Poszłam jedynie na ten film ze względu na śpiewającego Jamesa Bonda;). NIe oczekiwałam po tym musicalu zbyt wiele. Nic nadzwyczajnego. Śpiewy, głupie podrygi, słabe aktorstwo, całkowicie spontanicznie nakręcony film, takie odniosłam wrażenie. Bollywood stał się strasznie popularny, przygotujmy się zatem, że Hollywood będzie nas teraz zasypywał kolorowymi musicalami z denną fabułą, udawanymi emocjami, etc. Reasumując, film można obejrzeć, ale nie wydawajcie pieniędzy, tylko go sobie ściągnijcie. :) Pzdr
Ten film miał na celu jedną wielką zabawę. Niestety do Bollywoodu im jeszcze trochę brakuje;) Ja osobiście rozczarowałam się tak powszechnie zachwalana Meryl, mimo, iż ją uwielbiam dla mnie z trzech starszych aktorek ona wypadła najsłabiej. Za to krytykowani aktorzy miło mnie zaskoczyli Stelan podobał mi się już w "Moulin Rouge", Pierce był niezły, a Colin jak zwykle sztywno-angielsko-zabawny. Teksty piosenek idealnie dobrane do sytuacji albo odwrotnie;) Kolorowo, wesoło, momentami śmiesznie - polecam. Chociażby dla samych piosenek ABBY - dla mnie ponadczasowych:)
Czy ja napisałam słabe aktorstwo? napisałam, że jej koleżanki podobały mi się w tym filmie bardziej. Meryl zawsze gra bardzo dobrze.
Ja zaś zacytowałam wypowiedź watashiana, który napisał o "słabym
aktorstwie".
Zresztą chyba niepotrzebnie, przyjmuję do wiadomości, że ktoś uważa, iż
Meryl Streep nie zagrała na miarę swoich możliwości, jednak nie zgadzam
się z tym, zwłaszcza zważając na jej wykonania piosenek Abby ("The
winner takes it all").