Mała Moskwa to film dobry,niebanalny (a niestety dość częśto można banalne kino u nas spotkać) i całkiem przyzwoicie zagrany. Choć oczywiście najlepiej wypadł mąż Rosjanki. Dobre kino- 7/10.
Zgadzam się, choć wg mnie - 8/10. Właśnie ta niebanalność mi się podobała - nie nadużyto patosu, film nie był łzawy. Co ciekawe, film wydał mi się krótki, krótszy niż 120 min., które trwa. To chyba oznacza, że nie nudzi widza ;)
A tak na marginesie, to główna bohaterka bardzo mi przypominała Tamarę Arciuch.
Nie był łzawym romansikiem. Może nic oryginalnego w opowiedzianej historii, może i mówią, że nic odkrywczego, ale przecież jaka miła odmiana - świetny polski F I L M wśród całej masy komedii i "tańczących" produkcji. Niesamowity klimat, ciarki na plecach (nawet kiedy Wiera przekręca klucz w zamku)... Żałuję, że nie widziałam w kinie i eh, żałuję, żę oglądałam z Mamą a nie z Kimś innym ;-)
I... właśnie - to chyba nie było 120 minut! :)