Ten film to argument przemawiający za tym, że Monroe nie była głupiutką aktoreczką. Chyba jak każdy artysta była wrażliwą osobą, ale też była strasznie dziecinna i nieodpowiedzialna. Jeśli chodzi o Michelle W. zagrała dobrze, choć typ urody zupełnie inny, nawet przekonująca jako Marilyn, jednak bardziej podobała mi się inna kreacja aktorska, również nominowana do Oscara, mianowicie Kenneth Branagh jako sir Olivier, Julia Ormond w roli Vivien mało wiarygodna, zupełnie niepodobna.
Dla mnie największym atutem filmu był klimat tamtych lat, znakomicie oddany :)