W całym filmie jedna rzecz jest dla mnie nie do końca zrozumiała. W końcowych scenach Beckert tłumaczy się mówiąc, że nie jest w stanie nad sobą panować. Robi to naprawdę przekonująco. Jeżeli uznamy, że mówi prawdę jest ciężko chorą osobą, która "musi" zabijać to jak zrozumieć list, który wysłał do gazet. Z listu wynika, że działa z premedytacją i wie, że jest mordercą i nie poprzestanie tego robić. Czy myślicie, że jest to błąd w filmie czy raczej celowy zabieg, aby jeszcze bardziej nakreślić nam złożoność psychiki Beckerta.
Może to był jego sposób na ostrzeżenie innych przed sobą, przynajmniej tak ja to interpretuję.
Na pewno nie jest to błąd w filmie. Można to rozumieć w sposób taki jak powyżej przedstawił inkaustus, albo jako typowe skamlanie o litość, niekoniecznie zgodnego z prawdą. Osobiście przychylałbym się do drugiej opcji.
Znaczy skamlenie o litość na końcu w czasie samosądu. Jak dla mnie był on wtedy dosyć przekonujący choć wiadomo, że znalazł się w nie najciekawszej sytuacji i to ona wymogła na nim tą paniczną chęć usprawiedliwienia.
Właśnie to m.in. świadczy o wielkości tego filmu, że Lang nie udziela odpowiedzi, a jedynie zadaje pytania. Tak naprawdę nie wiemy na ile końcowe błaganie o litość było autentyczne. Oczywiście było bardzo przekonujące ale być może był po prostu świetnym aktorem (bohater, to że Peter Lorre genialnym aktorem był to oczywista oczywistość).
Sam list można wytłumaczyć na kilka sposobów, bez podważenia autentyczności końcowego monologu. Mogła to być wspomniana próba ostrzeżenia innych. Mogła to być podświadoma chęć być złapanym, wywołana przez bardzo duże wyrzuty sumienia. Mogła to być również manifestacja dwóch różnych osobowości socjopatycznego zabójcy (być może nawet schizofrenicznego), który w jednym momencie żałuje swoich czynów, a w drugim jest z nich dumny.