Całkiem przyzwoity horror o morderczych lalkach. Z reguły nie gustuję w tego typu fabułach, ale muszę przyznać że obraz Stuarta Gordona był nawet przyjemny w odbiorze. Stanowi o tym przede wszystkim niezły klimat (gotyckie domiszcze) i uciekanie się do baśniowej poetyki. Dzięki temu otrzymujemy coś więcej niż jedną z prymitywnych produkcji ze stajni Full Moon (te wszystkie "Puppet Master" i "Dollman" to jedna z ich specjalizacji). Miejscami jest to nawet bliższe choćby takim "Wiedźmom" Roega. Najważniejsze że pan, który stał za genialnym "Re-Animatorem" jak zwykle trzyma rękę na pulsie i snuje swą historię ze sporym przymrużeniem oka. Dzięki temu nie razi ani błaha, naiwna fabuła, ani kiepskie aktorstwo. No i efekty wykonane naprawdę porządnie. Przyznam że ze względu na osobę reżysera liczyłem na odrobinę więcej, ale i tak nie jest źle. Lekkie, przyjemne i, co najważniejsze - bez zażenowania.