kiedy włączam 'caja tonta' /'głupie pudło'/ - jak podobno mawiają Hiszpanie - i chcę obejrzeć ekranizację od dawna interesującej mnie opowieści sf, a dostaję mdły, niemal familijny film. Nie podoba mi się ta ekranizacja 'dziennika postępuw' Charliego Gordona, ponieważ zamiast przejmującej analizy ludzkich uczuć, obserwuję tani melodramat o facecie, który pokochał mysz i swoją nauczycielkę, ale o mało nie stłumiła w nim miłości zabójcza inteligencja prowadząca do arogancji. Niby prawda, ale forma jej przekazu zdecydowanie mi nie odpowiada.