Najbardziej rażący był p.Żurek w gł.roli męskiej, na drugim planie pewna antyrosyjskość,która w Polsce jest spijana z mlekiem matki.Pomysł na filmświetny.Swietna gra rosyjskich aktorów.Jak dla mnie klimat czasu,sytuacji i miejsca oddany perfekcyjnie.Jest to bodajże moim osobistym zdaniem najlepszy polski film jaki widziałem od czasu "Wesela" Gratuluję ! W końcu zawiało świeżym wiatrem w stęchłej kinematografi polskiej
Zgadzam się z autorem tego tematu w całej rozciągłości. Faktycznie p. Żurek to chyba jedyny niezbyt szczęśliwie dobrany do swej roli aktor, reszta bez zarzutu. Klimat epoki, o ile wolno mi się w tym temacie wypowiadać, oddane perfekcyjnie. Świetna gra odwórczyni głównej roli (jak zaczyna śpiewać po polsku aż ciarki przechodzą). Zaskakujące zakończenie, może trochę łzawe, ale niebanalne. Brawo dla reżysera, po Fali Zbrodni zrobił coś takiego.
Z czystym sumieniem polecam udanie się do kina.
Jestem mile zaskoczona tym filmem. Nie przepadam za „wyciskaczami łez”, bo są zwykle banalne i patetyczne, a występujące w nich postacie grzeszą jednowymiarowością. Tym razem obyło się bez patosu, a nawet zaryzykuję stwierdzenie, iż okazanie uczucia między parą kochanków było nad wyraz zgrzebne i oszczędne. Nie odkryję Ameryki potwierdzając mistrzostwo warsztatowe tej produkcji, przywołując piękno ścieżki dźwiękowej i tekstów piosenek – poezji Tuwima i Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej. Nie było też dla mnie zaskoczeniem piękno Legnicy. To wspaniałe miasto o niepowtarzalnym klimacie, pozostaje żałować, iż tak niewielką jej część zobaczyliśmy w filmie.
Nie rozumiem, dlaczego znaczna część widzów skarżyła się na słabo zawoalowaną rusofobię produkcji. Nie sądzę by film propagował rusofobię, nie można też powiedzieć o rusofilii. Nie wszyscy filmowi Sowieci byli postaciami negatywnymi, nie wszyscy też dali się lubić, ale to samo można powiedzieć o uwikłanych w system Polakach. Osobiście uważam, że najbardziej pozytywnie prezentowali się Wiera i jej mąż - Jura, a najwredniejsi byli oficerowie polityczni z ZSRR i PRL pospołu. Jestem zbyt młoda by pamiętać tamte czasy, ale zgodnie z moją wiedzą na temat ówczesnych uwarunkowań sądzę, że twórcy wiernie oddali klimat epoki: fasadowość polsko-sowieckiej przyjaźni, permanentną inwigilację kół mundurowych, pokrętny handelek złotem i wyposażeniem wojskowym, ociekające czerwienią uroczystości okolicznościowe, niechęć politycznych wobec religii i kleru...
Pewne jest, że dzięki tej produkcji nastąpi renesans Ewy Demarczyk. Jej piosenka jest w filmie symbolem, podobnie jak drut kolczasty na spacerniaku. Te akcenty nie są natrętne, ale niezwykle wymowne i dodają obrazowi dramatyzmu.
Zgadzam się z przedmówcami, iż panu Żurkowi brakowało ekspresji. Prezentował bezmimiczne oblicze pokerzysty, a nie zakochanego niemożliwie... a jego postaci początkowo brakowało finezji przez to aż trudno uwierzyć, że ten, a nie inny romans traktował wyjątkowo. Gdyby nie czyny i podejmowane ryzyko można by pomyśleć, że Wiera była tylko jedną z wielu międzykoleżeńskich rozrywek.
Słowem, film bardzo mi się podobał. Cieszę się, że wreszcie na polskim festiwalu doceniono obraz dla mas, a nie nieznany szerzej film dla „koneserów”.
mam identyczne odczucia!
ja nie widziałam tej rusofobi. Jura mimo,że rosyjski oficer był bohaterem pozytywnym. to on został skrzywdzony i to jego było mi szkoda.
tak samo co do romansu. podszedł do wiery zaczął ją całować i zrobił się romans tysiąclecia. niestety ale ja tego uczucia nie widziałam tak do końca (co innego z uczuciami Jury ;))
LG napisała:
"Osobiście uważam, że najbardziej pozytywnie prezentowali się Wiera i jej mąż - Jura, a najwredniejsi byli oficerowie polityczni z ZSRR i PRL pospołu. Jestem zbyt młoda by pamiętać tamte czasy, ale zgodnie z moją wiedzą na temat ówczesnych uwarunkowań sądzę, że twórcy wiernie oddali klimat epoki: fasadowość polsko-sowieckiej przyjaźni, permanentną inwigilację kół mundurowych, pokrętny handelek złotem i wyposażeniem wojskowym, ociekające czerwienią uroczystości okolicznościowe, niechęć politycznych wobec religii i kleru..."
