Ładne kobiety, niezła muzyka i Klaus Kinski, to w zasadzie koniec zalet.
Fabuła jest poprowadzona w okrutnie nudny sposób, sama jej treść nie potrafiła mnie na moment zaciekawić. Natomiast dałoby się ten usypiający melodramat zamienić w horror, gdyż było kilka pojedynczych scen zrobionych w niezłym klimacie (np. atak kota na końcu). Jedna ze scen przywiodła mi też na myśl Christiana Bale'a w "American Psycho".