Tym bardziej, że scenariusz częściowo napisało życie. Częściowo, bo w prawdziwej historii polski oficer nie był kawalerem,miał żonę,a więc romans z Rosjanką skrzywdził więcej osób, nie tylko jej męża. Krzystek zmieniając tę postać zapewne chciał by odbiorcy filmu widzieli w Michale kogoś w rodzaju "rycerza na białym koniu" wyzwalającego z nudnych okowów małżeństwa piękną Wierę. Tylko że mąż Wiery jest fajnym facetem. W prawdziwej historii Rosjanka i Polak nie mieli dziecka. Według niektórych świadków ona miała dziecko z mężem. W dniu śmierci zostawiła list w łóżeczku dziecka i wyszła do parku nad rzeką, gdzie znaleziono ją wiszącą na gałęzi. Jej mąż wyjechał do Rosji jeszcze przed pogrzebem. Małżeństwo polskiego oficera rozpadło się i oboje wyjechali z Legnicy. Czy to lepsze od filmowej fikcji? Być może Krzystek zamiast tworzyć współczesną dolepkę z dorosłą córką powinien był bardziej zagłębić się w dramat tamtych małżeństw. Ciekawe byłoby pokazanie cierpienia tej zdradzanej żony,kiedy wszystko sie wydało.
No cóż reżyser zadecydował inaczej. Ale i ta historia jest dobra, ciekawie skonstruowana,ładnie pokazana, wyzwala emocje. I o to chodzi.