Za każdym razem ja ogłądam ten film i słyszę śpiewającego Pierca Brosnana jakaś mała część
we mnie umiera...
W sumie o tym nie pomyślałam :D Chyba byłam zajęta łagodzeniem skutków dysonansu poznawczego- taki przystojny facet (swojego czasu, chociaż teraz też niczego sobie:P) a tak brzydko śpiewa, no nie.. :P