Dałbym mu może nawet ósemkę, gdyby działania stryjaszka Dastana były jakoś lepiej umotywowane. A tak - zastanawiam się nieco, dlaczego po prostu nie wytruł swoich bratanków (skoro mógł otruć brata - to dlaczego nie przy okazji resztę rodziny?) zamiast zajmować się jakimiś zabawami ze sztyletem czasu i jakąś tam klepsydrą? Pod koniec - kiedy dochodzi do zetknięcia sztyletu z klepsydrą - nie żyje już dwóch jego bratanków, a więc wystarczyłoby mu jedynie morderstwo Dastana, by - jako jedyny męski potomek rodziny - został władcą Persji. A on mimo to uparcie prze do wypełnienia swoich magiczno-fantastycznych pragnień! No, chyba, że chciał być znowu dzieckiem i dostać nowe życie (z władzą w ramach dodatku), ale film takiego tropu nie sugeruje (nie wiemy, czy stryj Dastana dobrze znosi starzenie się, czy też ma z tym problemy :P ).
Niemniej poza tym film ogląda się przednio. Molina i Arterton grają niezgorzej, Gyllenhaal jest jak zwykle sympatyczny, uroczy i seksowny, sceny bitew, pojedynków i ucieczek zrealizowano sprawnie, nie brakuje też odrobiny lekkości i humoru. W sumie film daje to, co obiecuje: dobrą rozrywkę. Zawiodło mnie jedynie to, że Gyllenhaal raptem w kilku scenach był bez koszulki. Szkoda - to niewybaczalne marnotrawienie jego atutów. :P
Moja ocena: 7/10.