POP był promowany na następcę "Piratów z Karaibów" i również podobnego poziomu po
nim oczekiwałem (dodając do tego Mike Newella, reżysera najlepszego Pottera), jednak po
seansie jestem częściowo rozczarowany.
Patrząc na opis fabuły nie można oczekiwać kina na poziomie Bergmana, lecz kilka
elementów po części pogrzebuje ten letni blockbuster. Do minusów należy zaliczyć
odtwórców głównych ról, Jake'a Gyllenhaal'a i Gemmę Arterton - sformułowanie "chemia
międzyludzka" widocznie w ich słowniku nie istnieje, lub bynajmniej nie widać jej na
ekranie. Budżet filmu jest totalnie nie widoczny - lepsze efekty miał "King Kong" z 2005 roku.
Do plusów należy zaliczyć Bena Kingsleya, który jest urodzony do roli złego Nizama.
6/10