powstawać codziennie.