W czasach gdy królowały jeszcze kasety VHS a horrory przeżywały prawdziwy renesans pojawił się człowiek o nieskrępowanej wyobraźni i żyłce do biznesu. Przy użyciu skromnych środków finansowych potrafił wyczarować mroczne i ociekające krwią historie. Człowiek ten to Charles Band a jego wytwórnia za którą stały też takie nazwiska jak Stuart Gordon czy Brian Yuzna na zawsze zapisała się w umysłach fanów horrorów. I chociaż dzisiaj Full Moon Features kojarzy się z kiepskimi filmami klasy Z to swego czasu dostarczył nam nie jeden świetny koszmar.
Ten przydługi wstęp zwiastuje to, że miałem okazję ostatnio obejrzeć jeden z klasycznych filmów od FMF. Jako, że zawsze byłem fanem nawiedzonych lalek a Charles Band miał do nich ewidentną słabość to zapowiadała się dobra zabawa. Zerknijmy na fabułę.
Rodzina Bowerów w składzie: irytująca, wiecznie zfochowana macocha, głowa rodziny pantofel David i jego córka o bujnej wyobraźni Judy wybiera się na długo wyczekiwany urlop. Niestety po drodze dopada ich okropna burza, samochód psuje się "in the middle of nowhere" i jednym ratunkiem wydaje się położony w pobliżu stary dom zamieszkany przez przemiłe małżeństwo Hartwicków. Gospodarze proponują Bowerom nocleg, niebawem też dołączają do nich nieco naiwny Ralph i dwie autostopowiczki o szemranej reputacji. Cała gromadka chce przetrwać tylko się świtu ale to nie będzie takie proste bo w domu Hartwicków dzieją się niepokojące rzeczy.
Fabuła i cała realizacja filmu przypomina mocno odcinek "Strefy Mroku", "Opowieści z Krypty" czy tym podobnego serialu grozy. Ma to swoje plusy i minusy. Z jednej strony wydać lekkie niedociągnięcia, niski budżet czy niedokładność z drugiej strony jednak ma to swój niewątpliwy urok. Jeśli ktoś lubi włoskie klimaty to znajdzie tu coś dla siebie, jako, że to kooperacja amerykańsko-włoska to elementy charakterystyczne dla południowców czuć na każdym kroku. Przede wszystkim w klimacie. Nastrojowe lokacje, uczucie niepokoju, napięcie, gęsty klimat. Tego na pewno tu nie brakuje. Całości dopełnia nieco czarnego humoru i sporo niezłych efektów gore. Co jak co ale jest tu dość brutalnie i krwawo. Niektóre sceny naprawdę robią wrażenie a kilka jest wręcz genialnych. (Scena z żołnierzykami to kapitalny pomysł!) Ogólnie wygląd tytułowych lalek zdecydowanie zasługuje na pochwałę.
Żeby nie było jednak tak cudownie film momentami wytraca nieco tempo, niektóre rozwiązania są tandetne a efekty kiepsko się zestarzały. Całość jest też miejscami wyjątkowo nielogiczna a w płynność opowieści wkrada się chaos. Niemniej końcówka jest niczego sobie i jestem skłonny uwierzyć, że swego czasu film dostarczał traumy całej rzeszy młodych widzów. ;)
Warto zwrócić uwagę jeszcze na dwie rzeczy, po pierwsze film jest naprawdę krótki, trwa raptem nieco ponad godzinę. Nie sposób więc się znudzić, nawet jeśli całość średnio przypadnie komuś do gustu. Druga sprawa to kreacja Carrie Lorraine, młoda aktorka dosłownie kradnie show!
Podsumowując, Full Moon Features ma w swoim dorobku lepsze pozycje niż "Lalki", ma też sporo gorszych. Ja bawiłem się naprawdę dobrze, głównie z sentymentu do horrorowych staroci i słabości do opowieści o przeklętych zabawkach. Stąd też ocena może być trochę naciągana. ;P
Tak czy siak polecam fanom oldschoolowych horrorów klasy B. "Lalki" to sentymentalna podróż do czasów VHSów i sporo niezłej zabawy w oparach grozy.