Rzeczywiście, "najbardziej pozytywnie prezentował się Jura, a najwredniejsi byli oficerowie polityczni". Tyle tylko, że to zasługa scenariusza, a nie rzeczywistości. Tak autor chciał i tak to przedstawił. Cieszę się, że zaznaczasz lojalnie, iż jesteś "zbyt młoda aby pamiętać tamte czasy". Skąd w takim razie to przekonanie, że przyjaźń była fasadowa, wszystkich inwigilowano, a uroczystości "ociekały czerwienią" (zresztą co to znaczy tak naprawdę?). Otóż, było rozmaicie, zależy kiedy i gdzie. Byli zarówno nadgorliwi służbiści jak i normalni przyzwoici ludzie. Jedni handlowali złotem, a inni przywozili z ZSRR płyty Mozarta, Schuberta, Paganiniego, bo ich firma "Miełodia" wydawała to za bezcen, a w Polsce nie można było kupić.
Generalnie w wojsku i w milicji nie było atencji do kościoła katolickiego i kleru, bo uznawano, że służbom państwowym nie wypada wierzyć w cuda (wypowiada to zreszta jeden z bohaterów w filmie). Ciekawe jednak, że mało kto dostrzega fakt, iż obecnie w wojsku i policji panuje dokładnie odwrotny trend - nagminnie święci się wozy opancerzone i pałki policyjne, a do kościoła i na pielgrzymki wysyła sie żółnierzy na rozkaz i czwórkami, choć w Konstytucji RP jest zapisana neutralność światopoglądowa państwa. Obecnie wojsko wierzy w cuda bardziej niż w czołgi. Czy to jest w porządku? Czy nad taką hipokryzją można przechodzić bezrefleksyjnie do porządku dziennego?
Dziękuję za odniesienie się do mojego wpisu i zaakcentowanie pewnych spraw.
Śpieszę z wyjaśnieniem, iż generalizowałam w pewnych sprawach z uwagi na skrótowość. Wiem, że w każdym reżimie są dobrzy i źli ludzie, są altruiści i oportuniści. Świat się zmienia, a ludzie zawsze są tacy sami – czyli różni. Odnosząc się do fasadowości przyjaźni. Nie jestem nierozważna by twierdzić, iż sympatie i antypatie społeczne są zgodne z linią polityczną reżimu. Politycy tworzą dyplomatyczną fasadę przyjaźni czy wrogości, a zbiorowość ludzka bazując na zaszłościach historycznych, mitach i stereotypach ma swoje zdanie na ten temat. Corocznie, od lat, socjolodzy badają nastawienie Polaków do różnych narodów. Badania badaniami, ale poszczególni ludzie mogą się kochać i nienawidzić pomimo politycznych resentymentów i ogólnospołecznych tendencji.
Odnosząc się do spraw religijności mundurówki. Nie jestem za ani przeciew klerowi. Jeśli już to raczej przeciw;) Dostrzegałam (bazując na bibliografii i opowieściach starszych od siebie) tendencję ateizacji mundurówki niegdyś, dostrzegam przeciwną tendencję współcześnie. Każdą z nich uważam za zło. Sprawy wiary powinno się pozostawić sumieniom ludzi, a odgórne narzucanie czegokolwiek w tym zakresie jest hipokryzją i tchnie groteską (święcenie dział nie zwiększy ich liczebności a nadgorliwość w każdym zakresie jest śmieszna). O współczesnych trendach nie wspominałam, bo nie mają one związku z filmem.
Na marginesie, filmowy ksiądz nie okazał się nadmiernie rozważny rozgłaszając sprawę chrztu.
Pozdr. LG
„Świetna gra odwórczyni głównej roli (jak zaczyna śpiewać po polsku aż ciarki przechodzą)”
Tak, nikt nie wyszedł z sali kinowej przed końcem napisów :) Dodając jeszcze, że zagrała dwie bardzo różne charakterologicznie postaci, brawa dla tej Pani. Swietłana Hodczenkowa rulez!
„Jestem mile zaskoczona tym filmem. Nie przepadam za „wyciskaczami łez”, bo są zwykle banalne i patetyczne, a występujące w nich postacie grzeszą jednowymiarowością. Tym razem obyło się bez patosu, a nawet zaryzykuję stwierdzenie, iż okazanie uczucia między parą kochanków było nad wyraz zgrzebne i oszczędne.”
Zgadzam się i nie rozumiem komentarzy ludzi twierdzących, że w filmie za mało było erotyzmu. Co takie sceny miałyby do tego filmu wnieść?
