Jaka postać najbardziej chwyciła Was za serce? Moją ulubienicą jest zdecydowanie Jo. Choć niestabilna i emocjonalna, Jo była tak naprawdę najdojrzalszą z sióstr. Gdy przyszedł czas biedy, nie narzekała na nią a wręcz robiła wszystko by dorzucić się do utrzymania rodziny. Wielkim z jej strony poświęceniem było ścięcie włosów - nie muszę chyba mówić jak wiele w XIX wieku znaczyły włosy. Nie miała w sobie ani grama próżnych zachcianek czy pustych marzeń. Każde swoje słowo zamieniała w czyn. Owszem, żyła marzeniami, ale te marzenia były mocno związane z chęcią utrzymania rodziny. Zrezygnowała również ze swojej szansy w Nowym Jorku, by zatroszczyć się o Beth. Choć temperamentna, mocno stąpała po ziemi, miała otwarty umysł i dzięki takim kobietom jak ona nastąpiła rewolucja, dzięki której kobiety zostały dopuszczone do głosu. Wspaniale wykreowana postać, Saorise idealnie odwzorowała książkową Jo, którą tak pokochałam.