i to wiadomo gdzie. W USA, jak widzą że gdzieś w świecie film się udał, to po jakimś czasie trzeba powtórkę zrobić właśnie w Ameryce. Czy się to udaje? Z reguły wiele remake'ów szczególnie japońskich horrorów, niestety nie powtarzają sukcesów pierwowzorów. Po co to w ogóle robić jak nie ma sensu. A jednak w USA to lubią. Nie ma w tym filmie ochów i achów zachwytu, jest jak jest, po prostu słabo. "Martyrs" z 2008 roku koprodukcji francusko-kanadyjskiej robił wrażenie, a szczególnie mocne, szokujące wręcz obrazy obdzierania ze skóry, które zapisują się w pamięci. Tutaj jest po prostu słabo.