To co obiecywał von Trier w "Nimfomance" dostajemy ostatecznie dopiero w "Love" Gaspara Noe. Tutaj sceny seksu nie są kilkusekundową migawką. Stanowią one długie, świetnie nakręcone sekwencje łóżkowe, wykorzystujące w dodatku technikę 3D by oddziaływać jeszcze mocniej na widza... Ta forma wymagała od reżysera nieco mniej "szalonej" kamery niż we wcześniejszych dziełach, ale ostatecznie powstał równie estetyczny obraz. Film który bez chwili znudzenia ogląda się przez 2 godziny, mimo szczątkowej fabuły.
Ten utwór zdaje się być listem miłosnym reżysera do utraconej miłości. A ten rodzaj przekazu ma to do siebie, iż osoby trzecie uznają ją go częstokroć naiwnym. Może to co zobaczymy/usłyszymy jest zbyt pretensjonalne oraz nieznośnie powtarzalne, ale wierzę iż szczere. Widzę tu ostateczne rozliczenie się z przeszłością. Pomijając warstwę emocjonalną "Love" stanowi również mieszankę inspiracji twórcy obecnych na koszulkach, ścianach oraz w słowach bohatera. To filmowa zabawa w skojarzenia, które widz musi wyłapać. Niezaprzeczalny atut, zmuszający by sięgnąć po wersję HD, nie po to by w zbliżeniach oglądać igraszki bohaterów, a by jeszcze uważniej przyjrzeć się ich półkom.
Prawdopodobnie najlepsze porno w historii. Ja wiem, iż to nie jest gatunek istotny dla X muzy, ale i tak ewenementem jest dzieło korzystające z takich środków wyrazu, będące jednocześnie składne. Warto...
Liczę że nie pytasz mnie o nielegalne źródła i odpowiem przypuszczając, że na serwisach VOD ten film pojawi się wraz z premierą DVD, a o tej jeszcze nic mi nie wiadomo...
Nimfomanka była hardcorowa, oczywiście w wersji reżyserskiej. Ten film nie jest hardcorowy, w porównaniu z filmem Triera jest bardzo grzeczny.
Żebyśmy się źle nie zrozumieli- Gaspara Noe nie bawi się w tworzenie hardcore porno, a raczej softowe klimaty. Tyle tylko iż bliżej mu tradycji tego gatunku przez pokazywanie bardzo długich scen seksu, a u von Triera seks oralny trwał góra minutę, a trójkąt z panami z Afrykii może dwie. Jeśli więc miałbym coś polecać koneserom filmów XXX to "Love" bardziej przypadłoby im do gustu... Przy czym mam takie wrażenie, bo jak mówiłem: wersji reżyserskiej dzieła Larsa nie widziałem i obecnie wspieram się bardziej opisami różnic między "kinówką"...
Scena DP w Nimfomance tylko w wersji reżyserskiej. Widać wszystko i trwa znacznie dłużej niż w wersji kinowej.
Tylko że tę scenę podobno grała dublerka pornograficzna. Nie wiem jak oni to tak dobrze pomontowali ale Charlotte zaklina się że w ogóle nie uprawiała na planie żadnego seksu.
Cytujac tytul opowiesci mojego ulubionego pisarza - powiem tak : "wszystko jest wzgledne".
Zgadzam sie z opinia i uwazam "Love" - Gaspar Noe za wybitny film roku.
Wedlum mojej opinii jest ciekawszym obrazem od "Nimfomanki" - Triera.Pod jakim wzgledem jest ciekawszy...?
I co z tego , ze w wersji rezyserskiej Trier´a zobacze "wiecej"...?Nie zmienia to faktu , ze tematyka obu filmow jest rozna i to pod wieloma wzgledami , wiec porownywanie - tylko pod wzgledem scen porno - jest bezcelowe.
Tego robic nie bede.
Liczy sie zawartosc i forma.
"Nimfomanka" nastawiona jest przede wszystkim na opis zlozonosci problemu dotyczacego kobiety - natomiast "Love" , to film o milosci , z punktu widzenia mezczyzny , istocie zwiazkow i tworzeniu.
Najnowszy film Gaspar Noe zaskoczyl mnie pozytywnie.O wiele bardziej juz dojrzalego tworce widze.
Cieszy mnie ten fakt.
Zgadzam się z Tobą, że reżyser poukrywał w filmie wiele swoich fascynacji. Nie wierzę, w przypadkowość tego, że Murphy akurat jest młodym reżyserem, który chce tworzyć kino oparte na spermie, krwi i łzach (wyzanie podczas spaceru z Electrą). No i to wyznanie o 2001:Odyseji kosmicznej. W "Nieodwracalnym" był plakat tutaj rozmowa :-)
ten film jest lepszy od nimfomanki pod względem wizualnym, ale ciagle nie wiem czy electra umarła?
Oczywiście, że umarła. Tak samo jak Murphy. Ostatnia scena, to gdy przytulają się w wannie i nagle obraz staje się czerwony. To jest właśnie ta krew z ich rozmowy w parku.
Wydaje mi się też, że Murphy gdy przepraszał synka, to za to, że za chwilę odbierze mu ojca. Tuż przed tym wspominał rozmowę z Electrą, gdy ta mówiła, że boi się cierpienia i wolałaby popełnić samobójstwo.
Nie bez powodu są pokazane także jego rozmyślania na temat życia. Życie nie ma sensu, wszyscy powinni popełnić samobójstwo itp. Electra mu wtedy odpowiada, że miłość ma sens. Oboje stracili miłość=sens życia. Oboje cierpią. Oboje popełnili samobójstwo.
A na początku filmu ma się poczucie, że to jest mężczyzna, który nie docenia kobiety. Że na pewno kiedyś się kochali, tylko dziecko "rozstroiło" ich normalne życie. Z biegiem czasu można zauważyć, że tutaj wszystko poszło nie tak...
Film nudny jak flaki z olejem. Kiepska gra aktorów, do tego ich marny angielski ciężko się słuchało. Sprawiało wrażenie amatorki. Jako porno do fapania nawet fajne bo na nic innego mi się nie przydało. Pięciolatek napiszę lepszą fabułę.