Pewnie zostanę przygnieciona ilością odmiennych od mojej opinii ale trudno....
Obejżałam dziś film i naprawdę moim zdaniem nie ma się czym zachwycać, lekki łatwy i przyjemny, lubię Meryl Streep i lubię piosenki ABBY ale tak po prawdzie to średnio podobały mi się te aranżacje, właściwie nic w nich nie zmieniono, poza tym, że jak dla mnie kilka osób fałszowało - ale to moje subiektywne odczucie, historia nawet zabawna ale no naprawdę nic zaskakującego już chyba wolę te piosenki w orginale.
Poza tym nawet nie da się porównac tego miusicalu do Across the universe, który dla mnie był arcydziełem - zarówno pod względem scenariusza jak i aranżacji piosenek The Beatles.
Uzasadniam, widziałam trailer, strasznie się ucieszyłam z wymienionych wyżej powodów (sympatia do ABBY, Meryl Streep, Pierca Brosnana i Colina Firtha), obejżałam film i okazała się poniżej moich oczekiwań, podkreśłam MOICH.
Według opisu na FW cztery gwiazdki - "poniżej oczekiwań" taką też dałam ocenę.
Ja się zawiodłam i dla mnie jest bardziej "poniżej oczekiwań"(4) niż OK(5) czy niezły(6)....
Może jednak nie zostaniez przygnieciona... :) Filmu jeszcze całego nie widziałem, ale z tego, co już zobaczyłem, usłyszałem i przeczytałem, czuję, że film będzie należał do moich najbardziej ulubionych.
Przeczytałem uważnie Twoją opinię i szczerze nie wiem, dlaczego film Cię zawiódł. Zamiast się cieszyć, że w ogóle jest, no bo lubisz i Meryl Streep, i ABBĘ, a przecież nie w każdym filmie Meryl śpiewa (wspaniale zresztą), no i nie co roku ukazują się filmy z piosenkami ABBY.
Wyraźnie to "przyczepiłaś" się tylko jednej rzeczy: aranżacji. Narzekasz, że właściwie nic w niej nie zmieniono. Tymczasem właśnie w aranżacji można znaleźć kilka bardzo ciekawych i udanych zmian (maczał w tym palce sam Benny Andersson - widać go nawet przez chwilę na filmie jak gra podczas Dancing Queen).
Na przykład piosenkę I Have A Dream przearanżowano na styl grecki. Zaś w When All Is Said And Done nie dość, że jest zupełnie inna aranżacja, to jeszcze zmieniono tempo (wolniejsze!), a Bjorn Ulvaeus specjalnie dopisał zwrotkę, którą można usłyszeć na saundtracku CD (już dostępnym w Polsce). Slipping Through My Fingers też znacznie odbiega od oryginału.
Ponadto zupełnie zmieniono zakończenia niektórych piosenek. Zwróć szczególnie uwagę na Dancing Queen, Does Your Mother Know i The Winner Takes It All. Są po prostu inne.
W przeciewieństwie do Ciebie, niektórym mogą nie podobać się właśnie te różne zmiany. Mnie akurat przypadły do gustu. Co do wokalu, cóż, może nie wszyscy śpiewają zachwycająco (mnie się podoba), ale z pewnością nie fałszują. Ciekawostką jest, że wiele fragmentów śpiewanych nagrano na żywo (wbrew utartej tradycji) i nawet to słychać (podobno szum wiatru w mikrofonie). Jest to zdecydowanie na plus.
Film miał być lekki i jest, ale przecież nie jest prostacki. Dostarcza wiele radości, a nawet (jak czytałem) wzrusza. Więc nie wiem, dlaczego Ci się nie podobał.
Pozdrawiam
Jka ja lubię konstruktywne opinie, zawsze cieszy mnie taki "rozmówca":-)
Owszem przyznam, ze tak czy siak film obejżałam z uśmiechem na ustach, ale no ja jakoś nie mogę się przemóc do śpiewu Maryl i (szczególnie Colina Firtha)....ale zgadzams się, ze film faktycznie dostarcza radości i prostacki nie jest ale ja naprawdę ledwo zniosłam te piosenki, dla mnie były przerobione zupełnie bez smaku......
Hm, dla mnie właśnie głos Colina Firtha był zaskoczeniem - na plus! Ma czysty, ciepły, wysoki (!) głos i gra na gitarze. Zresztą właśnie "Our last summer" w wykonaniu 3 panów i "ich córki" ;-) jest jedną z moich ulubionych piosenek z tego filmu.
Najmniej podobały mi się te piosenki, które brzmiały jak kalka Abby ("Gimme, Gimme, Gimme", "Super Trouper", "Money Money", "Mamma mia" czy "Dancing Queen" - ale ta ostatnia miała akurat super choreografię - śmiałam się przez całe jej wykonanie ;-))))) ) . Ale to już kwestia gustu.
Ja dałam filmowi 7/10. Na pewno kupię go na DVD.:-)
Ja się cieszę, że w ogóle nakręcili film z muzyką największych gwiazd muzyki POP. Minęło tyle lat, a teraz może przynajmniej niektórzy mogą sobie odświeżyć wspomnienia :( Film mnie bardzo zachwycił. Idealne dopasowanie tekstów piosenek do sytuacji i jak na współczesne czasy rewelacja.
Z tego co czytałem to piosenki miały właśnie być zbliżone do oryginału (takie też były w broadwayowskim przedtawieniu i dlatego też odniosły sukces).
Piosenki są bardzo ładne i nie są to zwykłe przeróbki, a po prostu trochę zmieniona aranżacja i inne głosy, które w moim ujęciu są bardzo dobre, a głos Sophie (to wokół niej skupia się akcja) jest cudowny.
Ok, zachwycajcie się jak chcecie, tyle, że na Brodwayu w miusicalu występowali profesjonaliści - tzn jednocześnie wokaliści jak i aktorzy, szkoleni właśnie do śpiewu i gry aktorskiej.
Nie ujmując nic talentowi aktorskiemu występujących tam aktorów....głosy - moim zdaniem fatane i koniec.
Jak to kiedyś powiedział Kazimierz Dejmek "Dupa jest do srania, aktor jest do grania."
Oczywiście są wyjątki...ale ja ich w tym filmie nie zauważyłam.....
Oczywwiście pisząć "tam" o fatalnych głosach mam na myśli film, a nie sztukę teatralną.
Mnie zaś Meryl Streep zaskoczyła (na plus) jeśli chodzi o wykonanie piosenek Abby. Nie zgodzę się z opinią dotyczącą "fatalnego śpiewu". Uważam, że w piosence The Winner Takes It All popisała się mocnym głosem, zresztą pozostałe piosenki w jej wykonaniu również uważam za bardzo udane.
Uważam, ze masz prawo do swojego zdania :) across the universe podobnie jak musical Hair to bylo arcydzielo. Wydaje mi się, że Mamma mia to nie będzie film aż tak dobry jak te co wymieniłam. Wydaje mi się, że jest to w jakiś sposób film potrzebny. Zobaczcie jakie durne komedie robia np. dziewczyna moich koszmarów film momentami aż obrzydliwy czy superhero movie. Nie wiem czemu, ale ten film kojarzy mi się z produkcjami jak np. męzczyzni wolą blondynki (film optymistyczny pozostający w pamięci),który będziemy wspominać z uśmiechem na ustach.Bo takie filmy też są potrzebne.Piosenki z Mamma mia są pełne radości aż człowiek chce śpiewać i tańczyć.Nie możemy też nastawiać się na niewiadomo jak ambitne kino.