„Osobiście uważam, że najbardziej pozytywnie prezentowali się Wiera i jej mąż - Jura, a najwredniejsi byli oficerowie polityczni z ZSRR i PRL pospołu”
Z tymi z PRL nie do końca się zgadzam, bo to chyba w sumie oni uratowali ‘Miszy’ życie nie zgadzając się na upozorowanie wypadku. Nawet ten odrażający na pierwszy rzut oka typ miał prawo wybuchnąć, gdyż Michał przez ten, jego zdaniem, ‘skok w bok’ naraził nie tylko siebie, ale i kilku innych rodaków.
„Zgadzam się z przedmówcami, iż panu Żurkowi brakowało ekspresji. Prezentował bezmimiczne oblicze pokerzysty, a nie zakochanego niemożliwie... a jego postaci początkowo brakowało finezji przez to aż trudno uwierzyć, że ten, a nie inny romans traktował wyjątkowo. Gdyby nie czyny i podejmowane ryzyko można by pomyśleć, że Wiera była tylko jedną z wielu międzykoleżeńskich rozrywek.”
Ekspresji Pan Żurek faktycznie poskąpił, ale na początku Michał tego romansu nie traktował wyjątkowo. Trudno było wyczuć, w którym momencie ‘uzależnił się’ od Wiery, gdyż sporo się działo ogólnie.
„Na marginesie, filmowy ksiądz nie okazał się nadmiernie rozważny rozgłaszając sprawę chrztu.”
Pewnie był na tyle naiwny, że nie sądził, że komuniści chodzą do kościoła (szpiegować).
Komuniści bali się religii (obcej), ponieważ kler wpływa w znacznym stopniu na poglądy mas. Inaczej przecież nie zakazywaliby chrześcijaństwa własnym obywatelom.
Mile jestem zaskoczony epizodem z Weroniką Książkiewicz, która udowodniła, że oprócz ‘gwiazdorzenia’ potrafi być także aktorką. I jak ładnie mówi po rosyjsku.
Tak w ogóle jest to pierwszy film, który sprawił, że mam ochotę wybrać się do przedstawionego w nim miasta turystycznie. Chociaż w sumie pod Grunwaldem i w Malborku już byłem, ale wtedy to było tak przy okazji :)
9/10
moim zdaniem tez film dobry...bo te ciagle polskie komedie romantyczne powstajace w naszym kinie sa nudne juz.....ile mozna robic takich samych....podobala mi sie swietna gra glownej bohaterki...i choc moze milosc jej z polskim oficerem mnie tak nie przekonala to jednak poruszyla mnie milosc Jury do niej....szkoda go...:( film moze nie zachwycil mnie....ale nie zaluje ze obejrzalam .....:)
W pełni popieram ostatnią wypowiedź. Z perspektywy czasu film traci kolory.Staje sie czarno-białą produkcją,którą każdy zna i uważa za niezłą....ale powoli wtapia się ogrom nocnego,nieba niczym wystrzelona w kosmos rakieta.Z czasem staje się na niebie malutkim jasnym punkcikiem,mrugającym do nas jak milony innych.
No jedynie "polscy astrologowie czy astronomowie" wskazują na niego palcem i mówią :-..." To tam ...To made in poland "
jestem w tym poście chyba wyjątkiem- dawno nie widziałem tak słabo zrobionego filmu.
Owszem - scenariusz fajny, rosyjscy aktorzy również się zgadzam - super!! Pan Żurek chyba pomylił powołanie z drwalem albo silnikiem okrętowym. Tragedia...
Montaż, zdjęcia, dźwięk jak na poziomie technologicznym filmów z lat 70-tych.
Na szczęście nie jest to totalne romansidło...
SPROSTOWANIE:
Nie zachwalam tego filmu ponad niebiosa !....Poprostu gdy go zobaczyłem...zaskoczył...gdyż go obejrzałem z zainteresowaniem do końca,bez cienia znudzenia.A to jak na film : made in Poland swoiste KURIOZUM !!! ;))) Jak napisałem w ostatnich postach z biegiem tygodni film staje się rozmyty i przeciętny,choć opowiedziana przez niego historia zostanie,gdzieś w środku widza !
heh... nie, nie wypominam ci tego,że ci się ten film podobał;))
i naprawde jestem w stanie zrozumiec dlaczego!
Na pewno jest inny niż to co ostatnimi czasy święci w naszej rodzimej kinematografii triumfy - czyli story o miłości w wersji "żenująca komedia reumatyczna". I chwała mu za to. kropka
Nie mogę się nie zgodzić z autorem tego wątku.
Odtwórca roli Michała beznadziejnie słaby, swoją grą wręcz budzi irytację. To już Rosjanie poprzez swoją "naturalność" budzą większą sympatię. Ktoś od castingu nieźle zawalił swoją pracę :)